2019-10-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| WILD RUN WROCŁAW 6.10.2019 R. (czytano: 924 razy)
Bieg dookoła wrocławskiego zoo trzecia edycja -mój jedyny lajtowy bieg w tym sezonie.
Mój syn biegł tu razem ze swoją narzeczoną w zeszłym roku, czego owocem był oryginalny medal z głową pantery oraz zdjęcie z zebrami, które wzbudziły moją zazdrość i były powodem mojego przyjazdu do Wrocławia. Drugi powód to pierwszy bieg rodzinny udokumentowany fotografią pobiegową z owymi zebrami w tle ( żyrafy niestety schowały się).
Pakiety Jarek odebrał dzień wcześniej–numerek z czipem, słodycze i 2 sosy w butelkach ?!
- wszystko w płóciennej torbie z podobizną wilka, widoczną również na numerze startowym, koszulce i medalu.
Dzień wcześniej po chmurno, deszcz i zimno. Na szczęście w dniu startu słońce i trochę cieplej- można od biedy biec na krótko.
Przybywamy do zoo wcześniej i zwiedzamy olśniewające Afrykarium – kompleks budynków wraz z oceanarium prezentujący zwierzęta Afryki.
Zostawiam tam dzieci i idę na rozgrzewkę ( mimo wszystko poważnie traktuję ten start, Jarek z Alą będą się rozgrzewać w trakcie biegu – ich start był niepewny ze względu na wcześniejszą kontuzję Ali i aktualne przeziębienie Jarka).
Jest szatnia w namiocie i depozyt.
Start godzina 16:30. Po 200 m, na drugim zakręcie policzyłem z niedowierzaniem zawodników przede mną w liczbie 8. Obróciłem się do tyłu i odnotowałem brak jakiegokolwiek peletonu za mną. Chyba więcej tu miłośników zwierząt niż biegaczy 😊.
Już na pierwszym kilometrze wyprzedziłem 2 zawodników i z dodatkową adrenaliną starałem się początkowo trzymać tych z przodu aby nie pobłądzić. Trasa upstrzona ogromną ilością zakrętów nie pozwalała rozwinąć prędkości.
Nawierzchnia w przewadze asfaltowa, ale również szutr, trawa i kostka brukowa.
Tracę z oczu szybszych biegaczy i staram się nie pobłądzić. Na szczęście dogania mnie na trzecim kilometrze młody zawodnik i przez 2 km biegniemy razem. W pewnym momencie musimy zaryzykować wybór drogi – uff – dobrze. Wybiegamy na koniec przed zoo i po 300 m wbiegamy na jego teren drugą bramą. Czas po pierwszej pętli niewiarygodnie dobry i już jestem pewien, że nie ma tu 10 km. Młodziak wyprzedza mnie, ale aż do końca trzymam się kilkanaście metrów za nim aż do samej mety. Ciągnie mnie skutecznie za sobą – 6 i 7 km w b. dobrym czasie 4:06 min. /km. Mam nadzieję wyprzedzenia go na finiszu, ale zajechał mnie trochę i już nie mogę szybciej. Kończę na 8 pozycji z czasem 38:16. Mój Suunto pokazuje kradzież 800 m. Za metą dziękuję młodziakowi za wspólny bieg i skuteczne holowanie 😊.
Wychodzę za bramę i przez 35 min. dopinguję wszystkich biegaczy oczekując na moje dzieci😊.
Bieg jest charytatywny – dochód na zwierzęta. Nagrody tylko dla pierwszej trójki. Bieg ukończyło 823 biegaczy.
Jeszcze nigdy nie zmieściłem się w 1%.
Nie stoimy w kolejce za jadłem – jest chłodno, my nieco mokrzy uciekamy do domu.
I ten nietypowy medal głowa wika ozdobi moją jakże liczną kolekcję ( druga linka stalowa już rozpięta).
Jeśli chcecie poczuć atmosferę biegu – poniżej link do wideo relacji z ubiegłorocznej imprezy
( Ala i Jarek na 22s.)
http://wildrun.eu/2018/10/24/wideo-relacja-2018/
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2019-10-11,08:25): Ale fajnie się poczułem, czytając Twoje zmagania :) Byłem tam z córką bodajże 3 lata temu (w Zoo:)) i próbowałem sobie wyobrazić ten bieg :) Szczytna sprawa, no i ten 1 % robi wrażenie :)
|