Zastanawialiście się może kiedyś nad tym, jaka jest najbardziej wyczerpująca dyscyplina sportowa na świecie? Taka, która wymaga od uprawiających ją zawodników nie tylko ekstremalnej wytrzymałości fizycznej ale także psychicznej? Jednym z faworytów do tego miana jest Backyard Ultra. Co to takiego?
Wszystkie dyscypliny sportowe mają regulaminowe ograniczenia pozwalające zawodnikom kierować się pewną taktyką. Takim ograniczeniem jest na przykład czas trwania zawodów, albo konkretne zadanie do wykonania – pokonanie określonego dystansu lub zdobycie pewnej liczby punktów. W piłce nożnej gramy dwie połowy po 45 minut, tenisiści rywalizują do dwóch wygranych setów, a maratończycy mają do pokonania 42 kilometry i 195 metrów.
A gdyby te ramy usunąć? Wyobraźcie sobie wysiłek sportowy, którego czas trwania jest nieokreślony – nie wiadomo ani jak długo będzie trwała rywalizacja, ani na jakim dystansie będzie się odbywać. To jest właśnie Backyard Ultra.
Jako dyscyplina sportowa Backyard pojawił się stosunkowo niedawno, bo zaledwie w 2011 roku. Jego pomysłodawcą jest jeden z najbardziej legendarnych biegaczy ultradystansowych na świecie – Lake Lazarus (Gary Cantrell). Na linii startu staje kilkudziesięciu zawodników, którzy mają proste zadanie – pokonać pętlę o długości 6.706 kilometra. Na pokonanie tego dystansu mają godzinę, i jeżeli któryś z nich nie zmieści się w tym limicie czasu – odpada. Po pokonaniu pętli (i równo godzinę później) ponownie wszyscy zbierają się na starcie pętli i... ruszają na nią kolejny raz. Zawody trwają aż do momentu, gdy pozostanie już tylko jeden zawodnik zdolny do wyruszenia na następne okrążenie.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie jest to nic trudnego. Idąc szybkim marszem każdy jest w stanie pokonać w godzinę około 6 kilometrów: wystarczy więc tylko przetruchtać niewielki odcinek pętli aby zdążyć bez wysiłku na metę. Jednak piekło polega na tym, że trzeba zrobić to wielokrotnie.
Wyobraźcie sobie taką sytuację: czterdziestu bokserów walczy w formule "każdy z każdym" przez nieokreśloną liczbę krótkich, 1-minutowych rund: do każdej kolejnej rundy dopuszczeni są wszyscy, którzy są w stanie po 15 sekundowej przerwie ustać na nogach. Walka toczy się tak długo, aż na ringu zostanie tylko jeden zawodnik. To jest właśnie Backyard Ultra.
Wyobraźcie sobie mecz piłki nożnej rozgrywany nie 2x45 minut, ale trwający do momentu aż jedna z drużyn osiągnie wylosowaną wcześniej przez sędziów – i nieujawnioną zawodnikom - przewagę w liczbie strzelonych bramek. To jest właśnie Backyard Ultra.
Wyobraźcie sobie bieg, w którym rywalizujecie z doskonałymi zawodnikami, ale nie wiecie jak długo ten bieg będzie trwał, ani jaki dystans jest przed Wami. To właśnie morderczy, niepowtarzalny, zamieniający uczestników w prawdziwe zombi - Backyard Ultra!
Lake Lazars - twórca Backyard Ultra
To jednak dopiero początek wyzwania. Przystępując do takich zawodów należy uświadomić sobie pewne nieoczywiste na pierwszy rzut oka realia: nawet w przypadku najdłuższych biegów ultradystansowych psychikę zawodników wspiera wiedza o tym, ile zostało im kilometrów do mety. Uczestniczący w biegu na dystansie 100 kilometrów zawodnik - nawet przechodząc ciężki kryzys - w każdym momencie rywalizacji wie, ile kilometrów pozostało mu do mety.
Zawodnicy uczestniczący w niezwykle wyczerpujących biegach 24-godzinnych i czy nawet 48-godzinnych (w tym przypadku wygrywa osoba, która przebiegnie w zadanym czasie najdłuższy dystans) także wiedzą, ile czasu zostało do końca wysiłku. Natomiast uczestnik Backyard Ultra w żadnym momencie trwania zawodów nie wie, czy do końca została mu godzina - czy może jeszcze 200 kilometrów...
Długość pętli - owe 6706 metrów – nie jest przypadkowa. Jest to najbardziej perfidna, podła i podstępna długość odcinka, jaką można było ustalić. Po pierwsze: nie da się takiego okrążenia przejść – trzeba biec. Po drugie: zupełnie nie radzą sobie z tym dystansem szybcy zawodnicy, którzy mogą go pokonać bez trudu choćby w 30-minut. Co z tego, że szybko zameldują się na końcu okrążenia - skoro za karę będą musieli czekać do pełnej godziny na gong oznaczający start do kolejnej pętli? W tym czasie ich organizm wychładza się, sztywnieje, tak to mówią fachowcy – betonuje. Zamiast odpoczynku w momencie startu do kolejnego okrążenia nie są w stanie ruszyć nogą.
Niewiele lepiej mają Ci, którzy dobiegają do mety w czasie 45-50 minut. Te kilka minut zapasu to za mało, by zregenerować siły. Co ważne - zawodnicy mogą korzystać z pomocy asystentów wyłącznie w strefie mety – w czasie pomiędzy ukończeniem pętli, a gongiem rozpoczynającym kolejną godzinę. Przez te kilka chwil muszą zjeść, uzupełnić płyny, pójść do ubikacji oraz... przespać się. Wszelkie wsparcie może być udzielane tylko w tym jednym miejscu; trenerzy i serwisanci mają absolutny zakaz poruszania się po trasie.
Napisałem, że długość pętli nie jest przypadkowa: gdyby była dłuższa (albo czas na jej pokonanie krótszy) to zawody szybko by się zakończyły. Jednak dystans 6706 metrów gwarantuje, że najlepsi będą walczyć na trasie przez... wiele dni. Nawet na skraju wyczerpania człowiek wciąż jest w stanie pokonać kolejne 6.7 kilometra w godzinę.
Teoretycznie najrozsądniejszą taktyką jest utrzymanie równego tempa, które pozwoli dobiec na koniec pętli na 2-3 minuty przed czasem. Ale to taktyka szalenie ryzykowna: jakiekolwiek przypadkowe opóźnienie – choćby rozstrój żołądka czy potknięcie się na trasie – zaprzepaszcza wielogodzinny wysiłek: spóźnisz się o 10 sekund na linię i nastąpi dyskwalifikacja. W efekcie na każdej pętli, co godzinę, zawodnicy muszą od nowa podejmować ryzyko: jaką przyjąć taktykę? Inaczej biegnie się w dzień, inaczej w nocy. Inaczej w południe gdy świeci słońce, a inaczej kiedy zawieje silny wiatr. Jeden najmniejszy błąd i kończysz z zawody.
Lake Lazarus nie byłby sobą, gdyby poprzestał na tych prostych zasadach. Uznał, że w przypadku słabej obsady zawodów każdy mógłby zostać zwycięzcą Backyard Ultra już po kilku okrążeniach - a to nie byłoby wg niego zbyt w porządku. Lazarus podzielił więc zawody na trzy rangi: bronze, silver oraz gold. Backyard Ultra Bronze rozgrywane są w każdym kraju nie więcej niż kilkanaście razy do roku; zwycięzcy tego wstępnego „etapu” zyskują prawo startu na zawodach rangi Silver. Silver to coś w rodzaju mistrzostw danego kraju – tutaj już praktycznie nie ma amatorów, sami twardziele: niezniszczalni potrafiący biec dziesiątki godzin. Świętym Graalem są zaś zawody Backyard Ultra Gold – odbywają się one raz na dwa lata w USA, na ranczu Lazarusa – i są to oficjalne mistrzostwa świata. Jak pewnie zgadujecie startują tu wyłącznie zawodnicy, którzy triumfowali w krajowych zawodach rangi Silver (plus kilkudziesięciu zaproszonych przez Lazarusa zawodników z najlepszymi wynikami z listy TOP z całego świata)
Zwycięzca zawodów jest albo jeden, albo żaden. Jak to możliwe? Ze względu na regulamin wszyscy uczestnicy, którzy nie wybiegną na kolejną pętlę otrzymują w wynikach status... zdyskwalifikowanych. Nie ma więc drugiego, trzeciego czy dziesiątego miejsca. Może się jednak zdarzyć i tak, że na kolejną pętlę nie wyruszy nikt – wtedy zawody nie mają zwycięzcy.
Na trzy minuty przed pełną godziną odzywa się pierwszy gwizdek sędziów. Na dwie minuty przed – drugi. Trzeci oznacza że wszyscy poruszający się jeszcze zawodnicy muszą zająć miejsca w strefie startu; gdy wybije gong ruszają.
W przypadku jakichkolwiek problemów zawodnik praktycznie nie ma czasu na skorzystanie z pomocy medycznej. W normalnych biegach ultra-dystansowych uczestnicy wypracowują zapas czasu, który mogą przeznaczyć na sen, pomoc medyczną, odpoczynek – mają czas by przełamać kryzys. W Backyardzie te elementy tylko udają, że są – ale aby z nich skorzystać trzeba przyśpieszyć na morderczej pętli właśnie wtedy, kiedy najbardziej brakuje sił. W tej dyscyplinie nie da się zrobić zapasu.
Backyard ma jeszcze jedną ciekawą cechę: dopóki uczestniczysz w zawodach, cały czas biegniesz ramię w ramię z najlepszymi – nawet ze zwycięzcą. W zwykłym maratonie amatorzy mogą zobaczyć mistrza świata tylko na starcie – i nigdy więcej; zniknie on im z oczu za pierwszym zakrętem. W rywalizacji Backyard Ultra cały czas biegniemy z najlepszymi zawodnikami świata łeb w łeb – oni biegną obok Ciebie. Tyle tylko, że Ty odpadniesz z rywalizacji za kilka godzin, a oni będą biegli jeszcze przez wiele dni.
I tak dochodzimy do najważniejszego pytania: ile trwają takie zawody? Gdy przemnożymy długość pętli przez dziesięć godzin rywalizacji - wychodzi nam imponujący dystans 67 kilometrów. Wydaje się Wam, że to dużo? Jesteście w błędzie – po 10 godzinach większość zawodników wciąż jest na trasie. Na zawodach rangi Silver pierwsze poważniejsze ubytki wśród rywali zaczynają się dopiero w drugiej dobie biegu, czyli po pokonaniu ponad dwustu kilometrów. Organizatorzy zobowiązani są przygotować strukturę biegu (zabezpieczenie trasy, obsługa medyczna, zespół sędziowski itd.) na minimum 72 godziny. Najlepsi zawodnicy na świecie potrafią biec w okolicach 100 godzin - pokonany dystans liczy się wtedy w setkach kilometrów.
Oto kilka ważniejszych wyników z Polski i świata:
1. Mistrz Polski 2022 Piotr Łuszcz - 37 pętli (248 km)
2. Rekordzista Polski - Patryk Świętochowski - 45 pętli (301,770 km)
3. Rekord Świata Kobiet - Courtney Dauwalter, USA - 68 pętli (456 km)
4. Rekord Świata - Belgowie Ivo Steyaert i Merijn Geerts - 101 pętli (677,306 km)
Backyard Ultra to koszmar zarówno fizyczny jak i psychiczny. Raz na dwa lata Lazarus zaprasza do USA na swoje ranczo zwycięzców zawodów rangi Silver z całego świata – rok temu było to 80 zawodników, za rok będzie to już grubo ponad 130 uczestników – gdyż w tylu właśnie krajach rozgrywane są mistrzostwa w tej niewiarygodnie ciężkiej, nowej dyscypliny sportowej (80 krajów plus najlepsi z listy At-Large). Ile dni będzie biegł zwycięzca? Nie wiadomo. Wiadomo tylko jedno – będzie musiał biec tak długo, aż wszyscy inni zostaną zdyskwalifikowani. A potem musi ukończyć jeszcze jedno okrążenie.
Backyard Ultra pojawił się niedawno także w Polsce. Tę dyscyplinę sprowadził do naszego kraju Paweł Żuk (Stowarzyszenie Sportowe Polskie Ultra) – ekstremalny biegacz, który wsławił się między innymi zajęciem 2 miejsca na organizowanym w Grecji biegu na dystansie... 5 tysięcy kilometrów (5000 km). Jeżeli macie nierówno poukładane w głowach, to także w Polsce możecie spróbować swoich sił w takim biegu. Oto terminy imprez:
1. Backyard Ultra Sowi - 26 maj 2023
2. Bakcyard Ultra Polska - Jabłonna (mistrzostwa Polski) - 21 lipiec 2023
3. Backyard Ultra Radomsko - 25 sierpnia 2023
4. Bakcyard Ultra Rospuda - 29 wrzesień 2023
5. Backyard Ultra Warmia - 29 marzec 2024
Ze względu na specyfikę rywalizacji pula miejsc na każdych zawodach jest bardzo ograniczona; zwykle jest to kilkudziesięciu zawodników, z czego znaczną część stanowią rywale zagraniczni zaproszeni przez organizatorów. Jeżeli chcecie wystartować w jakimś biegu rangi Silver – nie zostaje Wam nic innego jak wygrać któryś z biegów kategorii Bronze.
Gotowi zmierzyć się z piekłem w swojej głowie?
Zainteresowanych zapraszam do śledzenia grupy na fb poświęconej tej dyscyplinie sportu - facebook.com/BackyardUltraPolska
Zapraszamy także na strona globalną zarządzaną bezpośrednio przez Lazarusa na której znajdziecie kalendarz biegów Kackyard Ultra rozgrywanych na całym świecie - backyardultra.com
Zdjęcia: Aneta Mikulska. Patrzę Kadrami. |
| | Autor: Arti, 2023-05-19, 21:42 napisał/-a: Pięknie, można biegać do oporu ;) | | | Autor: Jarek42, 2023-05-22, 16:05 napisał/-a: Jaki tam najbardziej ekstremalny. Nie widzę granicy w wymyślaniu przez ludzi ekstremalnych wysiłków. Granicą jest chyba tylko śmierć. | |
| |
|
|