2013-03-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| W drodze do maratonu (czytano: 1253 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonypolskie.pl/wyniki/2013/8pmwaw3op.pdf
Moje przygotowania do maratonu przebiegają nie do końca zgodnie z założonym planem. Niestety wiele innych spraw zaprząta mi głowę i nie zawsze jestem w stanie wykonać trening w 100%. Niemniej jednym z ważnych etapów w drodze do maratonu był Półmaraton Warszawski. Start ten był przewidziany bez względnego zmniejszania obciążeń treningowych. Po uczestnictwie w MP, o czym wspominałem w poprzednim poście, wszedłem w tygodniowe obciążenie w okolicach 140 km. Przez dwa tygodnie dzielące MP od półmaratonu wykonałem trzy mocne akcenty skierowane docelowo dla maratonu. Ostatnim akcentem przed startem w Warszawie był trening powtórzeniowy 15x1km, który wykonałem w środę, więc miałem sporo czasu by wypocząć przed startem.
Do Warszawy wyjeżdżałem z bojowym nastawieniem do walki o rekord życiowy. Pogoda wprawdzie nie dopisywała, bo było dość zimno (temperatury minusowe) i wiał dość mocny wiatr. Nie przejmowałem się pogodą i nastawienie było niezmienne, chciałem zbliżyć się do granicy 1:08:00.
Zacząłem dość mocno pomimo zachowawczego nastawienia. Pierwsze kilometry biegłem z Michałem Smalcem, i oscylowały w okolicach 3:08/km. Wiedziałem, że jest to dla mnie zbyt szybko, ale na daną chwilę nie widziałem innej alternatywy, gdyż samotny bieg w tak wietrznych warunkach nie wróżył nic dobrego. Po około 3km dołączył do nas Paweł Ochal, który odpuścił czołową grupę. Wówczas Michał razem z Pawłem zaczęli dyktować tempo, które było dla mnie dość wymagające. Wiedziałem, że przyjdzie mi za to "zuchwalstwo" zapłacić prędzej czy później, po cichu liczyłem, że będzie to jednak później. Dyktowane tempo było równe i po około 2km dogoniliśmy kolejnego zawodnika który odpadł z czołowej grupy, którym był Michaił Kulkov. Ci trzej zawodnicy dyktowali tempo, ja niestety nie byłem w stanie się udzielać, choć namawiał mnie do pomocy w dyktowaniu tempa Paweł Ochal. Tempo okazało się dla mnie za mocne, gdyż na 9 kilometrze zacząłem mieć problemy z utrzymaniem go, co spowodowało, że grupa trzech zawodników zaczęła mi uciekać. Mimo to pierwsze 10km przebiegłem w dość szybkim czasie 31:43. Muszę nadmienić, że w ubiegłym roku miałem duże problemy z osiągnięciem takiego wyniku w biegach na 10km, a tu z takim czasem zaczynam półmaraton. Niestety na tym zakończyłem pakiet miłych niespodzianek danego dnia. Jeszcze do 13km starałem się trzymać tempo, aby mieć szansę na rekord życiowy. 15km pokonałem w czasie 48:18, co dawało taki nadzieje, gdyby ostatnia część dystansu była płaska i nie pod wiatr. Szesnasty kilometr był rozgrywany na ulicy Belwederskiej, którą charakteryzuje dość wymagający podbieg. Podbieg ten był gwoździem do przysłowiowej trumny dla moich założeń o rezultacie. Kilometr ten pokonałem w 3:37, co mnie dość w znacząco zdegustowało. Po pokonanie podbiegu nastąpiła około 3 kilometrowa część dystansu rozgrywana bezpośrednio pod wiatr. Odcinek ten był dla mnie bardzo męczący, a gdy pod jego koniec zebrałem siły i chciałem walczyć do końca o każdą cenną sekundę, dopadły mnie dość mocne problemy żołądkowe, które wymusiły znaczącą redukcję tempa - "byle dobiec". Dobiec jakoś się udało, ale uzyskany wynik nie był zadowalający (1:09:09). Po przemyśleniach w drodze powrotnej do domu, doszedłem jednak do wniosku, że nie jest tak źle i nie należy jeszcze skreślać założonych planów na maraton. Zostało jeszcze trzy tygodnie pracy, więc mogę dużo poprawić.
Dwa ni po starcie, moje nogi były bardzo obolałe, dlatego musiałem zmienić plan na środowy trening. Zamiast treningu specjalnego wykonałem drugi zakres wraz z kolegami o czym wspomina Oskar na swoim blogu (http://dziennik-biegowy.blogspot.com/2013/03/normal-0-21-microsoftinternetexplorer4.html), jedna mi biegało z samopoczuciem o narastającej sile od kiepskiego do bardzo dobrego. Można powiedzieć, że drugi zakres "postawił mnie na nogi" ;-).
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga |