2014-08-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Coraz silniejszy ? (czytano: 1016 razy)
Do maratonu w Warszawie pozostało pięć tygodni . Kolejny raz przygotowuję się dosyć sumiennie do tego startu .
Jestem w trakcie realizacji siódmego tygodnia strasznie ciężkiego jak dla mnie biegania .
W ubiegłym tygodniu po wtorkowym treningu który zawierał w sobie 12 km w tempie OWB1 (dla mnie to 5’45” do 6’00”/km) oraz 14 podbiegów 120 metrowych - środa była najtrudniejszym kolejnym dniem treningowym .
Na początku 6 km w tempie OWB1 następnie wytrzymałość tempowa : czyli 2*3 km w tempie 4’40”/km oraz 2*2 km w tempie 4’35”/km a na koniec 4 km truchtu (OWB1) .
Powiem szczerze że ledwie dałem radę .
Mając dosyć mocno zmęczone nogi po wtorkowym treningu .
W czwartek już tylko 10 km w tempie OWB1. Lecz trudno było mi utrzymać to tempo .
Podkreślam to ostatnie zdanie ponieważ jest to dla mnie dosyć ważne w porównaniu do obecnego tygodnia .Lecz o tym za chwilę .
W piątek ze znajomymi (w większości płeć piękna) wyruszyliśmy na przejażdżkę rowerową .
Łącznie 94 km (mój rekord życiowy) z kilkoma postojami piknikowymi . Średnia prędkość około 20km/h . Czyli tempo lajtowe lecz ze względu na to że nie za często jeżdżę rowerem było to dla mnie duże osiągnięcie .
W sobotę rano bijąc się z myślami jednak zrezygnowałem z treningu biegowego .
Za to w niedzielę w towarzystwie Seby i Pauli pobiegaliśmy nad Maltą .
Seba 20 km , Paula 15 km ja w planie miałem 28 km lecz skończyło się na 32 km .
Tempo oczywiście OWB1 .Samopoczucie całkiem znośne .
W kolejny wtorek obecnego tygodnia ponownie OWB112 km i podbiegi (10 razy 100 m) .
W środę najtrudniejszy bieg .
Rozpocząłem w tempie OWB1 mając w planie 4 kilometry . Biegłem w kierunku Dąbrowy pod Poznaniem , pod wiatr . Moja lewa noga zaczynała się coraz bardziej buntować .
Po 4 km rozciąganie i powrót w tempie 4’35” do 4’45”/km .
Po około 1 km powoli tracę wiarę że dam radę . Nogi bolą jak diabli . Tylko myśl że 3 km muszę przejść aby powrócić do samochodu trzyma mnie przy biegu .
Staram się trzymać tempo pomimo że moje stawy strasznie mi dokuczają .
Biegnę i powoli ból mija .
Po 4 km w tempie średnio 4’40”/km zwalniam i 500 m biegnę wolno aby ponownie zwiększyć tempo do 4’40”/k i tak kolejne 4 km .
Nieprawdopodobne daje radę . O bólu zapomniałem .
Po kolejnym wypoczynku (500 m truchtu) rozpoczynam trzecią część biegu rytmowego czyli kolejne
4 km w tempie 4’40”/km .
Ostatnie 500 m to już prawdziwa walka . Ale daje radę .
Na koniec 2 km w tempie OWB1 i koniec treningu który na początku wydawał się być nie do zrealizowania .Łącznie 19 kilometrów .
Dzisiaj wieczorem było w planie 12 km w tempie OWB1 .
Bałem się tego biegu ponieważ tydzień temu ledwie biegłem w czwartek .
Ruszam powoli ; „puszczam moje nogi swobodnie” bez napinania , biegnę w tempie takim jakie nadaje mój organizm i tutaj olbrzymia niespodzianka .
Tempo w granicach 5’10”/km do 5’30”/km .
Krok sprężysty , brak zmęczenia - niemożliwe !
Powinienem być dzisiaj wykończony po wczorajszym biegu a moje nogi były „przeraźliwie” bardzo lekkie . Mam nadzieje że powoli zaczynam zyskiwać siłę i wytrzymałość .
Tak naprawdę nie wiemy na co nas stać .
Wczoraj byłem pełen obaw o to czy dam radę a dzisiaj biegłem jakbym wczoraj odpoczywał . Niespodzianka czy też efekt pracy ?
Pożyjemy , zobaczymy .
Jutro odpoczynek od biegania . Kolejny trening dopiero w sobotę rano .
Gdy sięgnę pamięcią do początków mojej przygody biegowej czyli do roku 2008 nieprawdopodobnym wówczas wydawało się jak można biegać dzień po dniu .
A obecnie jest to możliwe i nie takie aż trudne . Czasami efekty przychodzą po latach pracy .
Oby nam tych lat starczyło … .
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |