2011-11-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I juz po maratonie (czytano: 920 razy)
minoł pierwszy start zagraniczny w maratonie ,trafiło to na Dublin w Irlandii, pogoda przywitała nas słoneczna i myslałem ze tak bedzie podczas biegu, i tu pierwsze rozczarowanie,w dniu startu wszystkie pory roku ale po 8 milach biegu ujrzałem słoneczko,zrobiło mi przyjemnie nabrałem checi do życiówki super sie biegło ,ale ta radosc nie trwała długo,zaczeły się długie krete podbiegi,zerwał się mocny wiatr i zaczeło padac,ciasno było na trasie masa ludzi,mijałem nawet numery powyzej 17400 biegło się ciężko,inne cisnienie niż unas ,mozny wiatr powyzej 30km/h,ale jako¶ szło az do 30km kiedy to ujrzałem przed sob± baloniki z napisem 3;45,lekko zaczełem przyspieszac i juz się cieszyłem ze uda sie zrobic zyciówkę i nastapił długi podbieg na 32 km i staało się to czego sie najbardziej obawiałem ,mocne bolesne skurcze łydek nie pomagay maszae nic tylko zejsc z trasy,ale to było by przykre pozostało tylko niecałe 10km do mety wiec zwolniłem i tak na pół gwizdka się męczyłem az do 38 km,a tam na 38 km dobiła nas mocna ulewa i trwała moze przez godzine ,ulewa poł±czona z wiatrem dała sie mocno we znaki ale resztkami sił dotarłem do mety Maratonu [42,660]tak pokazał mi i nie tylko mnie zegarek.czas mógłby być lepszy ale i tak jestem zadowolony i szczesliwy z pierwszego startu zagranicznego i ze udało mi się pokoac,w tak trudnych warunkach nie lekki maraton,ale umówiłem sie z bratem ze jesli tylko zdrowie dopisze to w przyszłym roku postaram się lepiej go pobiec,
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu taduuu (2011-11-06,18:49): wielkie gratulacje, witamy spowrotem :)
|