2015-03-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| I po moim pierwszym półmaratonie w Żywcu - minirelacja (czytano: 1201 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://bwotr.pl/bieganie/relacje/xvi-polmaraton-dookola-jeziora-zywieckiego/
Któryś z moich dużo bardziej wybieganych znajomych tak skomentował na Endomondo moje początki biegania - "fajnie masz, bo teraz będziesz co chwilę poprawiał swoje rekordy i brał udział po raz pierwszy w biegach na różne dystanse. Później to już się ściga o sekundy". I coś w tym jest.
W niedzielę przebiegłem swój pierwszy oficjalny półmaraton. Żywiecki. Jednym z moich głównych założeń to była "radość z każdego kroku". I tak też uczyniłem. Miałem dużo czasu na rozglądanie się, "chłonięcie" atmosfery przedbiegowej. Na same emocje przedstartowe. I na sam bieg.
Że dystans przebiegnę, tego byłem (prawie) pewien. W jakim nastąpi to czasie - tu było tylko zgadywanie, bo dobrze nastraszono mnie podbiegami. I tak największą niewiadomą była pogoda. Patrząc na szalejącą dziś za oknem wichurę i śnieg (a wczorajsze burze i dwie fale gradu) to mieliśmy w Żywcu WIELKIE szczęście do pogody. Bo z Żywca wróciłem ... opalony.
Ale po kolei. Przygotowany do biegu byłem dość dobrze - dwukrotnie sięgnąłem tych 21,1km w ramach przygotowań. Co prawda Gallowayem (co jest zupełnie osobnym tematem) ale jednak.
Podbiegi ćwiczyłem regularnie, wiedziałem na co mnie stać a co mnie sponiewiera i odbierze siły do dalszego biegu. Wyposażyłem się w hydrożele, które nawet przetestowałem w tygodniu przedstartowym.
No i nadeszła chwila startu, ruszyłem do walki. Wspaniałe widoki (ach ta góra Żar), wesołe towarzystwo wokół i mijające kilometry. Założona taktyka (cieszyć się i co ok. 8 min. przerwa na szybki marsz 30-60sek) działała. Patrząc na osoby, które mnie wyprzedzały w czasie marszu i które wyprzedzałem to gdybym trzymał równe tempo bez maszerowania czas by był podobny - ale mięśnie bardziej zmęczone.
Chyba dopiero podbieg na 14km wbił mnie na wyższy poziom zmęczenia. Później oczekiwanie na ok. 17 i 19km i radosny długi zbieg do mety - od 20 km to była męczarnia nagrodzona medalem na mecie. Po przybiegnięciu byłem dosłownie cały pokryty solą... Co dopiero by było, gdyby było tak o 10 stopni więcej niż to 7"C ;)
Warto podkreślić świetną organizację w tym zabezpieczenie trasy. Dla mnie "świeżaka" na tym dystansie wszystko było super. Przede mną przybiegło 1400 biegaczy, za mną zostało kilka setek. Czas 2h i niecałe 2 minuty brałbym "w ciemno" przed startem.
Z ciekawostek, to że moje endomondo z reguły "szaleje" to już się przyzwyczaiłem. Tylko zazwyczaj "nie dolicza" mi dystansu a tym razem na poszczególnych znacznikach kilometrów raz miałem "za mało" przy kolejnych - "za dużo". I nie mam pojęcia czemu. Podobnie miał kolega z zegarkiem SUUNTU - może satelity miały co innego do roboty niż wysyłanie FIXa ;)
To teraz święty czas "polowania na fotki" z biegu - jedną już swoją mam. I bardzo się z niej cieszę :D
I zapraszam tradycyjnie do wpisu na blogu
http://bwotr.pl/bieganie/relacje/xvi-polmaraton-dookola-jeziora-zywieckiego/
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |