2014-05-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Orlen Maraton oczami kibica (czytano: 887 razy)
Start w Warszawie w moim przypadku odpadał. Tydzień wcześniej pobiegłem mocno w Dębnie, zderzyłem się ze ścianą, miałem skurcze mięśni dwugłowych na ostatnich kilometrach, stąd w konsekwencji pozostało mi jedynie kibicowanie.
W Warszawie miało wystąpić ok. dwudziestu moich biegowych znajomych. Bardzo im zazdrościłem i podziwiałem. Większość z nich miała właśnie w stolicy zadebiutować w maratonie.
Myślałem sobie nawet o tym, aby pojechać do Warszawy i wspierać znajomych biegaczy na mecie, lecz ten pomysł nie spotkał się z uznaniem mojej żony i w konsekwencji doszło do małego konfliktu interesów w domu.
Została do mojej dyspozycji jedyna opcja kibicowania: transmisja live w internecie i śledzenie międzyczasów. Szczególnie mocno trzymałem kciuki za trzy dziewczyny, z którymi biegam na codzień: Justynkę, Agnieszkę i Tamarę.
Poniżej zamieszczam relację Tamary, mojej szczerej przyjaciółki i inspiracji biegowej. To dzięki niej biegam dzisiaj szybciej. Wiem też, że ta dziewczyna sama nie napisze własnej relacji; jest zbyt skromna i nieświadoma swojej sportowej dyspozycji. Relacja jest nietypowa, spisałem ją na podstawie opowieści usłyszanych podczas kolejnych, współnych wybiegań.
Relacja Tamary: „Przed biegiem zżerały mnie nerwy. Stres towarzyszył mi od samego przebudzenia. Jednocześnie Nie mogłam doczekać się startu to był mój pierwszy maraton i to od razu w Warszawie przy wspaniałej oprawie.
Zaczęłam bieg równo, za balonikami wyznaczającymi tempo na 3,5 godziny. Biegło się tak lekko, praktycznie bez obciążenia i czułam się bardzo dobrze. Zdenerwowanie odeszło w cień. Stawka zawodników na ten czas była mocno zagęszczona, musiałam bardzo uważać, żeby nie otrzymać kuksańca łokciem od któregoś z wysokich zawodników biegnących przede mną. Na początkowych kilometrach maratonu wyprzedzało mnie wiele kobiet i zastanawiałam się, czy są takie mocne czy tylko niosą je początkowe emocje i startowa euforia.
Pamiętałam, żeby jeść i pić regularnie na każdej stacji odżywczej. Półmetek osiągnęłam w okolicach 1 godziny i 45 minut, miejsce 1433 open i 55 wśród kobiet. Zwykle na zawodach nie korzystam z punktów nawadniania, ewentualnie wypijam tylko klika łyczków wody. Podczas pierwszej części Orlen Maratonu piłam jednak sporo i w okolicach 22 km nagle poczułam konieczność odwiedzenia toalety. Wizyta ta kosztowała mnie minuty straty do baloników, zwiększyłam tempo i dogoniłam swoją grupę praktycznie bez wysiłku, w okolicach 25 km. Ludzie powoli słabli, pierwsza fala kryzysu zaczynała się. Czułam się naprawdę dobrze i stwierdziłam, że zwiększone tempo nie męczy mnie, wręcz przeciwnie, dobrze niesie i wyprzedzam bardzo dużo zawodników. Zaryzykowałam. Wprawdzie do mety pozostawało jeszcze ponad 10 km, ale czułam bardzo duży zapas sił i niezwykłą dynamikę. Podkręciłam tempo do 4:40 min/km, powoli pięłam się coraz wyżej w stawce zawodników. Na 30 km byłam 1191 w kategorii open i 40 wśród pań, na 35 km: odpowiednio 1023 i 38. Po pokonaniu 40 km, wobec słabnących wielu zawodników byłam już na pozycji 839 open i 33 wśród kobiet. Ostatnie kilometry pokonałam jednak jeszcze szybciej i finiszowałam mocno. Ostatecznie swój debiut ukończyłam w 3 godziny i 23 minuty, zajmując 768 miejsce w kategorii open i 31 miejsce wśród kobiet.
Epilog:
Warto było zachować powściągliwość i dyscyplinę w pierwszej połowie maratonu. Paradoksalnie, dzięki wolno pokonanym pierwszym kilometrom, miałam siłę na przyśpieszenie na ostatnich kilometrach maratonu a moje samopoczucie było wspaniałe. Długo wyczekiwany debiut w maratonie przyniósł wspaniałe przeżycia i niezapomniane wrażenia.”
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |