Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [17]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Shodan
Pamiętnik internetowy
Moja droga do Maratonu

Eryk
Urodzony: 1972-11-27
Miejsce zamieszkania: Warszawa
59 / 84


2016-05-21

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Na ile kilometrów ten maraton? (czytano: 2349 razy)

 

Do końca zostały cztery minuty. Piekielnie długie cztery minuty. Oddech stawał się coraz płytszy. Miałem wrażenie, że moje płuca wypełniało nie powietrze, ale ogień. To niby „tylko” 12 minut, ale na Cooperze zawsze daję z siebie maxa. Nie ma litości. No pain, no gain. W ciągu pierwszych 6. minut było jeszcze lekko i przyjemnie, potem zaczęła się bolesna walka o utrzymanie tempa.

Potrzebowałem oderwać myśli od bieżni, wysiłku, upływającego czasu. Przypomniałem sobie rozmowę sprzed kilku dni z koleżanką z pracy, która mimo że sama nie biega, od czasu do czasu podpytuje mnie o starty w zawodach:

- Biegniesz gdzieś w ten weekend? – zagaiła podczas przypadkowego spotkania na korytarzu.
- Zapisałem się na test Coopera – odpowiedziałem.
- A co to takiego?
- Biegnie się przez 12 min i w zależności od przebiegniętego dystansu, na podstawie tabeli można sprawdzić poziom swojej wytrzymałości – wyjaśniłem z dużym uproszczeniem.
- To ile planujesz przebiec?
- Jakieś 3.400… może trochę mniej.
- Eeee… przecież biegasz maratony, to takie 3 km to mały pikuś dla ciebie – podsumowała.

Myślami wróciłem na bieżnię, ale pomimo ogromnego zmęczenia uśmiechnąłem się do siebie. Ileż to razy słyszałem od znajomych, że skoro przebiegłem maraton, to każdy krótszy wyścig mogę pobiec z palcem w… bidonie, a zawody na 10 km, to co najwyżej rozgrzewka.

Pokonując kolejne okrążenie przypomniałem sobie jeszcze jedną rozmowę z lekarzem, do którego zgłosiłem się niedawno z zapaleniem ucha. Pod koniec wizyty pan doktor wspomniał, żebym przez pewien czas unikał basenu. Profilaktycznie dopytałem, czy do biegania też są może jakieś przeciwwskazania.

- A Pan regularnie biega? – zainteresował się pan doktor
- No tak.
- Maratony też? – drążył.
- Tak, ostatnio startowałem w kwietniu, w maratonie Orlenu.
- Ale w tym na 10 km, czy w tym długim?
- W tym długim… - odpowiedziałem z pełną powagą.

Dźwięk syreny obwieścił koniec biegu. Minęło 12 min. To był krótki, ale intensywny wysiłek. Na treningach w takim tempie nie biegam nawet tysiączków. Dystans, który udało mi się pokonać był o 55 m dłuższy niż w poprzednim teście. Po krótkim odpoczynku i wyrównaniu oddechu przebiegłem sobie jeszcze zewnętrznym torem 12 treningowych kilometrów obserwując kolejne grupy mierzące się z Kennethem H. Cooperem. Stadion Skry opuszczałem w doskonałym nastroju i aby go podtrzymać szukałem w pamięci innych zabawnych dialogów na temat biegania i przypomniałem sobie rozmowę z kolegą bezpośrednio po kwietniowym Orlenie:

- I co biegłeś w tym maratonie?
- Biegłem.
- No i jaki wynik?
- Nabiegałem życiówkę – 3:04:29 – odpowiedziałem precyzyjnie, ale szybko się zorientowałem, że zadeklarowany przeze mnie czas nic mojemu koledze nie mówił. Równie dobrze mógłbym powiedzieć: 2:30 albo 6:30 – bez różnicy.
- Ale który byłeś? – kolega próbował wyciągnąć ze mnie jakąś bardziej dla niego wymierną informację.

I tutaj ZONK. Czas pamiętałem co do sekundy, ale żeby miejsce pamiętać… Jakoś niespecjalnie mnie to interesowało. Nawet nie pamiętam czy odpowiedziałem mu, że zająłem miejsce w okolicach trzechsetnego czy sześćsetnego (w obu przypadkach błąd wyniósłby 150 pozycji).

Nic jednak tak bardzo mnie nie rozbawiło, jak rozmowa z innym znajomym z pracy, który akurat wtedy nic nie wiedział o moim bieganiu. Spotkaliśmy się w gronie kilku osób w firmowej kuchni. Znajomy opowiadał o swojej córce tańczącej w zespole cheerleadears, która z koleżankami dopingowała zawodników podczas maratonu. Ktoś z naszego towarzystwa wywołał mnie wtedy do tablicy wtrącając, że właśnie brałem udział w tym maratonie.

- Tak? Biegasz maratony? – zapytał mnie znajomy.
- Biegam.
- Ale osobiście biegasz? – wypalił.

Kuchnię ogarnęła fala śmiechu, a gdy tylko osłabła odpowiedziałem:

- Nie, no co ty. Mam swoich niewolników, którzy noszą mnie w lektyce.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Mahor (2016-05-22,09:53): Pozostało mi tylko znaleźć niewolników...:-)
snipster (2016-05-23,15:38): dziwne, jak można osobiście biegać....... :))))
zbyfek (2016-05-27,11:48): No przecież proste na własnych nogach i swoich butach.
zbyfek (2016-05-28,08:33): Przypomniałem sobie miałem podobne pytanie ,czy maraton biegam w jednym dniu ,powiedziałem ze tak.Dziś bym odpowiedział ze 40km a za tydzień 2,195 na deser,ładny rysunek.Pozdrawiam!







 Ostatnio zalogowani
Arti
00:42
Śmigło
23:06
grzedym
23:05
soniksoniks
22:33
42.195
22:10
fit_ania
22:10
Citos
21:35
heelmaes
21:29
Marcin Kaliski
21:13
BULEE
20:59
uro69
20:55
Admin
20:35
Raffaello conti
20:31
Wojciech
20:26
gpnowak
20:26
eldorox
20:18
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |