|
| boryna Marek
Ostatnio zalogowany 2018-07-05,16:46
|
|
| Przeczytano: 827/956134 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Łódzkie zmagania | Autor: Marek Pietrowicz | Data : 2014-04-18 | Nasza biegowa wataha już od jakiegoś czasu poszukuje solidnych wyzwań sportowych rozgrywanych w bardziej kameralnym towarzystwie. Tegoroczny czas biegów długich trzeba też gdzieś w końcu oficjalnie rozpocząć. Tym razem, przynajmniej dla części zawodników padło na łódzki maraton.
Całkiem blisko, prawie 2000 biegaczy, 42 km płaska trasa, szczęśliwa dla mnie cyfra 13, interesujący finisz w Atlas Arenie, no i nigdy tam jeszcze „biegowo” nie byliśmy. 12 kwietnia w Lusowo City wesoły samochodzik zasilili: Jola, Michał czyli Piotr, Marcin, Geniu i ja. Minutka raptem i już jesteśmy na autostradzie, a po dłuższej chwili Łódź. Po pobraniu pakietów startowych strzelamy sobie pamiątkową fotkę przy oficjalnym plakacie biegu, na którym każdy mógł również odnaleźć swoje imię i nazwisko.

Nagle jeden gość przedstawia się - redaktor Marek (kurde ja go skądś znam). Zagaja. Proponuje wywiad. Skąd jesteśmy, że tacy młodzi inaczej (?), który raz w Łodzi, itp. Takie blubry. A potem do każdego poważnie wypala. Red. Marek: Jakie są Pani osiągnięcia sportowe? Jola: W tamtym roku przebiegłam nawet 100km w Kaliszu, były też inne starty również na dystansach maratońskich oraz pielgrzymka biegowa do Częstochowy, którą wszystkim polecam.
Red Marek : Czy Pan się czegoś obawia? Marcin: Kluczowy aspekt biegania to zmiana motoryki naszego ciała ze stacjonarnej na ruchową co znacząco wzmacnia tężyznę fizyczną oraz zapobiega wielu schorzeniom układu ruchu. Jakby tak wszysce zaczęli intensywnie ćwiczyć, to Panie muszę zamykać mój rehabilitacyjny biznes. Bez dwóch zdań.
Red Marek: A co Pan może dodać? Piotr: To już blisko 15 lat jak biegam, a zacząłem tak na 40 -stkę. Szmat czasu upłynął i ciągle mnie to bawi. Dobrze mieć jakąś pasję, która też trzyma mnie w kupie. Red Marek : Pan jakiś zalękniony. Czy coś się stało? Geniu: Znowu jestem z tymi wariatami na wyjeździe. Brzuch to mnie już tak boli ze śmiechu. Ciągle tylko gadają, argumenty, dyskusje, chichy śmichy, nawet chwilowe zakneblowanie białogłowy niewiele pomogło - Panie było jeszcze gorzej. Red Marek: I co dalej? Geniu: Co mogę jeszcze dodać. No już nie mogę doczekać się kolejnego wspólnego wypadu na festiwal Sudecka 100. Ćmę jednak ciągnie do światła, że tak powiem he, he.
13.04.2013. Godzina 9.00. Sygnał startu. Ruszamy do biegu przy romantycznej muzyce z czołówki filmu „Noce i Dnie”. Tym razem bierzemy również udział w konkursie drużynowym. Liczy się łączny czas 4 zawodników, w tym jedna biegaczka jest obowiązkowa. Łatwo nie było, gdyż płaska trasa zmieniła się o dziwo w pełne długich zbiegów i podbiegów zmagania. Nasza „Drużyna Czaka” z czasami - 3:13,3:38,3:51 i 3:53 - uplasowała się na dobrej 11 pozycji wobec 16 klasyfikowanych. Pokonując dystans napotkaliśmy: pięknie odnowione Lofty, radośnie pozdrawiajacych nas kibiców uwięzionych w pokaźnych korkach samochodowych, zimny wiatr... Na koniec rywalizacji czekał tak jak zwykle upragniony finisz - tym razem jednak w zaciemnionej hali widowiskowej rozświetlonej imponującym morzem świateł scenicznych. Zostaną w nas fajne wspomnienia. Za rok wypad do Białego Stoku albo gdzieś indziej, zobaczy się. |
|
| |
|