2015-06-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Sprint Ultrasa (czytano: 610 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: jacekbedkowski.pl/Sprint_Ultrasa
Sprint Ultrasa
Cały materiał ze zdjęciami na stronie (link wyżej)
Jakiś czas temu zostałem poproszony o przygotowanie grupy biegaczy do startu w corocznym biegu dla firm na dystansie 6,4 km. Nawet przez chwilę się nie zastanawiałem i przyjąłem propozycję. Moim dodatkowym zadaniem było zorganizowanie całego zaplecza i startu. Szybko rozesłałem informacje i zebrała się grupa ponad 30 biegaczy. Bieg jest organizowany w kilku miastach w Szwajcarii, a ja miałem ogarnąć temat w Bazylei. Do biegu zapisało się ponad 3 500 biegaczy, którzy mieli pokonać dystans 6,4 km w ostatni piątek czerwca (26.06.2015). Jak się okazało dystans, który pokonaliśmy miał tylko 5,8 km. Trasa była dość kręta z kilkoma lekkimi podbiegami, głównie mosty i wiadukty. Tego popołudnia było bardzo ciepło, temperatura sięgała 28oC. Na szczęście meta zlokalizowana była na lodowisku, dlatego mieliśmy dość specyficzny chłodny klimat na mecie (lód był przykryty matami).
Na przygotowanie team-u nie miałem zbyt wiele czasu, do tego poziom wytrenowania był bardzo rozbieżny. Jedni nie biegali wcale natomiast inni mieli już na koncie różne biegi czy też starty w połówce IronMan. Do tego musiałem zamówić stroje dla nas i zorganizować punkt na biegu. To nie jest takie łatwe, bo wszystko musiałem konsultować, szczególnie koszty. Do tego miałem mało czasu na to wszystko, co poskutkowało tym, że podkoszulki dotarły dopiero w czwartek, a roll up w piątek rano. Miałem jednak super wsparcie Beatki, dlatego wszystko dobrze poszło.
Foto: zamówione stroje
Robiłem dwa treningi w tygodniu, gdzie musiałem tak je poprowadzić, aby każdy mógł pobiegać i nie oglądać się na innych. Postanowiłem wprowadzić sprawdzony model, czyli spokojna rozgrzewka gdzie biegaliśmy razem 2 – 3 km. Później rozciąganie i ćwiczenia na poprawę techniki biegu. W zależności od lokalizacji robiliśmy trening interwałowy na stadionie lub podbiegi w pobliskim lesie. Na koniec oczywiście lekkie rozbieganie. Miałem tylko godzinę dziennie, dlatego treningi były intensywne. Wszyscy byli zadowoleni, bo każdy znalazł coś dla siebie, a do tego mogli spróbować czegoś innego niż bieganie. Byłem zadowolony, bo widziałem zaangażowanie w zespole i chęć biegania.
Foto: na jednym z treningów
Co mogłem to zrobiłem, dlatego pozostało skupić się na starcie. Dla mnie to było duże wyzwanie, bo ja takich odcinków nie biegam poza treningami. Ostatni raz na dystansie 5 km startowałem w 1997 roku, czyli 18 lat temu. Byłem dopiero co po 100 km, dlatego bardzo się stresowałem. Czołowi biegacze zespołu chcieli za wszelką cenę mnie pokonać, dlatego to dodatkowo mnie stresowało. Każdy pytał mnie o plany startowe, dlatego od samego początku podkreślałem, że dla mnie to jest sprint, którego bardzo się boję.
Na biegu pojawiłem się 2 godziny wcześniej. Zorganizowałem punkt dla naszego zespołu, gdzie mieliśmy się spotkać, odebrać numery startowe, pakiety (oczywiście same ulotki) i zrobić kilka zdjęć przed startem. Ja w międzyczasie próbowałem zrobić rozgrzewkę, dlatego ruszałem się dość sporo między halą a startem. To nie było najlepsze rozwiązanie, ale musiałem wszystko ogarnąć. Na 20 min przed startem udałem się na linię startu i zrobiłem kilka mocnych sprintów. Na kilka minut przed startem przepchałem się na początek startu, ale dalej miałem około 100 biegaczy przed sobą.
Foto: zdjęcie przed startem
Foto: przed startem
Start odbył się punktualnie o 19:00 na szczęście startowaliśmy z alejki pełnej drzew, dlatego mieliśmy sporo cienia w ten gorący dzień. Od samego początku biegłem mocno, ale musiałem biec zygzakiem. Kosztowało mnie to troszkę sił, ale na 1 km i tak pojawiłem się w bardzo dobrym czasie. Na znaczniku „1 km” pojawiłem się po 3:33 min. Między 2 a 3 km nie zdążyłem złapać między-czasów, bo droga była dość kręta i było sporo małych podbiegów. Jak się nie mylę to sporo zwolniłem, bo garmin pokazywał coś koło 3:50 – 3:55. Nie byłem zadowolony, bo plan minimum to 3:45 min/km, ale byłem już mocno zmęczony i co najgorsze mocno „ugotowany”. Postanowiłem nie tracić czasu na punkcie z wodą tylko biec dalej. Nogi były bardzo ciężkie i nie mogłem przyspieszyć. Na 4 km pojawiłem się w 14:50 min. Wiedziałem, że biegnę poniżej 4 min/km, ale mój mózg był ugotowany i nie mogłem sobie policzyć jakie mam tempo biegu. To mi się jeszcze nie zdarzyło. Od tego momentu postanowiłem biec ile mam sił i nie zerkać na zegarek. Kiedy zbliżałem się na znacznika „5 km” kontrolnie złapałem międzyczas, 18:28 min dawało nadzieje na dobry wynik. Pozostało mi dokręcić resztę dystansu. Cały czas miałem w głowie 6,4 km, dlatego jeszcze nie biegłem w trupa. Na ostatniej prostej do lodowiska rzuciłem wszystkie siły na długi finisz. Kiedy wbiegałem do hali czekał mnie dość mocny zakręt i o mało nie wpadłem na barierkę. Jak się później dowiedziałem kilku czołowych biegaczy miało również problemy na tym ostatnim zakręcie, a jeden z nich dość mocno upadł. Wpadłem na metę i zobaczyłem na zegarku 21:15. Byłem szczęśliwy, bo zakładałem czas w okolicach 23 min, ale wiedziałem, że biegliśmy mniej. Ostatecznie zająłem 30 miejsce na 2 662 biegaczy, a średnia mojego biegu wyszła równo 3:40 min/km z czego jestem bardzo zadowolony. Plan zakładał bieg w tempie 3:45 min/km i przyspieszenie na końcówce. Do tego miejsce w top 50, czyli plan wykonałem w 100%.
Foto: na mecie, zabieram się do nawadniania
Muszę przyznać, że takie sprinty są bardzo wymagające dla mnie. O ile bieganie stałym tempem przez kilka godzin jest ok, to tutaj mentalnie miałem bardzo duże obawy. Cieszę się też z wyników zespołu, bo wszyscy byli zadowoleni z wyników. Ci którzy jeszcze jakiś czas temu nie biegali tym razem przebiegli cały dystans. To dla mnie nowe doświadczenie. Liczę na więcej takich akcji. Teraz już spokojnie zabieram się za treningi. Najbliższy start dopiero na koniec sierpnia na 10 km.
Foto: medale
W następnym wpisie napisze o swoim pierwszym półroczu. Jak poszły starty i treningi.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |