2014-05-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieganie z "talentu" (czytano: 1349 razy)
Ciekawy tytuł dzisiejszego wpisu. Bieganie z talentu. Już wyjaśniam skąd taki tytuł wpisu. Bieganie z talentu czyli bieganie bez formy, z niczego. No ale chcąc nie chcąc mam wymówkę. Matury. Miał być stres, ale go nie było. Bo po co? Są bardziej stresujące rzeczy w moim życiu niż napisanie kilku dłuższych sprawdzianów. No a poza tym, jak dobrze stwierdził to mój kolega, jeśli w miarę się uważało przez 3 lata liceum, to nie ma się czego bać :) No ale coś sobie powtarzać trzeba była. Szczególnie z polskiego na ustną. A temat miałem oczywiście związany ze sportem - Specyfika języka sprawozdań sportowych.
No i podsumowując wstęp nie miałem zbytnio czasów na naukę.
No i pod koniec kwietnia zaczęły się cofać problemy z kolanem. A dokładniej kilka dni po sprawdzianie na treningu na 1000m - 2:44.50. No i zrobiłem 17 dni przerwy od biegania.
W sobotę wieczorem pojechałem na Pomorze Biega do Starogardu w ramach akcji Noc Muzeów. Zwykle bieganie z PM odbywa się rano, ale tym razem zaczynaliśmy pod wieczór.
25 minut Warm up, trochę ćwiczeń, technika na płotkach i rytmy. No i tak wyglądały moje przygotowania do XXX Tur de Chojnice na dystansie 10km. W związku z tym nie oczekiwałem rewelacyjnego wyniku.
No i niedziela.
W pociągu, tak samo jak rok temu, spotkałem znajomą ekipę, rodzinę Pijanowskich. W tym roku w składzie p. Ryszard - pełnił rolę wsparcia i mocnego dopingu, p. Janek - zawodnik oraz rok starszy ode mnie Wojtek, który również postanowił zmierzyć się na dystansie 10 kilometrów.
W Chojnicach byliśmy o 10:20, więc do startu zostały 3h40min. Coś trzeba było robić. A że była niedziela to wybraliśmy się do Kościoła na Mszę Św. Chwila skupienia na Mszy pozwoliła przemyśleć cały bieg.
No i start.
Na moje oko jak patrzyłem, było jakieś 190 osób. Myślę sobie, że jest z kim biegać. No i ruszamy. Przez ok 2km trzymałem się w grupce z panem Zenkiem Hartuną oraz kolegą Damianem Bergiem, lecz po tym dystansie postanowiłem pójść lekko do przodu. No i wtedy sie zaczęło. Pogoda wręcz wymarzona do biegania. A mianowicie przez ok 4km deszcz, a w sumie ulewa połączona z gradem. Dobrze, że miałem czapkę i okulary, dość pomogło. No i tak było do ok 5 kilometra. Przez to na 5 kilometrze pokazało mi ok 19 minut, więc szału nie było, nie oszukujmy się. Po nawrotce większość trasy była z górki no i z wiatrem. Lekki kryzys miałem od 6 do 8 kilometra. Przytrzymałem się kogoś i ok 8 kilometra ruszyłem do przodu. Wtedy biegło się lżej, ostatnie 2 kilometry po jakieś 3;20-3;25/km .
Na mecie zegarek pokazał 37;43. Jednak jak rozmawiałem ze znajomymi co biegali z Garminami, im pokazywało po 200 lub 250 metrów więcej. Więc po przeliczeniu wyszło ok 36:50, więc już takie wb2 :)
Patrząc na wyniki ucieszyłem się, że zająłem wysokie 17 miejsce w Open na 250 osób i 2 miejsce w kategorii do 19 lat. Zadowolenie było, że pomimo braku treningów udało się tyle nabiegać.
Po przebraniu postanowiłem skorzystać z usług masażystek. Nogi jak nowo narodzone! Zartowałem, że zaraz idę na drugą dyszkę :)
Cały bieg w niezwykle miłej atmosferze, do tego cały czas przygrywała typowa weselna orkiestra, który zapewniała dobry humor każdemu z obecnych na tej imprezie. W zamian za numerek startowy każdy otrzymywał kufel piwa i kiełbaskę z grilla. Ja jednak podziękowałem za to, po bieganiu od razu to niezbyt dobry posiłek :)
Foto z ok 1 kilometra, jeszcze w grupce. Kilka kilometrów później biegłem w dwójkę z biegaczem z okolic Piły. Wzajemnie się wspieraliśmy, lubię to współzawodnictwo w zawodach. Pomimo, że rywalizujemy ze sobą, to zasady fair-play obowiązują. A nawet więcej - koleżeństwo. Co ok 300m zmienialiśmy się w roli prowadzącego by nie brać całego wiatru na siebie :)
Teraz po maturkach to można wracać w rytm codziennego biegania :)
Do usłyszenia, czołem!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Henryk W. (2014-05-20,14:06): Lubię czytać takie sprawozdania. Maria (2014-05-20,22:58): ba ,do zobaczenia; Podziękuj Mamie za kanapki;)
przemgoz (2014-06-02,20:35): Tydzień później w Kwidzynie też się lało z nieba...ale skwarem ;-)
|