2012-03-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| życie jest krótkie, bieganie czyni go dłuższym (czytano: 823 razy)
01.03 czwartek
Bieganie zawsze wydawało mi się sportem nieosiągalnym ze względu na astmę. Po kilku metrach biegu zaczynałam tracić oddech, serce łomotało jak szalone i rozpaczliwie szukałam mojego inhalatora. Oczywiście przerywałam bieg. W zeszłym roku pod wpływem brata Gerarda zaczęłam biegana Nartach biegowych. Oczywiście astma nie odpuszczała, ale brałam „wziewkę” i biegłam dalej i o dziwo duszność przechodziła, wydłużałam dystanse i prędkość i cieszyłam się, że z dnia na dzień narty stają się radością a nie męką . Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Ludzie marzyli o rychłej wiośnie, a ja żałowałam, że stopniał śnieg. Ale na kontynuowanie biegu, już bez nart nie odważyłam się.
Od kilku lat marzyło mi się, żeby w pierwszy dzień Nowego Roku wejść na Kopę Biskupią, to taki lokalny zwyczaj, a może przesąd „ kto w ten dzień zdobędzie górę, ten będzie miał siłę na cały rok. Wyciągnęłam męża, ciężko było. Wystraszyłam się, że moja kondycja jest taka słaba. Ale fakt, żę zdobyliśmy górę i w dodatku wspaniale spędziliśmy pierwszy dzień roku, nie za stołem, nie przed telewizorem, sprawił, że nabrałam ochoty na zmianę mojego trybu życia. Odkurzyłam step erek, kupiłam program do ćwiczeń na PS3, w styczniu schudłam na tyle, by zacząć ubierać przyciasne wcześniej ciuchy. Niestety śnieg nie dopisał, udało mi się pobiegać na nartach tylko dwa razy, ale pomyślałam, że jeśli mogę biegać na nartach, dlaczego nie na własnych nogach. Pierwszy bieg naokoło jeziora Dębowa to był koszmar, co kilka metrów stop, wziewka , ale po 50 min udało mi się pokonać dystans. Z dnia na dzień coraz rzadziej przystawałam, Oxis brałam tylko przed startem, no i coraz bardziej podobało mi się bieganie. Mąż także dołączył chodząc z kijkami, nawet pies nam towarzyszył. Wytyczyłam też trasę w pobliskim lesie, biegając już prawie regularnie, codziennie, nawet w 15 stopniowym mrozie. Astma czasem atakowała, ale już nie tak panicznie bałam się utraty oddechu i kiedy pokonałam już pierwszy kilometr, pozostałe 4 km nie sprawiały mi większego problemu. Zaczęłam sprawdzać czas, z 50 min na dystansie 5 km doszłam do 33 min na dystansie 5,5 km. Zmieniła się moja postawa w czasie biegu, coraz częściej podnosiłam głowę, prostowałam plecy, wydłużałam krok . Zaczęłam szukać wskazówek w Internecie na portalach dla biegaczy, nauczyłam się obserwować reakcje ciała. Bieg stał się rodzajem mojej codziennej medytacji, zrozumiałam Foresta Gumpa, który pewnego dnia postanowił biec i biegł, po prostu biegł. W czasie biegów zrodził się pomysł żeby zacząć notować treningi, zapisywać uwagi, czyli obserwować swój własny rozwój. Naprawdę jestem ciekawa dokąd dobiegnę
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |