2014-08-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 3xŚnieżka = 1 Mont Blanc – relacja Mariusza (czytano: 764 razy)
Dystans Ultra to około 57 km, sam bieg obserwowałem już od jakiegoś czasu. Zainteresował mnie z kilku powodów. Trzykrotne zdobycie Śnieżki jest równe zdobyciu "Dachu Europy" - szczytu Mont Blanc. Kolejny powód to punkty UTMB, ale o nich na końcu oraz sprawdzenie siebie.
Ostatni raz na Śnieżce byłem 10 lat temu. Po zejściu z góry skończyło się to dla mnie fatalnie - wylądowałem w szpitalu w Jeleniej Górze. Wtedy jeszcze nie biegłem, moja kondycja nie była najlepsza. Wspomnienia gdzieś zostały, trzeba z nimi wygrać. Tak wiec zapisałem się, czułem się przygotowany na to wyzwanie, miałem za sobą kilka startów ultra. Udało mi się również namówić kolegę z Grupy Biegowej „Sieradz Biega” - Jędrzeja, który wystartował na dystansie Mini (17 km) oraz Tomka, który pobiegł ze mną dystans Ultra.
Razem z Tomkiem założyliśmy, że potraktujemy bieg jako przygotowanie do jesiennych startów, tak wiec zależało nam, aby go ukończyć bez zbędnych problemów. Dzień wcześniej wystartowaliśmy jeszcze w innym biegu górskim blisko Karpacza, a dokładnie w Kowarach na dystansie 10 km. Był to nasz górski "Weekendowy Pakiet Biegowy"
Dzień przed startem odebraliśmy numery startowe, wszystko bardzo fajnie zorganizowane. Przyszła sobota, odprawa przed biegiem, przekazanie najważniejszych informacji. Następnie ustawienie się na linii startowej i o 9:05 ruszamy w trasę. Postanowiliśmy z kolegami pierwszą pętle zrobić wspólnie i wspierać młodszego kolegę Jędrzeja. To był jego debiut w górskich biegach.
Każda z 3 pętli miała w sobie coś, za co można jeszcze bardziej polubić bieganie górskie. NA pierwszej najmilej wspominam odcinek grani przez Czarną Kopę aż po Śnieżkę. Odcinek, na którym wąskim szlakiem granicznym po prostu lecieliśmy. Warunki pogodowe na szczycie pozostawiały wiele do życzenia, ale nie można na to narzekać, ponieważ na wszystkich 3 pętlach było słońce, deszcz i wiatr, było wszystko, co potrzeba w długich biegach. Zbiegaliśmy za każdym razem szerokim kamienistym szlakiem. Tutaj były odcinki dla mnie rewelacyjne, zwłaszcza wąska piaskowa ścieżka za punktem żywieniowym, umiejscowionym w Domu Śląskim. Jak tu jej nie lubić po takich podejściach. Za to najniebezpieczniejszy odcinek moim zdaniem był na zbiegu po wąskich bardzo śliskich kamieniach (czarny szlak), zwłaszcza podczas deszczu. Naprawdę trzeba się skoncentrować na postawieniu bezpiecznie stopy. W pewnym momencie miałem chwilę zawahania, na szczęście udało mi się uniknąć niebezpiecznego upadku. Widziałem zawodników, którym nogi ślizgały się i zakończyło się to upadkiem.
Kolejna cześć trasy to odcinek przez prowadzący przez las Droga Śląska aż do miasta, gdzie zostaliśmy pokierowani do punktu kontrolnego. Niesamowita atmosfera, kiedy wbiegaliśmy a turyści doceniali nasz wysiłek oklaskami, natomiast spiker wyczytywał nazwiska zawodników, dodając im jeszcze więcej energii na dalszą drogę. W taki sposób skończyliśmy pierwszą pętle. Już po tym odcinku wiedziałem, że nie będzie łatwo po pierwszym założeniu, że kończymy w około 7 godzin. Wiedzieliśmy, że aby było jak najbezpieczniej, zakończymy bieg jednak w dłuższym czasie.
Druga pętla to Czerwony Szlak, początek to lekki trucht ciągle pod górę. Dowiedzieliśmy się że, zaraz po wyjściu z granicy lasu lepiej nie patrzeć do góry. Zastanawiałem się o co chodzi, dowiedziałem się później:) Nic innego mi nie przyszło do głowy, jak Manifest Skyrunnera. Wiecie o co chodzi - trzeba było troszkę postękać, na dokładkę po tym ciężkim podejściu kolejne już za punktem żywieniowym - mianowicie wejście czarnym szlakiem. Piszę to teraz, kiedy nie mogę się ruszyć z krzesełka. Chyba wiem już, dlaczego.
Drugi raz zdobyliśmy Śnieżkę i zbiegamy Niebieskim Szlakiem, dalej Czarnym i do miasta. Już było lepiej, jeśli chodzi o odcinek z śliskimi kamieniami, brak deszczu słonecznie, bezpiecznie.
Ostatnia pętla to zdobycie Śnieżki żółtym szlakiem. Standardowo ile się dało to truchtamy, resztę podchodzimy. To był szlak, którym 10 lat temu wchodziłem, najbezpieczniejszy, dość szeroki, chociaż teraz strasznie się ciągnął. Po drodze jednak mamy siłę na żarty z innymi zawodnikami i tak naprawdę skurcze zamiast w łydkach, były na policzkach :)
Docieramy do Strzechy Akademickiej, były zaproszenia na piwo od turystów, ale zostawimy to na koniec. Kontynuujemy bieg szlakiem niebieskim, punkt żywieniowy i ostatnie podejście czarnym szlakiem, było zimno było wietrznie - 4 stopnie na szczycie, ale była moc. Zdobyliśmy ostatni raz Śnieżkę, szczęśliwi zbiegamy do mety, wspaniałe oklaski na mecie, gratulacje od organizatora Radosława Jęcka. Jednak to jemu się należą gratulacje za tak wspaniałą organizacje biegu. Jednym słowem było wszystko, czego oczekiwałem
Dzięki ukończeniu 3xŚnieżka = 1 Mont Blanc mam ostatni punkt, który potrzebuje do UTMB CCC 2015, jestem mega szczęśliwy, teraz tylko zimowe losowanie. Również mieliśmy okazję poznać człowieka, który potrafi inspirować - Piotra Hercoga. Do tej pory zastanawiam się, jak on zbiegał po tych stromych śliskich kamieniach na czarnym szlaku w drodze powrotnej ze Śnieżki.
Wynik końcowy to 8 godzin 29 minut, a uczucie, kiedy zdobywasz Śnieżkę trzykrotnie w jeden dzień - bezcenne. To by było na tyle teraz szybka regeneracji i kolejne długie wyzwania już we wrześniu.
Mario Wieła
Gruba Biegowa "Sieradz biega"
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |