2016-06-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Stockholm Marathon 2016- maraton bez przygotowania. (czytano: 2062 razy)
Do Sztokholmu chciałem pojechać zawsze odkąd zobaczyłem kilka zdjęć w internecie. Choć byłem w nim wcześniej 3 razy nigdy nie miałem czasu na zwiedzanie. Opłatę startową zrobiłem na 8 miesięcy przed maratonem.Chciałem wrócić do regularnego biegania, bo tu zrobiła się już duża przerwa.Przez cały okres przygotowawczy nie mogłem się zmusić się do regularnych treningów. Spowodowane było to trochę zmianą miejsca zamieszkania, trochę zapracowaniem itp..
W ciągu tych 8 miesięcy byłem nie więcej niż 10 razy na treningach (2x10km, reszta to 2-5-6km i kilka razy rower). Ostatnie 2 tygodnie to tylko 5 i 2km. Mogę z ręką na sercu powiedzieć,że realnie rzecz biorąc nie byłem przygotowany do tego maratonu. Do końca nie chciałem jednak odpuścić, chciałem zobaczyć jakie będzie zachowanie organizmu- co będzie bolało... .
Decyzja o pojechaniu na maraton zapadła na dzień przed maratonem. Około godziny 24 byłem w Sztokholmie. Spałem w aucie, w niezbyt wygodnej pozycji, gdyż brakowało miejsca. Rano małe śniadanie w Mc Donaldzie, zakupy, wymiana pieniędzy na korony szwedzkie i wyjazd do miasteczka maratońskiego. Trzeba było się śpieszyć, bo wydawanie numerów było tylko do godz 11.00, a była już 10.45 i pokonanie około 600m w tłumie maratończyków.
Po odebraniu numeru startowego miałem około 1h na rozgrzewkę. Musiałem udać się do strefy czasowej, skąd startowałem o 12.10. Po drodze rozgrzewałem się i zobaczyłem belkę wkopaną w ziemię( taką do równowagi). Kiedyś lubiłem po nich chodzić, także i teraz nie chciałem przepuścić okazji. Zacząłem nawet tańczyć i w pewnym momencie poślizgnęła mi się noga. Nie byłem chyba wystarczająco rozgrzany, ponieważ poczułem ból i nie mogłem stanąć na tej nodze. Podbiegła do mnie dziewczyna i zapytała co się stało- wskazała mi drogę do punktu medycznego. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że nie pobiegnę. Zacząłem ją masować, rozgrzewać- trochę puśćiło.
Doszedłem do linii startu i od początku maratonu poczułem pozytywną energię. Wszyscy podnosili w górę ręce, śpiewali, klaskali.
Przed sobą widziałem balony z czasami, które zaczynały się od 5h w dół. Miałem za cel ukończenie maratonu pomiędzy 4-5h, jednak trochę mnie to przrażało... .Zacząłem bardzo wolno, ale później próbowałem trzymać tempo i przesuwałem się do przodu. Minąłem 5.00, 4.45, 4.30 4.15. Myślałem, że będzie za gorąco (start o godzinie 12.00), ale na trasie znajdowało się dużo pryszniców, które regularnie schładzały biegaczy. Pomiędzy 14 i 15km poczułem się głodny, nie miałem żeli, na stołach nie było jedzenia (jedzenie zaczęło się dopiero po 20 km). Pobiegłem do sklepu i kupiłem podwójnego snickersa i double shoot expresso caffe. W tym momencie minęły mnie balony z czasem na 4.15h. Poczułem, że energia wraca do mnie ponownie. Wróciłem i dogoniłem i minąłem balony z 4.15. Do ponownego spotkania z nimi doszło na 27km, ale wtedy widziałem je po raz ostatni. Minęły mnie także balony z 4.30h. Po 30 km skręcona noga dawała się coraz bardziej we znaki. Zacząłem łączyć bieg z marszem, przesuwałem się jednak do przodu i każdy pokonany kilometr dawał mi nadzieję, że jestem coraz bliżej celu. Dotarłem w końcu do Olimpic Stadium w Sztokholmie, ostatnie metry i wynik 4.37.28. Na tyle było mnie stać bez przygotowania z pechowo skręconą nogą. Pobiegnięcie w tym maratonie było dla mnie ogromnym doświadczeniem. Myślę, że każdy dobrze zmotywowany człowiek jest w stanie pokonać dystans maratonu bez żadnego przygotowania (samą siłą woli), ale nie mam wątpliwości,że zrobi to każdy dobrze zmotywowany maratończyk, który pokonał ten dystans wcześniej.
Stockholm Maraton uważam za godny polecenia. W swojej oprawie jest zbliżony do najlepszych polskich maratonów. Była dobra muzyka, kibicowanie, jedzenie i piwo za free, medal i kolszulka z napisem FINISHER (chyba specjalnie jak dla mnie). Jest on podobny, ale też trochę inny, bo odbywa się w Wenecji Północy, mieście , które składa się z 14 wysp, połączonych 53 mostami. Sztokholm ma bardzo piękne zabudowania, zewsząd otacza go woda i inne dary natury.
PS. Po maratonie nie czuję większych dolegliwości, oprócz skręconej nogi, która napuchła, ale powoli wraca do normy. Wiem, że jak z nogą będzie wszystko OK, to zacznę znowu biegać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |