2009-10-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Uniejów 18.10.2009 (czytano: 260 razy)
Równo rok temu wystartowałem w zawodach po raz pierwszy. Od tamtego dnia wystartowałem w zawodach 25 razy, systematycznie poprawiając wyniki i zwiększając dystans począwszy od 4,2 km do maratonu. Poznałem sporą grupkę fajnych ludzi, mniej lub bardziej zakręconych w temacie biegania. Przeżyłem sporo miłych chwil przed, na i po biegowych trasach. Tym bardziej cieszyłem się na myśl o starcie właśnie 18.10.2009 w Uniejowie.
Wyjazd wcześnie rano z Warszawy w towarzystwie Bożenki, Adama i Michała. W Uniejowie jesteśmy ok. 11.00, odbieramy pakiety startowe i idziemy zwiedzać miasto. Oglądamy trochę trasę na której za moment pobiegniemy, obowiązkowo docieramy na zamek. Czas mija szybko na robieniu zdjęć i szwendaniu się po Uniejowie. Na niecałą godzinę przed startem (był o 13.30) wracamy i przygotowujemy się do startu. Rozgrzewka z powodu niskiej temperatury częściowo na hali sportowej a potem bieg na start, który usytuowany był na uniejowskim Rynku. Ustawiamy się z Michałem w środku stawki i czekamy na wystrzał z XVI-wiecznej armaty. Tak, właśnie taką atrakcje zapewnili tego dnia zawodnikom organizatorzy. Pada strzał i ponad 400 osób rusza na trasę. Śmialiśmy się potem, że przez te 10 km zwiedziliśmy najciekawsze miejsca w Uniejowie. Pierwszy kilometr udaje się zrobić w 4:30 co jest dobrym wynikiem zważywszy na tłok na trasie przez kilkaset pierwszych metrów (trasa miejscami była dość wąska), kolejne dwa kilometry trzymamy z Michałem tempo i przy tabliczce z 3km mamy na stoperze 13:30. W głowie pojawia się myśl, że jest w końcu szansa na złamanie tych 50 minut na dyszkę. Mimo mojego kiepskiego samopoczucia na trasie (kaszlącego gościa na pewno zapamiętało towarzystwo biegnące nieopodal mnie) staramy się biec kolejne kilometry w granicach 5 min/km. Na półmetku mamy czas 23:37. Do ok. 7 kilometra udaje nam się utrzymywać zakładane tempo. Potem zaczyna spadać. Okolice zamku i wąskiej kładki na Warcie, po której następuje krótki podbieg po schodkach to najgorszy odcinek naszego biegu. Na szczęście nie poddajemy się a widok mety motywuje nas do żwawszego finiszu. Meta i czas 48:46 (netto 48:36) to dla mnie najlepsza nagroda za rok bieganka. Gdybym jeszcze znalazł sposób na moje gardło. Ale nie ma co gdybać, na mecie radość i gratulacje od Michała, który po dobrym finiszu uplasował się kilka pozycji przede mną. Odbieramy ładne medale i nawadniamy się gorącą herbatką. Czekamy na Bożenkę i udajemy się do szatni. Potem ciepły posiłek i biegniemy na ceremonię dekoracji najlepszych zawodników, po której następuje losowanie nagród wśród wszystkich biegaczy. Los tym razem uśmiechnął się do Bożenki i do mnie. Kolejna miła niespodzianka w postaci torby sportowej. Na tym jednak nie koniec atrakcji. Po oficjalnym zakończeniu zawodów, spora część biegowej braci udała się do Uniejowskich Term (organizatorzy zadbali o to by każdy wyjechał z Uniejowa w jak najlepszych humorach dodając do pakietów startowych bilety na kompleks basenów). Kąpiel w ciepłej solankowej wodzie oraz wizyta w saunie pozwoliła zrelaksować się przed podróżą powrotną do Warszawy. Do Uniejowa jednak jeszcze wrócę, może już za rok…
Na fotce start na uniejowskim rynku
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2009-10-21,12:25): 25 startów??? Ładnie się rozkręciłeś..Gratuluję:))) Isle del Force (2009-10-21,13:35): To już kwestia dni kiedy będę oglądał Twoje plecy w biegu. fog (2009-10-21,17:31): Jestem pod wrażeniem...! Gratulacje! :) Kkasia (2009-10-22,14:48): jeszcze raz gratulacje!!! znów znajduję podobieństwa - mi też właśnie stuknął roczek startowy - dokładnie 18 pażdziernika!!Oj, chyba czas na podsumowania...
|