2012-12-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wariat, a może masochista? (czytano: 1611 razy)
Może jestem masochistą, a może tylko wariatem czy dziwolągiem. Ale jakoś tak mam ostatnio, że im gorsza pogoda tym bardziej się cieszę z trenigu, który mam zrobić i im bardziej sponiewierany wracam (pogodowo) tym większą czuję satysfakcję, że jednak nie odpuściłem, że jednak się dało i wcale nie było tak źle. Jakoś wyglądając przez okno deszcz czy śnieg bardziej zacina niż jest w rzeczywistości, a optymistycznie patrząc jak wieje w gębę przez połowę treningu to przez drugą będzie wiało w plecy ;)
Przez ostatnie dwa tygodnie pogoda u mnie nie rozpieszcza. Generalnie ostatnio nawet jak Olga z Hubertem są w przedszkolu, to z różnych powodów nie mam jak pobiegać z Basią z wózkiem. W związku z tym wszystkie treningi robię po ciemku, najczęsciej jeszcze po położeniu dzieci spać czyli po 20. Od zeszłej niedzieli mocno się ochłodziło. Temperatura najpierw oscylowała koło zera, ale było pawszywie. Do zrobienia miałem interwały w formie zabawy biegowej. 6km lekko po 5’15-20”/km, potem od razu bez zatrzymania 10x1’/1’ mocno/trucht, a na koniec znów spokojnie 3km. Kiedy wychodziłem na trening po prostu lało, a niestety nie mam kurtki przeciwdeczczowej nadającej się do biegania. W naszej teamowej kurtce z softshella bym się ugotował nawet w takiej temperaturze. Ale nic to. „W takich warunkach hartuje się stal” – pomyślałem. Na sobie miałem tylko cienkie „lajkry”, na górze koszulkę na krótki rękaw i ocieplacze na ramiona i cieniutką kurteczkę coś jakby chroniącą od wiatru. Na głowie czapkę z daczkiem i opaskę co by mi uszy nie odpadły a czapka nie odfrunęła na tym wietrze.
Po kilometrze wróciłem jeszcze po rękawiczki, bo jednak ten deszcz strasznie wychładzał ręce. Już wtedy kórtkę miałem przemoczoną i przyklejoną wraz z koszlką do piersi. Podczas biegu deszcz przechodził w deszcz ze śniegiem i śnieg z deszczem, który jednak w kontakcie z podłożem natychmiast zamieniał się w wodę. Zimno, ciemno, wieje, pada i do tego ta wilgość i przemoczone ubranie... Generalnie chyba najgorsze warunki do biegania w jakich dotychczas biegałem.
A ja się czułem wspaniale! To nic, że przemoczony, że mimo dość intensywnego treningu trochę mi było chłodno, że ciemno, że pada, że mimo daszka zacinający deszcz kłuje w twarz. Ja się po prostu cieszyłem i biegłem z rogalem na buzi :) Co mnie tak cieszyło? Nie wiem sam. Może to, że jednak daję radę? Że pokonałem lenia, strach i jednak robię ten trening i mimo tekiej pogody wychodzi super, bo te szybkie minutowe odcinki wychodzą w tempie 3’50”/km a ja czuję taką „nieznośną lekkość biegu”.
Godzinka szybko zleciała, wróciłem do domu. Cały przednią część ciała do której przykleiło się mokre ubranie miałem czerwoną. Ale czułem prawie euforię. Wiedziałem, że teraz każdy trening będzie możliwy, że nie będzie dla mnie złej pogody.
I tak to wyglądało w ostatnim tygodniu. Temperatury spadły do – 8, - 11 stopni. Raz było ślisko a w planie drugi zakres. Raz zamieć śnieżna,a do zrobienia siła biegowa i podbiegi. Wszystko się dało zrobić, a ja mimo tych warunków miałem dziką radość z tych treningów :) W zależności od rodzaju treningu raz biegam uczęśczanymi ścieżkami gdzie ludzie patrzą na mnie właśnie jak na wariata czy masochistę, a raz po ścieżkach na gdzie ślady ludzkie mieszają się już ze śladami leśnych zwierząt szukających pokarmu w okół ludzkich domów. (łosie uwielbiają jabłka). Tu już świateł jest mniej, szum lasu i taka niepewność, czy za zakrętem nie spotkam właśnie łosia :) A śnieg sypie i sypie...
Dziś dla odmiany przestało sypać, temperatura się ustabilizowała na poziomie -10, słoneczko wyszło i oświetliło piękne, ponad metrowe zaspy śniegu. Jest prześlicznie! Niestety na trening wyjdę dopiero po zmroku, ale też będzie pięknie. Szwedzi mają piękną tradycję. W okresie adwetu w prawie wszystkich oknach świecą się piękne świeczniki, gwiazdy i inne dekoracje. W krajobrazie zasypanych śniegiem domów i ciemnościach spowijających świat daje to widok nieomal bajkowy. Jeszcze parę godzin i wyjdę na trening! Dziś 2x6km ciągłego. Z opakowaniem wyjdzie jakieś 20km :)
Na zdjęciu „dziadek mróz” po powrocie z trenigu w zamieci śnieżnej :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2012-12-06,13:30): deszczone zimne treningi robiłem na wiosnę i to sprawiało mi również mega frajdę :)) u nas dopiero śnieg zaczyna fikać, więc zabawa dopiero się zacznie ;) mamusiajakubaijasia (2012-12-06,14:03): A gardło? Mnie w czasie zimowego biegania wysiada gardło. Tak na tydzień po każdym razie:( tdrapella (2012-12-06,16:29): Snipi, to bieganie po śniegu kiedy nogi lekko uciekają... To dopiero daje powera na wiosnę :D
tdrapella (2012-12-06,16:31): Gaba, nie mam z tym problemu. Może trochę kataru mam przez całą zimę, ale nie pamiętam, bym kiedyś miał problem z gardłem z powodu zimnego powietrza. W sumie to niewielka róźnica czy biegasz czy np jeździsz na nartach. No jakoś tak mam. Ale z kolei Magda przy boeganiu o tej porze roku dostaje ataków astmy. renia_42195 (2012-12-06,23:11): Tomku, jesteś człowiekiem morza i to wszystko wyjaśnia :))) Pozdrawiam :))) Marysieńka (2012-12-07,07:59): Tomku...nie jesteś odosobniony....i ja odczuwam największa satysfakcję kiedy przyjdzie mi trenować albo w wielkim mrozie, albo w ukropie...chyba "sprawdzam" na ile mnie stać..nie wiem:))) jacdzi (2012-12-07,09:41): Biegac mozna w kazda pogode, to tylko kwestia odpowiedniego stroju i nastawienia/motywacji. Wariat? Dziwak? NIE, ale moze MASO? PW (2012-12-08,21:19): ja dzisiaj (-6"C) wybralem sie z @kolega sasiadem na wybieg
zrobilismy 18 km
tyle ze on sie slizgal na biegowkach a ja go gonilem z buta ;)
ale juz wiem ze narciarza mozna dojsc tylko na dlugich podbiegach Truskawa (2012-12-10,16:43): Tomek, nie obraź się za ten koment ale wyląda to jak broda mojej Krupskiej po treningu.. :D Truskawa (2012-12-10,16:45): Chyba rzeczywiscie temperatura koło zera, śnieg z deszczem i wiatrem to najpaskudniejsze warunki do biegania ale jeśli się odpowiednio ubrać to nawet to można pokochać. :) Jak widać zresztą. :)
|