2015-07-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Trzynasty z czterdziestu - góry i przyjaciele! (czytano: 2418 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/625
W nim jest sama radość z biegania. Emanuje z niego przy każdym pokonanym metrze, a trochę już tych metrów przebył. To niesamowita osobowość polskiego biegowego światka. Brzmi to jak światek przestępczy, ale fakty są takie, że gdy ja stawiałem swoje pierwsze biegowe kroki, to on z kilkoma jeszcze biegaczami taki mafijny klimat w bieganiu tworzył. Pani Jadwiga Wichrowska, Śp. Jurek Stawski… no i on, to Chrzestni moich mniejszych i większych biegowych sukcesów. Pełen jestem szacunku dla tego co dla mnie zrobili, choć podejrzewam, że mogą nawet nie mieć tego świadomości.
Piąty Beatles. Kaziu Musiałowski. KaMus.
Nie wiem co jest powodem… no dobra domyślam się co może tym powodem być. Otóż za każdym razem, kiedy myślę o tym człowieku przypomina mi się esej prof. Tadeusza Sławka, nota bene równie doświadczonego maratończyka, traktujący o procesie abdykacji, której doświadcza każdy prawdziwy biegacz w trakcie zwykłego, pospolitego treningu. O procesie wyzbywania sie ról społecznych, stawania się równym wobec czasu i przestrzeni. W moich oczach Kazik jest takim Ostatnim Mohikaninem maratońskich tras, Ostatnim Sprawiedliwym, człowiekiem przedkładającym radość z uczestnictwa nad wybujałe oczekiwania wobec organizatorów. Może to wynika z doświadczenia, również tego spoza trasy, może wieku i życiowej dojrzałości…
Nie pamiętam dobrze, gdzie spotkałem go pierwszy raz. Czy był to Bieg Niepodległości w Łubiance k. Torunia czy Maraton Poznański. Biegł zawsze w towarzystwie wiernych słuchaczy, bo tryskał humorem w momentach, kiedy inni zagryzali wargi walcząc z kryzysami. Wiekszość anegdot z maratońskich tras, które opowiadał nie nadaje się do publikacji. Nie były wulgarne, ale – tak jak ostrzegają producenci Top Gear przed każdym programem – mogą zawierać treści przez niektórych uważane za obraźliwe. Pamiętam, jak podpuszczał niemal przez cały maratoński dystans, że jeszcze kilometr i przyspieszamy…
Kazik jest wiernym i prawdziwie oddanym fanem The Beatles. Zdeterminowanym do tego stopnia, że przekonał rade gminy, w której mieszka, do nazwania ulicy nazwą zespołu. Jest to pierwsza i chyba wciąż jedyna ulica The Beatles w Polsce. I kto przy niej mieszka? Oczywiście Piąty Beatles ze swoją blond włosą Yoko Ono.
Kaziu był organizatorem Cross for the Beatles - biegu na piętnaście kilometrów po okolicznych wobec swojej ulicy łąkach i lasach, a wcześniej koleżeńskiego KaMus Maratonu w Toruniu. Jeden wyraz, którym mógłbym opowiedzieć o jego imprezach to “dom”. Niestety Kazik przegrał z komercyjnymi imprezami i podejrzewam, że również ze stresem związanym z dopinaniem wszystkiego na ostatni guzik.
KaMus przebiegł w sumie sto trzydziesci trzy maratony, przy czym jeden - nie wiem, czy nie jako jedyny człowiek na świecie - na Atlantyku w trakcie rejsu statkiem.
Kaziu to wyrazista postać, bardzo wyrazista. Jeden z tych, którzy tak samo szybko, jak przyjaciół przysparzają sobie wrogów. Dlaczego? Bo ma swoje zdanie i nie waha sie go wypowiadać na głos? Taki niepoprawny politycznie Zespół Touretta. Mam kilku takich przyjaciół jak Kazik. Te znajomości nie są łatwe, ale warte wszystkiego.
Kazika ostatni raz spotkałem na I Maratonie Podhalańskim. Po przerwie związanej z operacją kręgosłupa Kaziu wrócił jakiś czas temu na trasę. Pogadaliśmy chwilę przed startem w świetnej, rodzinnej atmosferze, której doświadczyłem na nowotarskim rynku i którą nie mogłem się napoić. “Moja córka wychodzi za mąż pod koniec sierpnia” – powiedział dumny ojciec (wszyscy w trójkę: Kaziu, jego córka i przyszły zięć dzielą pasję biegania - spotkałem ich radosnych w Oslo dwa lata temu). Później był start, mrzało. “Biegnij!” – krzyknął Kaziu. “Ja przez pierwsze pięć kilometrów się rozgrzewam”. No, aha, oczywiście… pomyślałem - cały Kazik. To wówczas mnie natchnęło, żeby poświęcić mu wpis z mojego trzynastego maratonu. Ogarnęła mnie nostalgia nad tym dokąd bieganie zmierza i jak komercja, rywalizacja, mamona wdziera się, w wolny do niedawna od tego całego smrodu i przede wszystkim koleżeński sport.
Odpowiedź znajdowałem na kolejnych kilometrach Podhala.
Po pierwsze impreza. Mała (mam nadzieję, że wraz ze wzrostem popularności organizatorzy będą limitować liczbę uczestników), kameralna, trudna – sprzyjająca nawiązywaniu maratońskich przyjaźni, skromna i odbywająca się przy nieograniczonym ruchu drogowym. Zostałem za metą zapytany przez jednego z biegaczy o ocenę. Nie wiem w jakim celu. Wszystko w zależności od oczekiwań – odparłem. Ja nie mam ich zbyt wygórowanych, mi zależy na bieganiu i w tym mnie organizatorzy zaspokoili. Do tego ten odpust w Zębie.
Po drugie ludzie. Ostatnie kilometry miałem przyjemnośc przebiec (lub wdrapywać się) z Maciejem z Lublina. Mijaliśmy się kilkukrotnie na trasie, by w końcu zamienić kilka słów w tarkcie zdobywania Butorowego/Gubałówki. To co mnie najbardziej urzeklo to nie fakt, że gość ze względu na wypadek musiał zrezygnować z zawodowego uprawiania piłki ręcznej i że bieganie jest dla niego formą rehabilitacji po ciężkiej pracy. Maciej powiedział, że biega, bo biega jego dziewczyna. Powiedział, że byli w górach, gdy dowiedzieli się o maratonie, więc stwierdzili, że TRZEBA POBIEC!!! Maćku, Beato! Wychowujcie kolejnych biegaczy w myśl tej prawdy absolutnej. I wpadnijcie w październiku na maraton do Torunia, bo trzeba go pobiec!
Trzynasty maraton ukończony z dobrym, jak na tak wymagającą trasę, czasem 4:03:49. Następnym razem przyjadę wcześniej potrenować, więc uważajcie! Moja ocena I Maratonu Podhalańskiego: kiedy rozpoczynają się zapisy do “drugiego”?
P.S. Nie zapominajcie proszę o mojej zbiórce na Fundację Dzieci Niczyje: https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/625
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu witas (2015-07-30,13:06): Super, że napisałeś o Kamusie. Wspaniały człowiek i kolega.
A co do komercji na biegach, to na szczęście jeszcze są i jak na razie dobrze się mają te małe, kameralne. Tam czuje się radość z biegania w dobrym towarzystwie. haruki (2015-07-30,15:42): Czulem sie zobowiazany o Kaziku napisac, chociaz wiem, ze ile by wpis nie mial, to i tak nie przekazalbym o nim wszystkiego. Wlasnie sobie uswiadomilem, ze nie wspomnialem o jego literackim zacieciu - Przyjaciele z maratonskich tras, Bieganie po oceanie, ksiazka o bieganiu dla Beatlesow...
|