2009-09-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 31 Maraton warszawski - debiut (czytano: 312 razy)
Udało się! Pierwszy maraton zaliczony. Może w nienajlepszym czasie (4:31:49 brutto/4:29:12 netto), ale liczy się dla mnie to, że dałem radę! Biegnąc po raz pierwszy taki dystans niczego nie można być pewnym. Dlatego tez podchodziłem do swojego pierwszego maratonu z duzym respektem. Pierwsze kilometry biegłem tak jak sobie zaplanowałem w tempie ok 6 minut na kilometr i udawało mi się to tempo utrzymywać do ok. 27 kilometra. Potem (chyba za wczesnie) zaczeła się dla mnie "ściana". Czułem się tak jakby ktoś odłączył mi zasilanie. Tempo było coraz mniejsze, za to wizyty w punktach nawadniania i odświeżania coraz dłuższe. Na własnej skórze doswiadczyłem prawdziwości powiedzenie, że maraton zaczyna się dopiero o 30 kilometrze. Od 32 kilometra staram się znowu walczyć i przyspieszać, ale z marnym rezultatem. Dopiero przed ok. 35 kilometra tuż przed wbiegnięciem do tunelu łapie znowu jakiś sensowny rytm (pomaga mi w tym grupa z peacemakerem na 4:30) i utrzymuje go przez ok 3 kilometry. Potem znowu dołek na podbiegu przy Cytadeli i lekka pobudka przy stadionie Poloni. Na szczęście to ostatnie kilometry, na których łatwiej o przełamywanie własnych słabości. Powrót na starówkę dodaje skrzydeł. Tutaj ludzie kibicują najlepiej. Na ostatnich metrach na Krakowskim Przedmieściu udaje mi sie zrobić ok 200 metrowy finisz. Meta i odbiór medalu. Jestem szczęśliwy! Udało się przebiec mój pierwszy maraton, pomimo nie najlepszych przygotowań i wyrzeczeń. Dziś, dzień po maratonie przyjemnie bolą nogi, gorzej niestety z infekcją gardła. Niestety dystans 42,195 bezlitośnie obnaża wszelkie słabości, a tych miałem niestety kilka. W bieganie dystansów do półmaratonów jakoś daje się organizm oszukiwać, ale nie tutaj. Dzień po wiem więcej i paradoksalnie mam większy zapał do pracy (wiedząc, że rezerwy są i to duże). Na wiosnę postaram się w Pradze lub Krakowie zrobić użytek z nabytych w Warszawie doświadczeń.
Zdjęcie z okolic 7 km - wygladam tu jeszcze całkiem świezo:-) /nr 6572/
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2009-09-28,08:53): Wielkie gratki....teraz pewnie nieco mniej się dziwisz....że mogłam chcieć przebiec te swoje 101 maratonów:))) ZBYSZEK1970 (2009-09-28,08:56): Ja się Tobie Marysiu nie dziwię wcale - ja Cię PODZIWIAM!! Isle del Force (2009-09-28,20:41): W dalszej części trasy też byłeś świeży. ZBYSZEK1970 (2009-09-28,21:08): Tak, w dużej mierze dzięki licznym punktom odświeżania:-))) Kkasia (2009-09-29,08:43): gratulacje! to jest COŚ! WIELKIE COŚ! Kkasia (2009-09-29,08:49): ja też tak chcę...widzisz, juz Ci ktoś zazdrości, więc rezultat naprawdę świetny. Pokonałeś drania! a jak teraz się czujesz? ZBYSZEK1970 (2009-09-29,09:09): Dziękuję bardzo:-) A czuję się nad wyraz dobrze. Trochę bola nogi ale nie demonizował bym tego, to raczej moje zaniedbanie bo z tej euforii o pobiegowym rozciaganiu zapomniałem. fog (2009-09-29,12:10): No tak, rozciąganie...:) ja też o nim zapomniałam i dziś ledwo chodzę...;)
|