2014-07-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| brak motywacji.... (czytano: 788 razy)
,,Opowiem Wam historię z mego życia, mały epizod wyjdzie dziś z ukrycia``
T.Niecik-,,Cztery Osiemnastki``
Cześć wszystkim!
Tym razem nieco nietypowo rozpoczynam mój wpis bo muzycznie.
Dawno nie pisałem ponieważ straciłem motywację po maratonach...mimo,że psychicznie czułem się doskonale po wiosennych startach to przyszedł czas,że nagle coś pękło we mnie i nie miałem sił na wychodzenie na treningi. Do obecnej chwili nie wiem co było tego przyczyną. Przypuszczam,że wpływ na wszystko miał mój tryb życia pracy i trenowania. Całkiem możliwe,że za duże obciążenie wybrałem a i też może zbyt ambitnie podszedłem do wyników planowanych na ten rok.
Może kilka słów na temat mojego dnia-czyli jak wyglądał zwyczajny dzień w moim życiu w okresie zimowym i wczesno wiosennym:
Wyobraźcie sobie,że jest godzina 4.45 rano czyli mój standardowy czas pobudki do pracy-wiadomo toaleta,śniadanie i inne duperele i o 5.40 rano wyjeżdżałem do pracy na tartak. Jak każdy wie na tartaku lekko nie ma i trzeba swoje dźwigać nosić i ciężko pracować...Pracę zawsze zaczynaliśmy o godzinie 6 rano i zazwyczaj pracowałem po 12godz. czyli do domu wracałem po godz. 18.00 już. Żeby wyjść na trening trzeba było zjeść coś lekkiego,gdyż poprzedni posiłek był o godz. 14.00 A jeśli zaś nie byłem w pracy do 18 to wtedy dla równowagi byłem w szkole do 19.30 więc w domu dopiero ok 20.00
O trenowaniu słów kilka...
Moje treningi zaczynały się zazwyczaj o godz. 18.30 lub 20 zależało od tego gdzie byłem. Więc wychodziłem na trening-zazwyczaj było zimno jak to zimą i dodatkowo ciemno a jako,że mieszkam na wsi to praktycznie gdzie bym nie biegł było nieoświetlone więc o zaliczenie potocznej gleby było łatwo-zwłaszcza jak były nagłe zlodowacenia. z treningów wracałem różnie ale zazwyczaj ok godz. 22 po czym zjadałem w miarę normalną kolację i siadałem troszkę do książek,żeby zrobić co zrobić i niczym się obejrzałem była już okolica godziny 24.00 więc na szybko zrobiłem jeszcze mój mały komplet ćwiczeń i szedłem spać ok 00.20 i tak przez cały tydzień.
Później przyszła w końcu pora na mój najbardziej wyczekiwany start do którego byłem przygotowywany-Łódź Maraton Dbam o Zdrowie i to był mój najlepszy bieg w tym roku! Po maratonie czułem się bardzo dobrze mimo,że miałem swoje odciski i inne spr. związane z maratonem ale mimo wszystko już miałem biegowego doła-nie mogłem się zmusić do bieganie...nagle przytyłem 7kg (do dziś zrzuciłem z tego dopiero 4kg) i po Krakowie dopiero się troszkę odblokowałem ale mimo wszystko szybko doszło do przerwy przez lekką kontuzję. Dziś już troszkę biegam i dużo jeżdżę rowerem bo po za tym,że odpadał mi szkoła to prawie nic się nie zmieniło.
A na koniec jeszcze miły cytat od p. Mezo ,,Sport,muzyka,motywacja``
,,Lubię biec na dyszkę
Lubię mieć zadyszkę
Czuć powietrze chłodne
Kręcić czasy dobre rano
Dobre tempo, dobra prędkość,
czyste niebo nade mną
Czysta przyjemność,,
Pozdro
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Kamel24.pl (2014-07-22,23:45): Witam Kolegę,
Takie przemyślenia "po jakiego wała mi to bieganie?" mam dosyć często. Pomimo tego, że mam łatwiejsze życie niż Ty np. mam lżejszą pracę, to i tak kołtuni mi się po głowie ww. pytanie. Odstawiałem bieganie,tyłem jadłem fast foody i...wracałem do biegania, bo ono daje mi czysty umysł. Podczas biegania zastanawiam się nad tym, co mogę zmienić w swojej pracy, jak mogę komuś pomóc czy co zrobić aby żyło mi się lepiej i realizuję to. Przebiegnięcie kolejnego maratonu to nie tylko jeszcze jeden medal na wieszaku, ale to pójście do przodu w realizacji tego, co wymyśliłem podczas biegania. jak to mówił Św. Jan Paweł II "Jeśli chcesz dojść do źródła, musisz iść pod prąd". Powodzenia, Piotr.
|