2007-12-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 384 razy)
Jak ja nie lubię takiego szarpania się- dwa dni biegania i póĽniej dwa, albo trzy następne takie że nie ma gdzie szpilki wsadzić. Wstawanie o trzecie bo inaczej nie ma jak na komputerze popracować i gnanie na ósm± do szkoły. Na zajęciach walka z czasem i nadganianie zaległo¶ci. A z drugie strony to nie chodzi o jaki¶ konkretny wynik. Jako¶ tak dobrze to na mnie działa. Pobiegam kilka dni i zaraz wszystko się uspokaja.
Teraz niby jest najgorsza pora- o siódmej jeszcze szarówka o czwartej już zaczyna być ciemno. Taka totalna depresja, za chwilę zacznie się zima (albo i nie). A przecież z drugiej strony to wła¶nie teraz dzień zacznie stawać się coraz dłuższy i wszystko zacznie zmieniać się w kierunku lata i pełni życia.
A ja nie będę filozofował, jak tylko mi się uda wkładam buty i lecę potupać. Nie za szybko, z nogi na nogę- odk±d zacz±łem wolniej biegać na treningach, zdecydowanie szybciej biegam na zawodach. I mam nadzieję że w nowym semestrze będzie lepiej. Chociaż tak naprawdę to przecież przy maratonie jest więcej roboty niż przy połówce, a wcze¶niej mam do napisania ksi±żkę i to w konfiguracji która nie pozwala na opóĽnienie.
Kasia sobie wyszła na trening w czasie przerwy między zajęciami. Pomysł mniej więcej taki jak moje bieganie noc± po Częstochowie, więc może bez komentarzy.
Teraz tydzień, może nawet półtora względnych luzów, więc może uda mi się złapać więcej regularnosci
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |