2015-06-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przed okresem przygotowawczym do drugiego maratonu (czytano: 556 razy)
No i kończy się okres bezkarnego biegania ot tak, co człowiekowi do głowy strzeli. Za tydzień rozpocznę 16-tygodniowy okres przygotowawczy do Maratonu w Berlinie.
Co się wydarzyło w maju? Półmaraton w Kapsztadzie, półmaraton w Wilnie oraz bieg na 20 km w Brukseli. Z biegu na bieg coraz wolniej. Z biegu na bieg moje nogi były coraz bardziej zmęczone. Najgorsze to jak po 10-tym kilometrze (tak wcześnie!) zaczynam czuć rzepkę w kolanie. Nie mam problemów z kolką, nie mam problemów z brzuchem, ani z oddechem, ale to nogi okazują się być najbardziej wyczulone na bieganie. Nic to, znaczy, że trzeba małymi kroczkami przygotowywać się do Berlina. Najpierw po 5-8 km, a potem stopniowo coraz więcej.
Póki co wymyśliłem, ale nie odkryłem Ameryki, banalny sposób na lifting formy przed półmaratonem. Wystarczy tydzień. Bieg w niedzielę, więc we wtorek i czwartek dwa razy po 10k, a w sobotę nie więcej niż 5k. I powinno być dobrze.
Tak zrobiłem w Kapsztadzie i udało się półmaratońskie monstrum ukończyć poniżej 2h. Dlaczego 2h to radość? Bo ten półmaraton (The Jive Slave Route Challenge) ma trzy duże podbiegi, z których ten trzeci (na 8. kilometrze) jest tak stromy, że 85% biegnących przestawiło się na marsz! Byłem dumny z siebie, że podbiegłem pod tą górę, ale przez pozostałe 12 km czułem górę w nogach...
Bieganie w Kapsztadzie polecam każdemu. Przepiękne miasto, początek biegu przed wschodem słońca, ludzie bardzo sympatyczni i pomocni. Mój trening na 10km przed biegłem po bulwarze przy fantastycznym zachodzie słońca. Aż się gęba sama do uśmiechu rwała.
Wilno to inna historia. Tydzień przed byłem chory i nie biegałem. Nie byłem pewny, czy w ogóle wystartuję w We Run Vilnius, ale w końcu się zdecydowałem. Nie żałuję, ale nie był to taki radosny bieg jak w RPA 2 tygodnie wcześniej. Przerwa 2 tygodni od biegania a po niej półmaraton to nie jest najlepszy pomysł. Ale ukończyłem w marnym czasie 2:02.
Jeszcze gorzej poszło mi w niedzielę. Znów - nie biegałem między 21k w Wilnie a 20k w Brukseli, tym razem sporo pracy było wygodną wymówką by nie biegać. I co? Efekt taki, że 20k pokonałem w 2:01. Tragedia, gdyby nie fakt, że to i tak o 5 minut szybciej niż rok temu... Trochę to pokazuje gdzie jestem dziś w porównaniu do mnie sprzed roku. Zmęczony, wyczerpany, pokiereszowany, powolny - a wciąż szybszy niż 12 miesięcy wcześniej. Zastanawiające. Chyba zaczynam rozumieć czym jest "budowanie formy przez lata". Zobaczymy za rok?
A teraz błogi okres leniuchowania przed przygotowaniami do Berlina. Po drodze mam spędzić 2 tygodnie w Chamonix próbując wejść na Mt Blanc - ciekawe jak mi będzie szło z bieganiem w górach... Oraz zapisałem się na tygodniowy obóz biegowy w Szczawnicy w sierpniu. Plus 2 półmaratony, w Dublinie 2 sierpnia, oraz w Tallinnie we wrześniu, 2 tygodnie przed Maratonem Berlińskim.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2015-06-02,13:57): Życzę powodzenia w przygotowaniach. Z doświadczenia wiem, że czasami warto zrobić sobie tydzień luzu, ale takiego kompletnego. Pozdrawiam
|