2008-12-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sezon 2008 - podsumowanie subiektywne. (czytano: 373 razy)
To był mój pierwszy prawdziwy, pełny sezon biegowy. Wcześniej (od kilku lat) biegałem całkiem sporo, ale nieregularnie i to moje bieganie nie miało nic wspólnego z treningiem. Tak więc w 2008 statystycznie wyglądało to następująco:
- 2300km łącznie
- 18 startów w zawodach, a w tym:
- 3 maratony
- 3 półmaratony
- 7x10km
- 2x5km
- 3x dystans nietypowy w ramach pucharu maratonu warszawskiego, tj. 14,3km, 19km i 25km.
Tyle statystyki. Co do moich osobistych odczuć, to przede wszystkim dominuje niedosyt. To chyba dobrze, bo jest motywacja na kolejny sezon. Ten niedosyt dotyczy maratonu i półmaratonu, bo do tych dystansów przywiązuję największą wagę. Mentalnie bliżej mi do biegów długich (nawet ultra w przyszłości) niż do 10km i krótszych, no i na tychże długich biegach skupiam się w treningu. Paradoksalnie największy biegowy sukces w 2008 odniosłem na 10km, bo 2x udało mi się złamać barierę 43min. I co ciekawe nie było to poprzedzone treningiem pod 10km tylko treningiem maratońskim. Podejrzewam, że jako były wieloletni piłkarz amator, mam predyspozycje szybkościowe, choć jak już wspominałem, mentalnie wolę biegi długie.
Natomiast w przypadku maratonu mam mieszane uczucia. Niby złamałem 4godz. dwukrotnie, w Toruniu (zdjęcie) i Radomiu, ale w maratonie warszawskim, do którego byłem dobrze przygotowany, poniosłem porażkę, moją największą porażkę tego sezonu. Wynik 4:02:26 przyzwoity, ale odbiegający od możliwości i oczekiwań o jakieś 20min. I do tego ten fatalny styl, a wszystko spowodowane moimi katastrofalnymi błędami. Nie ma wyjścia, trzeba to przyjąć na klatę i nie szukać wymówek. Dystans maratoński pokazał żółtodziobowi miejsce w szeregu, hehehe..., bo już mi się wydawało, że po dwóch maratonach (jednym ukończonym i jednym przebiegniętym) wiem wszystko o tym dystansie. Po wyciągnięciu wniosków, jak się okazało słusznych, poprawiłem sobie humor w Radomiu, gdzie na koniec sezonu we wspaniałych okolicznościach przyrody i świetnym towarzystwie, nabiegałem życiówkę 3:52:08 i to na zupełnym luzie i prawie bez przygotowań. I był to znów maraton przebiegnięty, a nie ukończony. Czyli rezerwy są i wiosną zamierzam je wykorzystać.
Półmaratony natomiast biegałem w ramach przygotowań do maratonów i tak się składało, że zwykle na przeszkodzie zrobienia dobrego wyniku stawały jakieś trudności obiektywne, np. choroba, upał. Szkoda, bo bardzo mi pasuje dystans półmaratonu. W kolejnym sezonie na pewno pobiegnę ich więcej niż w 2008 i wierzę, że gdzieś warunki i moja forma się zgrają w jedną całość, skutkując jakimś satysfakcjonującym wynikiem.
Generalnie jednak nie mogę narzekać, to był przecież mój pierwszy pełny sezon biegowo-startowy. Były sukcesy i porażki, dużo się nauczyłem o bieganiu i co najważniejsze, poznałem wielu fantastycznych ludzi zarażonych biegową pasją.
Motywacji do walki w roku 2009 nie zabraknie, oby tylko unikać kontuzji.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora mazi1975 (2008-12-21,12:09): zawsze jest niedosyt ale sezon miałeś zdecydowanie in plus, szczególnie te dychy Ci ładnie powychodziły, chcąc nie chcąc:) co do połówek w 2009 to na pewno Hajnówkę uwzględnij w kalendarzu. ArtekP (2008-12-22,10:03): I owszem, Hajnówkę uwzględniam w kalendarzu jak najbardziej. Tylko, że dla mnie dobry termin to 9/10 maja lub 16/17 maja, a jak będzie 23/24 maja to nie pobiegnę niestety. Tak więc czekam na oficjalne info, pozostałe zaś starty w I połowie 2009 mam zaplanowane.
|