2018-03-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Podziemny Bieg Sztafetowy Bochnia (czytano: 1235 razy)
Po trzech latach oczekiwania w końcu jedziemy do Bochni. Wyjeżdżamy około 12:00 nie spieszy się, na miejscu jesteśmy o 18:00. Pozostały jeszcze dwie godziny. Robi się już ciemno. Dopiero o 20:00 otwierają drzwi do szybu i zaczynamy zjeżdżać dwupoziomową windą do kopalni na poziom -212m. Winda szybko zjeżdża w dół stukając o stalową konstrukcję. To pierwsze emocje. Idziemy z bagażami jakieś 500 m poziomem August do schodni, którędy kiedyś podchodziły konie. Teraz idziemy w dół po 370 schodach do komory Warzyn około 40 m niżej, tu spędzimy bez słońca, telewizji i telefonów najbliższe 2 dni. Dzisiaj zajmujemy piętrowe łóżka dla nas i przyjaciół z Torunia i idziemy po odbiór pakietów startowych do biura zawodów. Później kolacja i pogaduszki . Niepostrzeżenie robi się 1 w nocy. Rano pobudka, nerwowy tłok przy łazienkach i śniadanie. Start o 10:00. Chociaż ja zaczynam, to jednak wszyscy podchodzimy długą schodnią na poziom August, gdzie będziemy biegać i później do kaplicy, gdzie wyznaczono start. Żeby nie było tłoku w wąskim chodniku organizatorzy wyznaczyli 5 stref startowych po 15 biegaczy na strefę bo łącznie jest 65 drużyn. Z naszym numerem 53 zaczynamy z ostatniego sektora startowego ponad 500 m za linią startu. Krótkie przemówienia ,informacje techniczne i 10:05 na dźwięk syreny startujemy. Przed nami 12 godzin biegu. Ja jestem kontuzjowany, boli mnie kolano więc nie wiem ile wytrzymam. Na razie zaczynam wolno, nie ma tu GPS więc tempo trzeba wyznaczać wg stopera . Jedna pętla ma 2420 m długości . Początkowo biegniemy trochę ponad 12 min na pętlę. Ruch prawostronny, po prawej stronie tunelu jest chodnik z płyt szerokości około 1 m po drugiej stronie ułożono wąskie tory kolejki . Na ścianach jakieś rury i przewody, w sumie dość wąsko przy mijaniu. Po pierwszych 500 m dobiegamy do kaplicy. Tu ułożone są deski i na ławkach czeka dużo kibiców to jest zawodników, którzy akurat nie biegają. Przebiegamy na drugą stronę torów i znów wpadamy w ciemny tunel. Później po 50 m komora, gdzie następują zmiany sztafet i dalej 500 m chodnika . Jest coraz zimniej, w twarz wieje lodowate powietrze z chodnika wentylacyjnego. Biegnąc w tą stronę zakładam Buffa, po nawrotce przy pachołku zdejmuję go, wiatr wieje w plecy i jest znacznie cieplej. Wracamy tą samą drogą 500 m do strefy zmian i dalej 700 m do nawrotki po przeciwnej stronie tutaj jest raczej duszno i ciepło. Trasa prawie płaska z niewielkimi spadkami i podbiegami. Pierwszą zmianę robimy kolejno, żeby Janusz i Dorota poznali trasę, później przez około 1,5 godz, biegamy z Andrzejem na zmianę po jednym kółku, w sumie 8 kółek . Następnie wchodzą Dorota i Janusz. I tak do końca. Po pierwszej turze jest całkiem OK, schodzimy do komory Warzyn coś zjeść i odpocząć. Kolano nie przeszkadza. Po półtorej godziny jesteśmy w strefie zmian , kończy Janusz wybiegam na trasę ja a później Andrzej. Czuć już zmęczenie. Ustał gwar i żarty . Wszystko odbywa się w ciszy, słychać tylko wyczytywane przez spikera numery sztafet przed zmianą. Znów 1,5 godz. biegu i zmiana z Januszem i Dorotą. Schodzimy na przerwę techniczną. Czuć już w nogach po 15 km w dość dobrym tempie. Po następnych 1,5 znów wchodzimy na poziom chodnika August. To już półmetek robi się dość ciężko zaczynam czuć kolano. Tempo nadal niezłe ale czuję, że muszę zwolnić. Każda zmiana robi się coraz cięższa. Na trzeciej zmianie wyraźnie kuleję na początku, później ból jakoś ustępuje. Czwatra zmiana jeszcze gorsza, widzę, że już nie pobiegnę, kuśtykam jakoś ostatnie okrążenie i schodzę na zmianę. Minęło już 8 godzin. Ostatnie 4 godziny drużyna musi biec beze mnie. Ta sytuacja powoduje, że tempo biegu spada a zmęczenie rośnie. Wchodzę na trasę i jak mogę dopinguję kolegów. Czas płynie coraz wolniej, jednak wytrzymują do końca. Na ostatniej zmianie biegnie Andrzej. Syrena końcowa zatrzymuje go jakieś 50 m przed pełnym okrążeniem. W sumie przebiegliśmy 138.41km. Najwięcej bo 18 okrążeń Andrzej, ja 13 okrążeń +500m na starcie, średnie tempo 5:11, to świetny trening interwałowy. Schodzimy do komory Warzyn ogarnąć się. Zaraz zaczyna się impreza, która trwa do 3:00 rano. O 8:00 krótkie zwiedzanie kopalni z przewodnikiem a o 9:00 dekoracje. Ostatecznie zajęliśmy 54/65 miejsce z niewielką stratę do 50 miejsca. W sumie bardzo dobry wynik jeśli wziąć pod uwagę moją kontuzję i nasze średnie przygotowanie kondycyjne. O 12:00 wyjeżdżamy na powierzchnie i wracamy do rzeczywistości . Znów jest słońce i telefon.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Andrea (2018-03-26,23:52): Każdy w sztafecie dał z siebie wszystko!
|