2013-11-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VI Maraton Beskidy (czytano: 999 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonbeskidy.pl/wyniki_2013.html
Witam serdecznie
VI Maraton Beskidy udało mi się szczęśliwie pokonać
Dzień wcześniej przyjechałem do Żywca,aby się zaklimatyzować na spokojnie odpocząć i przygotować psychicznie do czekającego mnie wysiłku.
Postawiłem na luz,miałem cały tydzień dużego stresa był to mój pierwszy maraton w dodatku w górach,i jakoś tak miałem coraz więcej wątpliwości :),ale postawiłem na luz;wybrałem się w Żywcu na wycieczke po starym mieście,po parku na dobre spaghetti,i popołudniu wybrałem się na zaproszenie Komandora biegu Edwarda Dudka na tzw. Cross podwieczorkowy jest to bieg
na Golgotę Beskidów czyli drogę Krzyżową na szczyt Matyski.
Po przyjeżdzie do Radziechów zapisałem sie na Cross i czekając na start piłem sobie kawę :)i tu trafiła mi się niespodzianka,Komandor biegu zaprosił mnie na przejazd trasą maratonu na oznakowanie kilku miejsc,oraz zapoznanie się z profilem trasy aż do 15 km
Z zaproszenia skorzystałem i pojechalismy na trasę poznałem profil trasy Edward Dudek w kilkunastu miejscach oznakował trasę wyznaczył punk żywieniowy na 15 km,zrobilismy fotki i spokojnie wrócilismy na start do Crossu wieczornego.
Na starcie Crossu zameldowala sie grupa biegaczy,oraz NW.
Wystartowalismy trasa dosyć stroma w kilku miejscach mocne podbiegi ,pózniej juz łagodniej mijałem stacje drogi Krzyżowej pieknie wykonane. na szczycie Matyski mijamy krzyż,i zbiegamy w dół dosyc ostro w towarzystwie błotka ,które dzień pózniej będzie mocno rządzić ale o tym pózniej
Po zbiegu z pola wbiegamy miedzy zabudowania i już widać metę,przyspieszam i się melduje na mecie dostaje medal gratulacje jest bardzo miło i symaptycznie ,po dotarciu Wszystkich zawodników udajemy sie na poczęstunek w postaci domowego bigosu kawki herbatki,oraz złocistego płynu relaksujemy sie rozmawiamy oglądamy film z poprzedniego maratonu jest miło i sympatycznie.
Wieczorem udaje sie do Żywca na nocleg wraz z grupą biegaczy ze Słowacji ,którym pomagam trafić na miejsce noclegu
Wieczór ,prysznic lekka kolacja,pakowanko przygotowanie ubrania do maratonu i spanko
Rano pobudka nawet spokojnie spałem stres mnie opuścił i wyruszyłem do Radziechów wraz z grupą przyjaciół,meldujemy się odbieramy pakiety nastawianie Garminów i innych aplikacji
O godzinie 10 startujemy:) pogoda jest fajna chłodno słońce gdzieś zasłoniete,fajnie sie biegnie,pierwsze kilometry mijają bardzo szybko czuje sie bardzo dobrze ,zaczynaja sie mocne i długie podbiegi,oraz zbiegi po drogach mijamy punkty żywieniowe bogato przygotowane jest woda izotonik,banany rodzynki ,kołaczyki jest dużo usmiechu jest kibicowanie mieszkańców na 10km.jest nawet orkiestra ,która nam pięknie gra,wbiegamy w piękną jesienną dolinę Zimnika droga coraz ostrzej sie wspina w górę w stronę Skrzycznego jak na razie
fajnie mi sie biegnie,treningi biegowe w górach sie opłaciły dobrze mi wychodzą podbiegi i jestem mega zadowolony na 15 km podbiegu mam czas 1.30 myslę sobie że to całkiem dobrze jak na moje możliwości biegniemy wyżej w stronę Skrzycznego tuż przed ostatnim mocnym
podbiegiem na szczyt jest punkt żywieniowy,gdzie się posilamy pijemy i ruszamy ostro w góre teraz jest ostro więcej idę niż biegne,ale powoli dochodzimy i dobiegamy do Skrzycznego 1257 m.n.p.m. jest chłodno wieje mgliście,ale to góry pogoda zmienia sie co chwilę
biegniemy granią ,aby za chwilę skręcić w lewo i zaczyna sie długi zbieg z Skrzycznego tutaj dajemy bardzo mocno biegne szybko zbiegamy kilka kilometrów w dół do doliny Zimnika jest moc czuje że uda mi się podnosi mi się morale jest doping ludzi przy trasie
biegniemy z powrotem drogami gminnymi w stronę Radziechów,wiem że jest jeszcze najgorszy wbieg...Matyska...
Wbiegam do Radziechów wspinamy sie drogą w górę gminy aby za chwile wbiegać na Golgotę Beskidów,tutaj dziewczyny ze straży pożarnej podają wodę izotonik,piję i powoli ciężko wbiegam na Matyskę idzie mi ciężko zaczyna się 38 km maratonu,tak Matyska rządzi na tym maratonie,podbiegam,troche wchodzę doping ludzi poowoduje że wykrzesam jeszce energi i powoli wbiegam na szczyt ,jest, czuje radość że to ostatni dziś podbieg , i w tym miejscu chmury w końcu nie wytrzymują i zostaje ""poświęcony"" deszczem ,który się wzmaga coraz bardziej zbiegam w dół zaczyna się slizgawka błotna scieżka robi sie strasznie śliska nie idzie jej ominąć łapie sie rozpaczliwie krzaków,które mają ostre kolce o dziwo nogi mocno mi ""tańcują"",ale się nie przewracam na szczęście buty moje świetnie sie sprawują w błocie pózniej sie dowiem że duzo osób tam zaliczyło ""glebę"" ale wcale się temu nie dziwię tam był mocny hardcor :)zbiegam mocno w dół już widzę prostą drogę między domami wzmaga się doping mieszkańców wykrzesam jeszce wszystko z siebie zbiegam w strugach deszczu mocno w dół mijam ulicę i wbiegam na metę jest radośc udało mi się czuje się spełniony każdego
bym usciskał wtedy czuję wybuch radości endorfin jest moc
Mój wynik jak na maraton górski uważam za bardzo dobry 4:22:56 Jestem 126 Open a 35 w mojej kategori wiekowej.
Teraz tylko jeść! dostaję gorący żurek ,którego zjadam dwie porcje ,gorąca kawa otwiera mi umysł są medale są uściski dłoni od Komandora biegu,od przyjaciół z którymi biegnę jest pieknie czuje się szczęśliwie udało mi sie pokonać własne słabości pomogło mi uwierzyć w siebie jestem mega zadowolony.
Polecam Wszystkim ten maraton,który został świetnie przygotowany ,oznaczony ,bogato wyposażony w punkty odżywcze. Człowiek ,który to przygotował biega już 49 lat ,także wie jak organizować takie biegi wielkie podziekowania dla Edwarda Dudka jego całej mocno
zaangażowanej rodziny wszystkim słuzbom które mocno nas wspierały.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |