2017-04-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wszystko mi volvo. (czytano: 1034 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.youtube.com/watch?v=ZgHgid4XtmU
Zawsze się zastanawiałam, jak się ludziom udaje trenować, gdy są w stałych szczęśliwych związkach. W złych to wiadomo- każdy pretekst do wyjścia to zbawienie. Ale gdy jest fajnie- to jak oni to robią?
Może normalnie potrafiłam wstać o jakiejś durnej rannej godzinie, żeby jeszcze przed pracą coś drepnąć, ale gdy obok leży ukochane ciałko i pachnie jeszcze wieczorną gorączką- to jak zmusić się do wyjścia? jak się odkleić? ja nie potrafię.
Po pracy tak samo- normalnie szybkościówki na bieżni to świetny pomysł na popołudnie, ale jeśli ma się świadomość, że w domu ktoś czeka, że można ten czas spędzić razem na tyle różnych miłych sposobów, to jak się zmusić do wyjścia? to tracenia tego cennego czasu na cokolwiek innego?
Wieczorne truchtanie to przeważnie była sama rozkosz, ale po co rozkoszować się samemu, jeśli można we dwoje?
Zawsze mnie te pytania nurtowały. I nadal nie znam na nie odpowiedzi.
Nie potrafię. I przygotowań do jesiennego maratonu wcale mi nie żal, chociaż powinnam je już zacząć. Biegałam w tym roku może 4 razy? I, co zabawne, na pewnej starej trasie, sprzed lat, w miejscu o którym nie pomyślałam, że kiedykolwiek znowu się w moim życiu pojawi. Znak od bozi? pieron wie. Jeśli tak to słaby, bo nie potrafię go zinterpretować.
Pętlę po staremu ile wlezie. Chyba to po prostu lubię. A powinnam pamiętać o wcześniejszych doświadczeniach. Nie potrafię zadbać o swoje sprawy jak należy.... no szkoda gadać.
Chociaż na innych polach odzyskuję równowagę, łapię grunt na nowo.
Pomyślałam sobie, że powinnam na nowo odnaleźć siebie. A później zapytałam- a po cholerę? dobrze mi tak, jak jest. Jeżeli zacznę w tym temacie coś kombinować, to jeszcze wymyślę jakieś głupoty. Nikomu do szczęścia niepotrzebne.
Są rzeczy które mnie gniotą.
Łoles nie żyje. Uśpiłam go w grudniu. Nic nie stygnie i nie odpływa. Skręca ciągle tak samo. Sumieniofretki gryzą okropnie. I znowu do mnie wraca ta myśl, że jeśli z fantastycznych rzeczy mogłaby ziścić się tylko jedna, to chciałabym, żeby to był Psi Raj.
A i zdarzają się chwile, gdy samą siebie zaskakuję.
Niby tyle już lat z sobą, tyle beczek soli....
Na zdjęciu słońce Peru w wersji Christmas.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga |