2010-11-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| AMSTERDAM (czytano: 1580 razy)
Wyjazd do Amsterdamu planowałem od roku.Od początku wiadomo było,że jedziemy całą rodziną.Zapisy po numer startowy to początek roku kalendarzowego a więc bardzo wcześnie tłoku nie ma,wpisowe 59 Euro.Najtańsza forma dojazdu to własne auto najlepiej "na gaz",pamiętać trzeba tylko o redukcjach do tankowania,innej w Niemczech,innej w Holandii.Noclegi także należy zamawiać jak najwcześniej ponieważ im później tym niestety drożej.My nocujemy 30 km.od Amsterdamu,ale dojazd nie stanowi problemu jadąc prawdziwą autostradą.Na dwa tygodnie przed startem pocztą otrzymuję wszelkie pomocne informacje,dotyczące maratonu.W sobotę odbieram numer startowy oraz ładną orginalną koszulkę Mizuno sponsora biegu.Expo fajne,ale bardzo drogie.Niedziela wita nas przymrozkiem,jest chłodno i dość wietrznie.Auto parkujemy na wskazanym przez organizatorów miejscu,w pobliżu startu.Start na zabytkowym stadionie olimpijskim,jest chłodno,ale atmosferę podgrzewa głośna muzyka.Tuż przed startem rozlagają,się dźwięki "Rydwany ognia" Vangelisa,wraz z tumultem licznych kibiców wybiegamy na trasę maratonu.Początek biegu wije,się ulicami poprzecinanymi licznymi kanałami,następnie biegniemy wzdłuż rzeki Amstel.Półmetek wypada pomiędzy rzeką a rozległą łąką prawdziwa holenderska ekologia.Powrót do miasta zwiastują coraz liczniejsi kibice.Biegniemy wśród pięknych kamieniczek przez piękny Vondelpark do mety na tartanie Olimpisch Stadion.Z prysznicu i masażu korzystam w pobliskiej hali.Jedyne czego brakuje,to chyba piwa,przecież trasa biegu wiedzie obok browaru Hainekena.Ten element uzupełnimy na kwaterze świętując wynik 3:24 w maratonie.Amsterdam to piękne miasto z licznymi atrakcjami,maraton jest jednym z nich naprawdę godnym polecenia.Irek.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |