Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [12]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ślimaczek12
Pamiętnik internetowy
Od startu do mety- ślimaczkowe przemyślenia :)

Klaudia Węgrzyn
Urodzony: 1996-10-07
Miejsce zamieszkania: Grodzisk Wlkp.
4 / 8


2013-11-22

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Niespodzianki, Sukcesiki i Dobra zabawa (czytano: 10721 razy)

 

Po Dyszce Drzymały przyszedł czas na trochę odpoczynku, a już 20 października sprawdzenie swoich sił na jesiennej edycji Testu Coopera w Opalenicy. Biegałam tam już na wiosnę i udało mi się nabiegać 2300m. Tym razem celem było zwiększenie tego dystansu, jednak z powodu braku wystarczającej ilości treningów, nie nastawiałam się na rewelacje. Wystartowałam spokojnie, później w miarę upływu czasu zaczęłam przyspieszać i tym oto sposobem zakończyłam swój dwunastominutowy bieg na 2410. metrze. I niespodzianka! :) Ogólny wynik poprawiony o 72 metry (biorąc pod uwagę Test Coopera w Nowym Tomyślu, gdzie nabiegałam 2338m) i III miejsce w kategorii. Może to nie dużo, ale każda poprawa sprawia radość. Tym bardziej taka niespodziewana.


Tydzień później odbył się Bieg na Orientację, organizowany przez Grodziski Klub Biegacza. Potraktowałam to jako zabawę. Z szybkością u mnie nie za bardzo, a doświadczenia w takich biegach nie mam zbyt wiele. Większość osób biegła w grupkach. Mi towarzyszył Rafał. Jest on szybszy ode mnie, więc kiedy z daleka widzieliśmy jakiś punkt, on był przy nim pierwszy i zanim ja zdążyłam dobiec, to on już zastanawiał się jak odnaleźć następny. Tym oto sposobem uwinęliśmy się w całkiem niezłym czasie. Tylko nie pomyślcie, że była to wyłącznie zasługa Rafała! :) Mi też udało się pomóc przy paru punktach. W ciągu 1 godz. 29 min. i 14 sek., pokonaliśmy ok 11,3 km przez las, podziwiając jesienny obraz natury. Raz nawet mijaliśmy dwie skaczące sarenki. Było śmiesznie, ciekawie, ale też męcząco. Mimo to, opłacało się trochę powysilać, bo wbiegłam na metę jako pierwsza kobieta :) Tutaj również byłam zaskoczona, ponieważ nigdy bym się nie spodziewała, że mogę zająć jakiekolwiek miejsce w biegu na orientację, a gdzie dopiero pierwsze. Oczywiście gdyby nie Rafał, pewnie biegałabym po tym lesie jeszcze co najmniej z pół godziny, więc ten sukces to również jego zasługa. Gratulacje należą się reszcie ekipy z Różowej Torpedy. Pani Ania, Monika, Jarek i Paweł również świetnie dali sobie radę :) Towarzyszyła im pani Basia Cichos, a tempa nadawały dwa urocze pieski pani Ani :) Kolejny bieg zaliczony z miłym zaskoczeniem i ochotą na dalsze biegowe przygody.


Następny w kolejce- Kościan i bieg Cocodrillo na 6,5km. ( w rzeczywistości było chyba 6km., ale nieważne) :) Był to bieg towarzyszący. Głównym biegiem był półmaraton, w którym biegł Rafał. Mimo że nie zrobił życiówki, i tak ukończył bieg z bardzo dobrym czasem, więc jestem z niego bardzo dumna. :) Gdy zapisywałam się na ten bieg, przez myśl przeszła mi szansa na podium w mojej kategorii. Szybko jednak przestałam robić sobie nadzieje. Po pierwsze dlatego, że wiem jak można być zawiedzionym, gdy nie udaje się zrobić tego, na co się nastawiasz, a po drugie, na liście widziałam dziewczyny, po których można było się spodziewać bardzo, bardzo dobrych wyników. Zrezygnowałam więc z jakiegoś ‘ścigania się’, czy czegoś w tym rodzaju, tym bardziej, że i tak moja forma nie jest zbyt wielka na robienie super czasu… Dystans 6,5 km. robiłam na zawodach po raz pierwszy, więc nie mogłam nastawiać się na konkretny czas. Nie miałam porównania. Stwierdziłam po prostu, że jak zrobię ten dystans (z grubsza) w 35 minut to nie będzie źle. :) Cieszyłam się, bo pobiegłam luźno i dotarłam na metę z czasem 33:15. Wynik lepszy od zakładanego, aczkolwiek jest co łamać, jest co poprawiać :) Po dotarciu do mety był medal, woda, kilka fotek, a później już tylko oczekiwanie na Rafała, który dzielnie przemierzał kilometry półmaratonu.
Do domu wróciliśmy zmęczeni, ale myślę, że obydwoje zadowoleni.

Za oknami ponuro, pada deszcz, więc motywacji i chęci do treningu jest coraz mniej. Mnie jednak jesienna pogoda jeszcze do końca nie pokonała i co najmniej dwa razy w tygodniu udaje mi się wyjść pobiegać :) Co środę dochodzą także ćwiczenia na sali, więc myślę, że przez zimę nie ‘ześlimaczę się’ do końca i na wiosnę będę pełzać tak, że będzie się za mną kurzyć :)
Tymczasem nadszedł koniec sezonu biegowego. I tak, jak napisałam w tytule: Niespodzianki, sukcesiki i dobra zabawa- Taki był mój sezon. Pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni :)


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu







 Ostatnio zalogowani
fit_ania
10:52
elvis1987
10:39
waldekstepien@wp.pl
10:39
Lego2006
10:26
Krzysztof_dst
10:16
Admin
10:15
BemolMD
10:11
mario1977
10:08
Bystry1983
09:52
Wojciech
09:44
Tatanka Yotanka
09:26
krych26
09:20
VaderSWDN
09:06
chris_cros
08:55
kostekmar
08:47
michu77
08:13
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |