2008-07-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| X Bieg o Kryształową Perłę Jeziora Narie (czytano: 605 razy)
Z Warszawy do Kretowin ruszam wraz z siostrą Joanną, która będzie debiutować na tak długim dystansie (33 km), szwagrem Piotrem, który będzie robił zdjęcia podczas biegu i siostrzeńcem Łukaszem, który będzie nam obydwu kibicował.
Jestem trochę niewyspana, ale przez to i spokojna, bez przedstartowych nerwów. Na miejscu krótka rejestracja, pomna tego, że na trasie do picia tylko woda zostawiam swój izotonik na punkty odżywcze, przebieram się, żel energetyczny do łapki, trochę rozciągania i już stajemy na linii startu. Bach! i biegniemy. Ja z Konradem z Gymnasionu, bo wydaje się, że tempo powinniśmy mieć podobne. Na pierwszym kilometrze korygujemy prędkość lekko zwalniając, bo chyba wszystkich za bardzo poniosło. Trasa przyjemna możemy sobie trochę porozmawiać. Po 12 kilometrze zaczynamy powoli połykać tych, którzy przesadzili z tempem. Tak sobie myślę - może wystarczy 1 biegacz/km, ale już przez 20-tym widzę, że dość znacznie zbliżam się do dziewczyny, którą właściwie przez cały czas miałam gdzieś tam daleko, ale jednak w zasięgu wzroku. Niech będzie - na 20-tym zamiast biegacza będzie biegaczka, taki słodki rodzynek. Ale tuż przed nią widzę kolejną biegaczkę, więc cap! drugi rodzyneczek. Nie zdążyłam się jeszcze rozsmakować, gdy przede mną trzecia. Przede mną, a właściwie już za mną. Dziwię się bardzo, bo jadę równym tempem czasami z Konradem, czasami trochę za nim, bo na podbiegach zwalniam nieco, ale luźno przyspieszam na zbiegach. Nawet nie wiedziałam, że tyle dziewczyn startuje. A tym bardziej nie wiedziałam, że tyle było przede mną. Ale już dobiegamy do punktu odżywczego w Bogaczewie, gdzie szwagier krzyczy, że jestem druga. Super. Wiem, że pierwsza jest niezłą zawodniczką i nie mam żadnych szans jej dogonić, więc nadal biegnę swoim tempem. Dopiero na 30-tym kilometrze nieco przyspieszam, a na 33-cim lecę jak wariatka po piachu prosto w dół na plażę. Z uzyskanego wyniku 2:53:31 jestem bardzo zadowolona, a na mecie wcale nie umordowana. Zanurzam zęby w słodkim arbuzie, przebieram się i idę popływać do jeziora. Podczas dekoracji okazuje się, że była druga w open, a w kategorii K36 pierwsza, więc stoję sobie dwa razy na podium, dostaję puchar, statuetki i medale. Szkoda, że siostra wyjechała wcześniej i nie poczekała na dekorację, miałyśmy dobrą okazję, żeby stać razem na pudle, bo ona w K36 była trzecia.
Po dobrze wykonanej "robocie" wyjeżdżam do Gdańska z Tomkiem i Jackiem.
fot. Piotr Dopierała
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |