2015-07-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zając na własnym podwórku (czytano: 1177 razy)
Mamy środę, a dioda z balona nadal świeci.
26.06.2015 wystartował I Nocny Piotrkowski Półmaraton. Miałem zaszczyt i niesamowitą radochę być zającem na 2:00 na tym właśnie półmaratonie.
Trzeba zacząć od tego, że jest to pierwszy dluższy dystans niż 10km w Piotrkowie Trybunalskim. Wiele było obaw, że impreza może nie wyjść tak jak chcieliby organizatorzy, ale się udało.
Na tydzień przed postanowiłem zmienić w końcu swoją życiówkę na 21,097 km, bo nieładnie wygląda jak zając na 2:00 ma życiówkę 1:56 ;-). Po Nocnym Półmaratonie Wrocławskim wynosi ona 1:44:34. Reszta w następnym wpisie ;-)
W tygodniu przed zającowaniem miałem w pracy ranki, więc rowerkiem. Nie mogłem się doczekać tego. Nowa szosa. Śmganie. Niestety dwa dni pechowe. Wtorek dętka do wymiany na 7km przed domem. Na szczęście moja Kochana Ślubna przybyła po mnie rydwanem. A w środę fiknąłem koziołka przejeżdzając trasę A1. Dokładnie rozpłaszczyłem się na jezdni. Tak to jest jak się jest przypiętym blokami do rowerku. (a tak apropo, nikt z kierujących pojazdami, stały na czerwonym świetle, nie zainteresował się czy coś mi się stało, płakali chyba ze śmiechu, ok, poradziłem sobie). Efekt, dwa siniaki na pół uda na obydwu udach. No super. Smarowanie dwa dni z rzędu za dużo nie pomogło. W piątek po lekkiej rozgrzewce i tak czułem podudzia i ból w miejscach uderzenia.
Tuż przed startem spotykam wujka, który swego czasu zainspirował mnie do biegania. Sami znajomi. Jest wspaniale. Umówiłem się z Tatą na trasie, że poda mi niespodziankę na ostatnim kółku. Oczywiście pytania jakim temem bede biegł. Jestem przyzwyczajony. Dwa razy prowadziłem Cracovia Maraton jako zając. Mówię, że trasa jest trudna, dwa podbiegi na kółku, a kółka są cztery. Sporo zakrętasów. Mówię, żę zaczniemy spokojnie, później będę trzymał stałe tempo.
Przed startem puszczamy balony w kolorach flagi mojego miasta. Jest naprawde przepięknie. Ustawiam się w połowie stawki. Balony dołączone do mnie ;-) mają w środku diodę i migają. Na jednym napisałem "Uda Ci się", Na drugim "Aby do METY". Zaczynamy spokojnie. Oczywiście biegacze wyrywają się do przodu. Mijamy Rynek Starego Miasta. Tutaj usytuowana jest meta. Następnie po prawej Zamek Królewski, Synagoga, po nawrotnce, niedaleko startu mijamy Cerkiew Prawosławną. Na 3km mamy punkt z wodą, na 5km punkt z jedzonkiem. Rozmowa się rozkręca, choć czasem wolałbym się podelektować widokami, jednak jestem zającem więc wspieram, motywuje, podpowiadam. Wiele osób startuje pierwszy raz na takim dystansie. Nie wiedza czego sie spodziewać. Na trzecim kółku rozmowy cichną. Zaczyna się po mału walka. Z grupy, która ze mną zaczynała, około 30 osób, zostaje około 15. Kryzys zaczyna dopadać biegaczy. Tuż przed ostatnim okrążreniem Tata podaje mi flagę Polski. Jest moc. Ostatnie kilometry. Na dwa kilometry przed końcem ostatni podbieg 200m przewyższenie około 15m. Jest ciężko. Ja też czuję, że drewniane robią się podudzia. Trasa niestety jest słabo oznaczona kilometrówką. Sa tylko znaczniki poziome na 5, 10, 15 i 20km. Tak naprawde dwa kółka biegłem na czuja. Zobaczyłem dopiero znacznik 10km. Na 15km jestem z czasem w punkcie. Na 20km mam 3s straty. Tuż przed ostatnim punktem odżywczym krzyczę, że nie ma sensu nic brac na ostatni kilometr. Zaczęcam moją resztkę grupy. Zostało nas około 10 osób. Na 600m przed zachęcam jedego biegacza, biegł ze mną od początku, aby mnie wyprzedził. Macham flagą. Zbiera się i łamie 2h. Tuż przed metą przybijam piątki ze Strefą Kibica. Ostatnia prosta, wpadam na Rynek, krzyczę, czas 1:59:55 netto (2:00:02 brutto).
No i skończyło się. Medal jest przepiękny. Obrys miasta i logo Czterech Kultur.
Podsumowanie:
Ogromne zaangażowanie Piotrkowsiego Klubu Biegacza Endorfina dało efekt. Koszulka dołączona do pakietu jest naprawdę świetna i do tego niespotykana (kolorystycznie) na innych biegach. Jako, że był to nocny bieg w pakiecie jest także czołówka. Trasa bardzo dobrze zabezpieczona. Na tak mały bieg; zapisy na 550 osób; trzech zająców 1:45, 2:00, 2:15. Piękny medal. Ciepły posiłek po. Liczne nagrody do wylosowania po biegu.
Brawa należą się organizatorom. Jak na pierwszą imprezę to naprawdę do niewielu rzeczy można było się przyczepić.
Minusem na pewno był brak depozytu i wody na mecie (pojechała gdzie indziej).
Przepięknie jest pobiec we własnym mieście na takiej trasie. Czekałem na to bardzo długo, aż wreszcie się doczekałem. Było super. Trezba to powtórzyć.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2015-07-01,08:06): też czasami myślę o tej roli :) Fajna sprawa! I coś innego. Coś, co dajesz innym. Inek (2015-07-03,20:19): Gratulacje! Jest u Ciebie jakaś niesamowita, czerwcowa eksplozja formy, to dobrze, bo właśnie czerwiec staje się coraz bogatszy we wspaniałe imprezy biegowe, będzie w przyszłym roku w czym wybierać :)
|