2010-01-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Podsumowanie biegowego 2009 roku (czytano: 407 razy)
Nie jest łatwo podsumować to, co wydarzyło się w 2009 roku w kilkudziesięciu zdaniach, tym bardziej gdy owe wydarzenia zmieniły sporo w moim życiu. Ubiegły rok minął pod znakiem biegania i debiutów na dystansach od 5km do 42.195 km, a to na długo pozostaje w pamięci. Już w styczniu udało mi się wystartować w biegu WOŚP, Pucharze Bielan i Biegu Wedla. To była też moja pierwsza styczność z osobami o których czytałem na Maratonach Polskich, które podziwiałem, zazdrościłem wyników i przynależności do braci biegowej. Już wtedy bardzo chciałem być jednym z Was, jednak los ciągle rzucał mi kłody pod nogi. Luty i marzec to praktycznie brak biegania, za to ustanawiałem kolejne rekordy w odwiedzinach lekarzy i przyjmowaniu co raz to nowych antybiotyków. Byłem bliski rzucenia w najciemniejszy kąt wszystkich moich planów biegowych, zewsząd słyszałem, że nie nadaję się do biegania. Może właśnie z przekory nie poddałem się i z początkiem kwietnia wróciłem do biegania. Zacisnęłem zęby i z uporem maniaka pokonywałem kolejne kilometry na moich tarchomińskich trasach biegowych. W połowie kwietnia zadebiutowałem na dystansie 10km (Bieg dookoła ZOO) i od tamtego startu wszystko potoczyło się dla mnie tak jak sobie to zaplanowałem. Kolejne starty i kolejne debiuty na 15 km (Mińsk Mazowiecki) i 21,097 (Rudawa). Zbierałem doświadczenia i poznawałem wielu ciekawych ludzi. I po każdym z takich startów mój głód na bieganie był jeszcze większy. Kolejne wyzwania pomimo ciągłej walki z zapaleniami gardła i zatok (które teraz wygrywałem bez odwiedzin u lekarzy). Niezapomniany Jarosławiec i bieg po plaży i kolejne starty sprawiły to, że zapragnełem zmierzenia się z dystansem maratonu. I ten cel udało mi się zrealizować. Czas jaki uzyskałem dla wielu z Was jest zapewne marnym osiągnięciem, ale zwazywszy na wiele okoliczności jestem z niego DUMNY. To MÓJ BIEG I MOJE ZWYCIĘZTWO jak głosi pewne hasło. Tylko ja wiem ile kosztowało mnie to wyrzeczeń, pracy i walki z samym sobą. Maraton Warszawski na zawsze pozostanie w mojej pamięci właśnie za sprawą tego debiutu i nawet jeśli w przyszłości będę poprawiał wyniki na tym dystansie to i tak będzie to najważniejsze wydarzenie w mojej biegowej przygodzie. Nie łatwo jest coś wziąść mając to coś na wyciągnięcie ręki, walczyć i wygrywać z samym sobą i przeciwnościami to jest to!!! Szkoda, że moja mama nie mogła tego zobaczyć:-(
Rok 2009 ukończyłem z:
- 1719 przebiegniętymi kilometrami
- 26 startami (1 maratom, 3 półmaratony, 2 razy 15 km, 9 startów na 10 km, 6 zawodów na 5 km i 5 innych dystansów)
- nowymi znajomościami (Gosia, Basia, Bożenka, Ola, Kasia, Marysia, Paweł, Mariusz, Piotrek, Maciek, Michał, Adam, Mateusz, Krzysiek i wielu, wielu innych - dzięki za to że jesteście).
I jeszcze na koniec jedno spostrzeżenie. Gdy zaczynałem biegać na Tarchominie biegało już sporo osób, jednak to co teraz obserwuję to aż serce rośnie. Bez względu na porę dnia mijam dziesiątki biegaczy. To też dodaje skrzydeł - każdy przyjazny gest i pozdrowienia na trasie wyzwalają we mnie większą cheć do pracy. Dla tych wszystkich nieznajomych także wielkie podziękowania.
Na fotce moje trofea a.d. 2009
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2010-01-03,22:35): Mój debiut maratoński również w Warszawie wypadł...i nabiegałam grubo powyżej 4 godzin..i również dumna jak paw łaziłam...Gratuluję pokonania własnych słabości...Miło było Ciebie poznać...w Jarosławcu prawda??? :)) ZBYSZEK1970 (2010-01-04,07:45): Tak Marysiu miałem przyjemność zamienić parę słów z Tobą po Biegu w Jarosławcu i podglądać Twój trening dzień wcześniej;-) Wszystkiego najlepszego w 2010 roku:-) Kkasia (2010-01-08,23:40): fantastycznie! ale się będzie działo u Ciebie w 2010! nie nadążę...
|