W sobotni wieczór 22 czerwca zawędrowaliśmy do Serbii, by pobiec kolejny maraton w ramach naszego projektu 201races.com, czyli próby przebiegnięcia maraton w każdym kraju świata. Maraton odbywał się w północnej Serbii, a więc tej najbliższej geograficznie naszemu krajowi - w blisko trzystu tysięcznej miejscowości Novy Sad. Nie jest to jakaś imponująca odległość, przykładowo z Katowic do Nowego Sadu jest niecałe tysiąc kilometrów - czyli zupełnie porównywalnie z wyjazdem do Chorwacji.
Właśnie ze względu na odległość postanowiliśmy tym razem udać się w podróż samochodem. Było to tym bardziej uzasadnione, że koszty paliwa podzielić można było na cztery, bo tak liczny był skład naszej wyprawowej ekipy. Plus oczywiście wszystkie zalety auta - całkowita swoboda planowania trasy, elastyczność, pojemność bagaży i wygoda zwiedzania Serbii - wszak maraton był jak zawsze tylko jednym z przyświecających nam celów.
O tym, co zobaczyliśmy w Serbii, jak piękny jest to kraj i ile czyha w nim na turystów niespodzianek przeczytacie już wkrótce na stronie naszego projektu 201races.com - filmy z parków narodowych, jaskiń, miast, spływów rzekami itd. będą się tam pojawiać sukcesywnie. Tutaj, jak przystało na portal biegowy - opowiemy tylko o maratonie :-)
W Serbii bieganie jest dość przeciętnie popularne - największy, rozgrywany jesienią maraton w Belgradzie może pochwalić się frekwencją w okolicach tysiąca uczestników (plus kilka tysięcy uczestników towarzyszącego półmaratonu). Dwa kolejne maratony pod względem wielkości organizowane są własnie w Nowym Sadzie - jeden w czerwcu, drugi w październiku. Startuje w nich 100-150 osób... ale frekwencje skutecznie zwiększają biegi na krótszych dystansach. W przypadku naszego maraton był to półmaraton oraz bieg na dystansie 7 km.
Czemu 7 km? To proste. Maraton rozgrywany jest wzdłuż malowniczego brzegu Dunaju, na sześciu pętlach. Maratończycy mają więc do pokonania sześć 7-kilometrowych okrążeń, półmaratończycy trzy, a lenie, dzieci i kontuzjowani lub nielubiący za dużo biegać - jedną :-)
Impreza, w naszych Polskich kategoriach zakwalifikowana byłaby jako towarzysko - parkowa. Trasa poza tym że wiedzie deptakiem wzdłuż Dunaju niczym szczególnym się nie wyróżnia. Kolorów dostaje jednak po zmroku, bo jest to maraton nocny. Start o godzinie 20:00, a o 22:00 już ciemno - wtedy trasę spowijają ciemności po których biega się... no cóż, zobaczcie sami na filmie. Nie jest jednak tak najgorzej, bo oświetlały je lampy oraz...
... oraz w naszym przypadku błyskawice! Po mniej więcej trzech godzinach biegu nad Novy Sad nadciągnęła wielka, kilkugodzinna burza z ogromnymi błyskawicami! Było wspaniale, kolorowo, mokro - naelektryzowane powietrze było idealne do biegania. Zresztą musicie to sami zobaczyć w drugiej części naszego filmu.
Czerwcowy maraton w Nowym Sadzie bardzo nam się spodobał - może nie samym poziomem organizacji do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, ale klimatem. Zresztą - cała Serbia urzekła nas właśnie koleżeństwem, gościnnością, taką atmosferą Polski lat 70-tych i 80-tych. Postanowiliśmy nawet jednemu z naszych przygotowywanych filmów z wyjazdu nadać tytuł "Serbia - jak u babci". I to będzie tytuł adekwatny do okoliczności: gospodyni, u której nocowaliśmy przez trzy dni, mimo iż z maratonu wróciliśmy na kwaterę grubo po 1 w nocy, wstała z łóżka i przygotowała nam BIESIADĘ. To też znajdziecie na filmie!
A w kolejnej naszej produkcji pokażemy Wam jak się pędzi Rakiję. Czyli bimber w bałkańskim wykonaniu :-)