2012-08-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pozer (czytano: 435 razy)
![](sylwetki/opusta_d.gif)
W zeszłą sobotę wybraliśmy się pobiegać w okolice Strzelina. Mieliśmy przetestować część trasy Henrykowskiego. Poranna podróż przebiegła szybko. Zaparkowaliśmy na podwórku biegaczy z tamtych okolic. Po wyjściu z samochodu uderzyła nas fala gorącego powietrza. Oczywiście prognozy pogody nikt nie sprawdził... Nadzialiśmy się na najgorętszy dzień roku. Mój ulubiony termometr na Biskupinie pokazał 34 stopnie w cieniu (2m nad ziemią, od północy, zacieniony). A ile było na asfalcie i w słońcu?
Plan: 25km w tempie około 5:40. Zaczęliśmy minimalnie wolniej, pierwsza górka, na liczniku niewiele ponad 4km. Z naszej piątki została czwórka... I tym inteligentnym facetem, który się wycofał odpowiednio wcześnie niestety nie byłem ja:(. Przebiegam jeszcze dwa kilometry i znowu muszę odpocząć. Półlitrowa butelka wody kończy się zaskakująco szybko. Mijamy paru biegaczy biegnących w przeciwną stronę. Na 10km dowiaduję się, że i tak wracamy tą samą drogą. Zatrzymuję się w cieniu drzewa i czekam na kolegów. Zawracamy i przed nami najgorszy podbieg z półmaratonu Henrykowskiego. Szybko zaczynam iść...:). Na szczęście nie jestem sam. Z daleka widzimy ludzi zbiegających w dół. Wraz z Młodym stwierdziliśmy, że nie możemy sobie robić wstydu. Ruszamy żwawym biegowym krokiem pod górę. Kiedy się mijamy z biegaczami, rzucam "Jak tam?" oczywiście głosem jak najbardziej świeżym. Widzę, że są zmęczeni tym upałem straszliwie. Znikamy za zakrętem i błyskawicznie przechodzimy w marsz:). Dobre tempo pod górę to jednak straszliwie męczy:).
Pić się nam chce straszliwie. Młody załatwił wodę od tubylca (Bardzo, bardzo dziękuję).
Wracamy marszobiegiem. Ostatnie kilometry to męczarnia. Suchość w gardle, suche usta, suchy jęzor. Dobrze, że aż tak upalne dni zdarzają się rzadko:). Nigdy wiecej...:)
We wtorek zrobiłem z Tatą 30,8km. Tempo 5:40. Robiąc kółka po parku z zaopatrzeniem w wodę nie ma dużego problemu. Wzięliśmy cztery półlitrowe butelki i zostawiliśmy na drzewach. Odkryłem w Grabiszyńskim najcudowniejsze drzewo na świecie. Przy rozgałęzieniu jest naturalna "miseczka" w której zbiera się woda. Idealne miejsce na zostawienie butelki (dwie też się mieszczą:)).
Ciekawe w przeciwieństwie do wielu biegaczy lubię biegać dłuższe wybiegania na pętlach:).
W lipcu aż 227,1km. Całkiem sporo jak na gościa, któremu wydaje się, ze biegowo się totalnie "obija".
Wczoraj miałem dzień konia, najpierw zrobiłem dwa powtórzenia więcej hantlami, a potem w końcu miałem siłę przeprowadzić jakiś delikatny trening szybkościowy. 15,9km z pięcioma przyspieszeniami kilometrowymi, odpowiednio w 4:25, 4:32, 4:15, 4:14, 4:21. Będę żył:)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Andrzej7 (2012-08-06,22:04): Ty i pozer? Dawałeś radę na tym treningu, nawet dogoniliście nas .Pewnie ukrywasz prawdziwą formę.Ale poznałeś już kawałek trasy Półmaratonu Henrykowskiego.
|