2014-08-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 26.07.2014: XXIV Bieg Powstania Warszawskiego (Warszawa) - relacja (czytano: 1560 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://pedzacezolwie.blogspot.com/2014/08/xxiv-bieg-powstania-warszawskiego.html
Bieg Powstania Warszawskiego to moim zdaniem jedna z najciekawszych imprez biegowych w Polsce, na którą zawsze czekam z wielką niecierpliwością. Co roku warszawski WOSiR zaskakuje biegaczy nowymi pomysłami i bieg ze względu na swój patriotyczny charakter i dość nietypową godzinę startu (start zwykle następuje w późnych godzinach wieczornych) stał się jednym z ważnych elementów corocznych obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Kiedy w 2011 roku po raz pierwszy wystąpiłem w tej imprezie, byłem całkowicie oczarowany. Oczarowanie to trwa praktycznie do dziś.
W tym roku bieg ten zorganizowano 26 lipca. Tradycyjnie zawodnicy mogli rywalizować na jednym z wybranych dystansów. Do wyboru był dystans 5 i 10 kilometrów. Pędzące Żółwie zdecydowały się na wybór tego dłuższego dystansu. Start biegu na 5 kilometrów przewidziano na 20:40, zaś na 10 kilometrów na godzinię 21:00. Dodatkowo w tym roku, po raz pierwszy w historii zorganizowano także Bieg zdobycia PAST"y - budynku, o który rozegrały się ostre walki w okresie powstania. Zdobycie PAST"y było jednym z niewielu wielkich sukcesów polskich powstańców w okresie Powstania Warszawskiego. Mimo tego, że budynek był bardzo mocno chroniony przez Niemców, po kilkunastu godzinach ciężkich walk, Polacy dali radę go zdobyć. Bieg zdobycia PAST"y rozegrano tego samego dnia co biegi główne, o godzinie 10:00. Zawodnicy musieli wbiec po schodach na przedostatnie piętro PAST"y. Do pokonania było 9 pięter. Start zawodników odbywał się pojedynczo. Biegacze byli puszczani co 15 sekund. W tym biegu nie wzięliśmy jednak udziału, ale myślę, że jest to na pewno bardzo fajny dodatkowy element w tym wspaniałym święcie biegowym. Przejdźmy już jednak do konkretów.
Bardzo ważnym elementem każdej imprezy biegowej jest zawsze odbiór pakietów startowych. Każdy biegacz wie, że źle zorganizowane biura zawodów potrafią naprawdę uprzykrzyć życie, jednak w przypadku wszelkich imprez organizowanych przez warszawski WOSiR nigdy nie jest to problemem. Pakiety można było odbierać praktycznie codziennie już na 3 tygodnie przed rozpoczęciem imprezy. Myślę, że dzięki temu, mimo tego, że na poszczególne biegi zapisało się łącznie około 10000 biegaczy, wszyscy mogli odebrać swoje pakiety bardzo sprawnie i bez większych kolejek. Ja nie miałem z tym żadnego problemu. Pojechałem do biura zawodów mniej więcej 2 tygodnie przed biegiem i wszystko odbyło się niezwykle sprawnie, mimo tego, że w biurze zawodów było kilkunastu innych biegaczy, którzy przyszli w tym samym celu co ja. Nie ukrywam, że trochę zawiodła mnie jednak zawartość samego pakietu. Znalazły się w nim numer z wbudowanym chipem do pomiaru czasu, agrafki, okolicznościowa koszulka techniczna, niewielki plakat promujący bieg i masę ulotek reklamowych od sponsorów biegu. Żadnego picia, jakiegoś batonika czy innego smakołyku. Może się mylę, ale wydaje mi się, że w zeszłym roku, skład pakietu był bardziej urozmaicony.
Jednak najważniejszym elementem Biegu Powstania Warszawskiego zawsze była jego niezwykła oprawa i patriotyczny charakter i pod tym względem organizatorzy nie zawiedli. W okolice startu przybyliśmy około godziny 20:00. Tutaj warto jednak podkreślić, że jeżeli planujecie dojechać na ten bieg samochodem warto przyjechać trochę wcześniej. Niby organizatorzy zapewniają specjalny parking w Centrum Handlowym Arkadia, ale odległość tego obiektu od startu jest naprawdę spora i przeważnie większość biegaczy i tak szuka miejsc bliżej startu. Powoduje to, że w okolicach strefy biegu tworzą się olbrzymie korki, a ilość wolnych miejsc do parkowania jest bardzo niewielka. Warto dlatego przyjechać trochę wcześniej, żeby mieć jeszcze jakieś pole manewru.
Od razu po przybyciu na start udaliśmy się do mini miasteczka biegowego zorganizowanego tradycyjnie w okolicach stadionu Polonii na ulicy Konwiktorskiej. Tutaj zorganizowano między innymi depozyty i szatnie dla zawodników biegnących na 5 kilometrów i rozdawano specjalne biało-czerwone opaski powstańcze, które biegacze mogli mieć założone podczas biegu. Depozyty i szatnie dla zawodników na 10 kilometrów zorganizowano w garażach biurowca North Gate znajdującego się tuż obok startu biegu na 10 kilometrów. Mówiąc o miejscu startu, warto podkreślić, że od zeszłego roku organizatorzy rozdzielili miejsca startów biegu na 5 i 10 kilometrów. Rosnąca frekwencja spowodowała, że wszystkim biegaczom ciężko było się zmieścić na ul. Konwiktorskiej, dlatego stamtąd startował jedynie bieg na 5 kilometrów. Bieg na 10 kilometrów wystartował zaś z ulicy Bonifraterskiej. Biegacze zostali także podzieleni na specjalne strefy według rekordów życiowych. Z takich innowacji w stosunku do poprzednich edycji, po raz pierwszy w historii na biegu pojawili się pacemakerzy. Fajna sprawa, tym bardziej, że na takich dystansach nie jest to zbyt powszechne.
Przed godziną 20:40 z głośników zabrzmiała Rota. Pieśń ta poprzedziła start biegaczy na 5 kilometrów. Na trybunie honorowej zasiedli powstańcy, którzy przeżyli to powstanie na własnej skórze. Muszę przyznać, że efekt był piorunujący. Następnie o 21:00 przyszła kolej na start biegu na 10 kilometrów. Tym razem przed biegiem zawodnicy odśpiewali wspólnie Mazurek Dąbrowskiego. Po takich "mocnych" patriotycznych pieśniach zmotywowani biegacze, pełni werwy ruszyli na trasę XXIV Biegu Powstania Warszawskiego. A trasa ta była naprawdę niezwykła. Zarówno zawodnicy na 5 jak i 10 kilometrów biegli tak samo. Różnica polegała jedynie na tym, że ci na 5 kilometrów pobiegli tylko jedno okrążenie, a biegacze biegnący na dłuższym dystansie pokonali 2 pętle. Trasa biegu przebiegała koło niezwykle ważnych dla powstania obiektów. Nie będę wnikał teraz w szczegóły, ale jak ktoś chciałby dokładnej zapoznać się z jej opisem może go znaleźć na stronie organizatora. Generalnie była ona niezwykle urokliwa. Zaczęła się od biegu ulicą Miodową przebiegającą w okolicach Starego Miasta. Bieg częściowo odbywał się po kostce i na tym odcinku jak co roku zawsze jest masa kibiców. Następnie trasa skręciła w Krakowskie Przedmieście, przebiegała koło Pałacu Prezydenckiego, by następnie skręcić w słynną ulicę Karową, na której był bardzo mocny i dość wymagający zbieg. Po pokonaniu Karowej, biegacze wbiegli na Wisłostradę przebiegającą wzdłuż Wisły. Stąd po 2 kilometrach skręcili w ulicę Konwiktorską, która zaczyna się od mocnego podbiegu, aby nią zakończyć okrążenie. Trasa ta od kilku lat jest praktycznie taka sama. Zawsze jest na niej masa kibiców, a po drodze organizatorzy przygotowują zawsze jakieś audio wizualne efekty oddające klimat walk powstańczych. Właśnie ze względu na takie elementy bieg ten jest naprawdę niezwykłym przeżyciem.
Biegło mi się naprawdę nieźle. Pogoda była dość sympatyczna. Nie było tak gorąco jak w zeszłym roku i biegaczom towarzyszył lekki wiaterek. Na 5 kilometrze zorganizowano punkt z wodą i jakimś izotonikiem. Miałem na nim bardzo ciekawą przygodę. Generalnie podczas biegu, mam zwyczaj ochładzania się wodą, poprzez wylanie jej sobie na głowę. Tak też zamierzałem uczynić podczas tego biegu. Niestety zamiast wody, wziąłem kubeczek izotoniku i nieświadomy swojego błędy wylałem go sobie na głowę. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie było zaskakujące. Przez resztę biegu cały się kleiłem. :)
Na metę dotarłem w zadowalającym czasie, odebrałem piękny okolicznościowy medal i pobrałem wodę i izotonik (tak dokładnie ten sam, którym się oblałem). Pozostałe Pędzące Żółwie także dobiegły do mety w dobrych nastrojach. Generalnie nigdy nie opowiadam o naszych wynikach, bo przeważnie nie ma się czym chwalić, ale myślę, że akurat ten rezultat jest warty odnotowania. Wybitna nowo wschodząca gwiazda biegów długodystansowych, obecnie także członkini naszego klubu - Mariola, pobiegła tak rewelacyjnie, że zajęła III miejsce w kategorii kobiet OIRP Warszawa (nie pytajcie mnie co oznacza ten skrót. Może Mariola nam wyjaśni?).
Bieg na 5 kilometrów ukończyło 2743 biegaczy. Zwyciężył Artur Kozłowski, który stoczył pasjonujący pojedynek z Mariuszem Giżyńskim. Obydwaj zawodnicy osiągnęli rewelacyjne, jak na bieg uliczny czasy (obydwaj pokonali tę trasę poniżej 15 minut). Zwycięzca miał czas 14:27. Mariusz Giżyński był gorszy tylko o 18 sekund.
Bieg na 10 kilometrów ukończyło zaś 5610 biegaczy. Zwyciężył Michał Kaczmarek, wspaniały polski zawodnik, wielokrotny medalista mistrzostw Polski na różnych dystansach, który już od początku kontrolował ten bieg i szybko rozpoczął samotny atak. Zawodnik osiągnął czas 31:22, wyprzedząjąc drugiego na mecie Macieja Badurka o 16 sekund.
Reasumując, XXIV Bieg Powstania Warszawskiego nie zawiódł moich oczekiwań. Impreza po raz kolejny stała na bardzo wysokim poziomie i to zarówno organizacyjnym, jak również sportowym. Na starcie stanęło paru naprawdę mocnych polskich zawodników, a organizatorzy przygotowali wspaniałą oprawę, która co roku powoduje, że bieg ten jest naprawdę niepowtarzalny. To już moja 4 edycja tego biegu i mimo tego, że impreza odbyła się niedawno, już z niecierpliwością czekam na kolejną edycję. To po prostu trzeba przeżyć i zobaczyć na własne oczy.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |