2016-02-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Plany, plany (czytano: 641 razy)
Jezdzac na biegowkach po slicznie osniezonych jakuszyckich trasach planuje, planuje i juz wiem! Glowne starty mialem najpierw zaplanowane nastepujaco:
Maratony: Lodz i Walencja
Polowki: Warszawa, Bialystok, Wroclaw, Karkonosze.
No i wymyslilem jeszcze jeden maraton, juz trzeci raz ten sam:
Fragment wiekszej calosci:
Pociąg zwalniał bieg, skrzypienie kół ocierających się o skrecające w tym miejscu tory obudziło drzemiących w przedziale dwóch mężczyzn. Popatrzyli przez okno i zobaczyli zabudowę centrum Wrocłąwia.
- Dojeżdżamy już, zaraz będzie dworzec – powiedział wyższy z mężczyz. – Zbieramy się, nie zapomnij zabrać książki.
Pociąg wjechał pod zadaszenie peronów. Dworzec mógł się podobać, stara „poniemiecka architektura“ odnowiona za unijne środki robiła świetne wrażenie. Jakże inne niż budowane w PRL-u dworce, betonowe sześciany bez wyrazu, każdy podobny do pozostałych.
Mężczyźni dżwigając sportowe torby przewieszone przez ramie wyszli sprawnie z wagonu i udali sie w kierunku wyjścia. Wyższy z nich przystanął przy kiosku z gazetami, aby kupić lokalną gazetę. Miał taki zwyczaj, starał sie przebywając w różnych miejscach poznawać ich problemy czytając lokalną prasę. Przed wejściem powitał ich neon znajdujący sie po przeciwnej stronie ulicy i jaskwym czerwonym światłem mrugający przyjaźnie do przechodniów:
„ Dobry wieczór we Wrocławiu“. Zobaczyli postój taksówek. Wsiedli do pierwszej z nich.
- Na Stadion Olimpijski – zdecydowanym głosem powiedzieli prawie równocześnie.
Stadion jest olimpijskim tylko z nazwy. Zbudowany został przez Niemców w latach 20-tych ubiegłego stulecia w celu zorganizowania na nim mistrzostw kraju, jako elementu przygotowań do Igrzysk w Los Angeles w 1932 roku. Przygotowania te udały się, Rzesza Niemiecka zdobyła tam aż 20 medali w tym 3 złote, 12 srebrnych i 5 brązowych.
Samochód ruszył. Wyższy i starszy z nich rozglądał się dookoła. Kolejne obrazy przypominały mu wspaniałe chwile. Wspomnienia prześcigały się wprowadzając go w stan wręcz podniecenia. Kiedyś mieszkał we Wroclawiu, tu się urodził, kończył szkoły, studia. Tu rozpoczął swoją pierwsza pracę, tu sie pierwszy raz zakochał... Mijali kamienicę na rogu Traugutta, popatrzył i się uśmiechnął. To tu pierwszy raz sie upił. Przed maturą umówili się z koleżankami z Technikum Ekonomicznego. Muzyka, tańce, alkohol – wszystkiego w nadmiarze.
- Marek, zaraz wjedziemy na Most Grunwaldzki popatrz jak w naturze sie prezentuje, jest naprawdę piękny – zakomunikował starszy z nich, wiedząc ze kolega nigdy wcześniej nie był we Wrocławiu.
Przed nimi roztaczał sie widok na cały Plac Grunwaldzki, budynki należące do Politechniki, akademiki i rosnące jak grzyby po deszczu nowe biurowce. Z miny Marka można było wnioskować, że mu się tu bardzo podoba. Przejechali kolejny most wjeżdżając w szeroką aleję wśród starych drzew.
- Patrz uważnie, wjechaliśmy właśnie na ostatni odcinek maratonu, ostatnie dwa kilometry do mety – wyższy uśmiechnął sie – w niedzielę będziemy tędy biec, zmęczeni już niesamowicie po ponad 40 kilometrach i pewnie niewiele wtedy zauważysz.
- Start też jest ze Stadionu. Tą samą aleją? – zapytał Marek
- Ze Stadionu Olimpijskiego skierujemy się w kierunku ZOO, a potem na
Most Grunwaldzki, tędy tylko będziemy kończyć bieg.
- Piotrek, ty już biegłeś maraton we Wrocławiu?
- Nie. Widziałem trasę w internecie, a znając dobrze miasto mogłem łątwo się jej nauczyć. Mogę zamknąć oczy i widzieć każdy jej kilometr. Tu się urodziłem, tu mieszkałem ponad trzydzieści lat. To jest wciąz moje miasto, mimo, że je opuściłem przed laty.
Kierowca zatrzymał samochód przed bramą stadionu.
- Na teren stadionu jest w tych dniach zakaz wjazdu, muszą Panowie dojść pieszo – wyjaśnił kłopotliwą sytuację taksówkarz– 32 złote poproszę.
Piotrek zapłacił, podziekowali i wysiedli komentując ze zrozumieniem sytuację, która zmusiła ich do nieplanowanego spaceru.
Weszli na teren stadionu główną bramą, na Polach Marsowych po prawej stronie dwie drużyny usiłowały rozegrać mecz w amerykańską piłkę nozna. Ich poczynania nie wyglądały jednak na zbyt profesjonalne. Coż, nie tylko mistrzowie uprawiają sport. Szli w milczeniu ciesząc się ze zbliżającego się kolejnego startu. Biegali amatorsko, znawca powie, że wręcz wolno, ale sprawiało im to wiele radości. Bieganie, maratony, poprawianie rekordów życiowych stało się ważną częścią ich zycia. Nie wyobrażali sobie życia bez tego. Doszli do hali sportowej w której zorganizowano biuro zawodów. Nad wejściem powiewał baner: „Wrocław wita maratończyków“.
~
Jeszcze kilka lat temu w Polsce na biegaczy patrzono jak na dziwolągi. Niewiele osób biegało, niewiele imprez mogło się poszczycić większą niż sto osób frekwencja. Sytuacja ta uległa zmianie. Obecnie tysiące ludzi w różnym wieku biega na codzień, tysiące ludzi startuje w zawodach, nawet tych na „królewskim dystansie“. Dystans maratoński, 42195m, to nie żarty. Ogromny wysiłek dla organizmu, walka ze słabościami i nieopisana radość po przekroczeniu linii mety. Maraton we Wrocławiu nie należy do najwiekszych, nie dorównuje Warszawie czy Poznaniowi, ale mimo to organizatorzy liczą na ponad dwa tysiące biegaczy, reprezentujących kilka krajów, na mecie. Krajowi biegacze zrzeszali się w klubach, stowarzyszeniach lub nieformalnych grupach i organizowali wspólnie swoistą turystykę biegową. Układali swoje plany startów tak, aby poznawać nowe miejsca i aby podtrzymywać towrzyskie relacje z biegowymi przyjaciółmi.
Piotrek i Marek, dwaj stateczni panowie od kilku lat biegający po cztery razy w tygodniu i jeżdżący razem na różne zawody, w tym roku zaplanowali na koniec sezonu maraton we Wrocławiu. Ten wybór był oczywisty ze względu na Piotrka sentyment do tego miasta. Marek też się do tego pomyslu zapalił po godzinach wysłuchiwania od Piotrka pochwalnych peanów pod adresem Wroclawia. Przyjechali już w piątek, aby całą sobotę poświęcić na spacer, zwiedzanie i relaks. Start planowany był na niedzielny poranek. Dodatkowo jeszcze liczyli na spotkania znajomych i przyjaciól i wspólne pogaduchy. Marek nic nie mówił, ale miał jeszcze jedno spotkanie w planie, jeszcze w ten piątkowy wieczór.
Od piątkowego południa otwarte było biuro zawodów, gdzie każdy zawodnik musiał sie zarejestrować i pobrać numer startowy. Weszli do hali w której mieściło biuro zawodów i targi sprzetu i akcesoriów biegowych. Podeszli do rzędu stołów za którymi siedzieli wolontariusze......
Mam nadzieje ze ja (lit.Piotr) pojade i pobiegne z Andrzejem (lit.Marek).
DO ZOBACZENIA WE WRZESNIU!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Mahor (2016-02-28,14:37): Trzymam Cię za słowo,tfu wróć,za tekst.Sprawiłeś sobie dobrowolny przymus.Hej! Wrocław!
|