2009-10-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Niepodległości (czytano: 1395 razy)
Dwa tygodnie po Maratonie podobno "niesie...". Dzisiaj pojechałam to sprawdzić.
Razem z Jankiem i Januszem wyruszylismy z Oleśnicy o godz. 9.00 na podbój Ostrowa. Miałam jechać wolno, ale droga sucha, pogoda piękna, więc byliśmy dużo przed czasem . Spory zapas czasu wykorzystaliśmy na tzw. "szwędanie się" po Ostrowie. Janek co chwilę spotykał znajomych i zamieniał z nimi kilka słów, Ja rozpoznawałam twarze ludzi, których kiedyś już widziałam na tej, czy innej imprezie biegowej . Jeszcze raz przekonałam się, jak przyjemnie jest "być w grupie" ludzi , którzy mają podobny pomysł na życie.
Ale nie o tym chciałam pisać.
Miałam napisać, czy niesie,,,czy "nóżka podaje".
Otóż.... nie n i e s i e..., nóżka co prawda całkiem podawała, bo życióweczkę nabiegała, ale...było ciężko!
Pierwsze okrążenie zaczęliśmy ostro:-) Janusz jak zwykle pełen wiary w moje możliwości, dodaje otuchy, pociesza, że dam radę, kontroluje tępo. Moim zadaniem jest biec i oddychać. Biegnę więc i oddycham (ziajam, sapię, dyszę, ale cały czas biegnę).
Zaczynając drugie okrążenie łapie mnie kolka, potem puszcza, znowu łapie i tak już do końca.
Od Janusza dowiaduję się, że jest pięknie, lecimy na życiówę (oczywiście moją!!!). Więc lecimy, jak się później dowiaduję w tępie 5:13 - Jezzzuuuuuu....
Trzecie okrążenie... oddychać!!!...oddychać!!!... oddychać!!!...
Zaczynając ostatnie kółko, czuję mój żołądek w okolicach migdałków. Pomyślałam , jest dobrze, biegnę tak jak miałam biec tzn:" żeby wypluć flaki" (przepraszam tych bardziej wrażliwych).
Do mety dobiegłam dając z siebie wszystko. Mam poczucie dobrze spełnionej roboty, mam piękny medal, czas 00:52:10, to najlepszy mój wynik w biegu na 10 km.
Chciałabym myśleć, że zawdzięczam to tylko sobie, ale mówiąc między nami dzisiaj Ktoś bardzo, bardzo mi pomógł...pożyczając niebieską czapeczkę (oczywiście!) :-)))
Dziękuję pacemakerze!!!
PS. a na końcu mojego wpisu pragnę wyrazić wdzięczność koledze Jankowi M., za przejęcie sterów w drodze powrotnej i postój przy urokliwym Pałacyku Myśliwskim w Aantoninie, gdzie byłam po raz ostatni 17 lat temu i jadłam pyszne lody . Piękne wspomnienie!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora dyzio1t (2009-10-26,18:46): Najważniejsze że poprawiona życiówka,reszta się nie liczy o bólu zapomnisz pozostanie radość i duma z dobrze wykonanej roboty.DY. szunaj (2009-10-26,21:03): Zawdzięczasz to tylko i wyłącznie SOBIE ,przecież ten zając CIĘ na plecach nie dżwigał
pozdrawiam
|