2014-10-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Jak bumerang, czyli spowiedź nie biegaczki. (czytano: 1877 razy)
Jak bumerang w każdym artykule na temat biegania wraca pogadanka o typowych błędach, które popełnia większość początkujących biegaczy. Autorzy prześcigają się na potęgę w ich wyliczaniu podając co rusz inne cyfry a każdy zaklina, że to właśnie jego wyliczanka jest najbardziej rzetelna. Piszą, że wielu ludziom wydaje się, że bieganie jest takie proste. No bo, o co w tym chodzi ? Musisz tylko wyjść z domu. Potem ruszasz, robisz ileś tam kilometrów i wracasz. Nic bardziej mylnego. Autorzy przestrzegają, że Ci, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z bieganiem, już na starcie popełniają błędy, które mogą mieć poważne konsekwencje. Poczytałam, przemyślałam i odniosłam do siebie. Spowiadam się sobie z grzechów biegania.
Ustalmy: NIE zaczynam swojej przygody z bieganiem. Chociaż czasami mam wrażenie, że moje bieganie to nieustanny początek. Mam typowe cechy początkującego biegacza: jestem nadgorliwa, niecierpliwa i zwyczajnie chcę osiągnąć zbyt wiele w zbyt krótkim czasie. Nie biegam zbyt często i zbyt szybko, ale na pewno za dużo. I nie chcę od razu zostać mistrzem! W ogóle NIE chcę zostać mistrzem ! Chciałam tylko POLUBIĆ bieganie i to szybko, ale widocznie po tym, co sobie zafundowałam mój organizm powiedział STOP ! No, bo, skoro inni biegacze lubią sami z siebie to ja musiałam się jakoś przekonać. Kij był. Marchewka też tylko ile można jeść tę marchewkę ? Nawet, jeśli wszyscy wiedzą, że warzywa są zdrowe. NIE przeceniam też swoich możliwości. Wiem, że dystans HM jest do pokonania, chociaż czasami bywa ciężko w zależności od warunków pogodowych, samopoczucia i nastawienia.
Na pewno biegam jednostajnie. I to jest ponoć to poważny błąd, bo świadczy o braku wiedzy teoretycznej na temat biegania. A to, według wielu autorów oznacza, że nie czytam fachowych książek, raczej nie zaglądam na branżowe portale i zwyczajnie nie wiem jak biegać ani jak sobie rozplanować swój trening. Tu bym polemizowała, bo akurat poczytałam co nieco na temat biegania i właśnie ILOŚĆ tej wiedzy mnie przeraziła Efekt ? Niemal każdy trening jest taki sam, co po pewnym czasie skutkuje znużeniem. Brzmi znajomo ??? Dla mnie tak bo właśnie tak biegam: długie i nudne wybiegania wokół jeziora Maltańskiego, które znam na pamięć. NUDA do kwadratu ! Parę razy zapuszczałam się do pobliskiego lasu żeby chociaż od czasu do czasu nie katować swoich stóp asfaltem i zafundować im nawierzchnię bliższą naturze. Ale sama skąpo odziana kobieta w lesie ? Bez komentarza.
Innym poważnym błędem jest brak odpowiedniej rozgrzewki. Ok przyznaję się bez bicia – ja się NIGDY nie rozgrzewam ! Po prostu zaczynam biec i tyle. To dla mnie rozgrzewka sama w sobie . Jedynie przed półmaratonami macham trochę rękami i nogami i truchtam jak inni, bo głupio tak stać bez ruchu. Jeszcze pomyślą, że mi się coś stało. Za to po treningu krótkie rozciąganie obowiązkowe !
Wiele napisano na temat nieodpowiednich butów i tu jest tyle opinii ilu autorów. Jedni chwalą profesjonalne obuwie, inni stare wysłużone adidasy, które wiele z nami przebiegły i idealnie dopasowały się nam do stóp. Na jednym z ostatnich półmaratonów poznałam biegacza, który wychwalał buty z Lidla i w takich tylko biega, bo te profesjonalne okazały się niewypałem. No cóż ! Stopa, jak cyganka, prawdę ci powie. Jako, że nie jestem początkującym biegaczem, więc biegam w profesjonalnych butach, ale zaczynałam od obuwia z Decathlonu. Niestety miało to fatalne skutki, bo sama je sobie dobrałam, czyli czyt. ŻLE. Ale NIE wymieniam butów na nowe co miesiąc. Jak dotąd wcale ich jeszcze nie zmieniłam. Mam jedną parę a podobno powinno się zakładać inne buty na asfalt a inne na ścieżki leśne. Nie neguję, ale nie stosuję. Portfel mi na to nie pozwala.
Kolejny grzech nie tylko początkującego biegacza to niewłaściwe ubranie, bo podobno powinno się biegać w specjalistycznej, technologicznej odzieży, która oddycha. Nie sądzę, żeby moja koszulka oddychała za to ja na pewno, więc chyba wystarczy. Nie wychodzę na trening w bawełnianym stroju, bo wiadomo, że ten materiał szybko przesiąka wodą i ją zatrzymuje. Ale kosmicznej technologii też nie stosuję.
Zazwyczaj biegam z butelką w ręku a to podobno najczęstszy błąd wspominany przez trenerów, którzy twierdza, że jeżeli biegniesz wolno i nie dłużej niż godzinę, przyjmowanie płynów nie jest uzasadnione, bo one się zwyczajnie nie wchłoną. A do tego taki bieg z butelką w ręku jest niekomfortowy. Tu się akurat zgadzam, bo bez butelki biega się lepiej no, ale ja zawsze dmucham na zimne i wolę mieć własną wodę tak na wszelki wypadek.
Jeden z moich grzechów głównych to bieganie na czczo. Ale ja NIE lubię biegać z pełnym żołądkiem nawet, jeśli ten żołądek wypycham na 2-3 godziny przed wybiegnięciem ! I żadnych landryniastych napojów izotonicznych, bo po nich to już jest tylko gorzej. Według fachowców jestem w tej pierwszej skrajnej grupie, która teoretycznie spala zapasy i słabnie podczas biegu, bo druga grupa znowu przejada się i to często na ostatnią chwilę.
Nie napiszę, że więcej grzechów nie pamiętam i niestety nie mogę samej sobie obiecać poprawy.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |