2014-03-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Te myśli, te myśli biegnące... (czytano: 749 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://youtu.be/wa5dYFJDWr4
Zjeżdżając do bocheńskiej kopalni na tegoroczny X 12 Godzinny Podziemny Bieg Sztafetowy miałem gorące postanowienie napisania na blogu osobistej relacji z tegoż wydarzenia. Po tym co tam ujrzałem, przeżyłem i wybiegałem zajmując z moją sztafetą Vege Runners 12 miejsce (czego się zupełnie nie spodziewaliśmy) doszedłem do wniosku , że nawet nie będę próbował. To NIE MA sensu. Jest to impreza nie do opisania żadnymi słowy. Ci, którzy tam byli będą wiedzieć o czym mówię. Tym , którzy nie byli.... Jedźcie, przeżyjcie. Warto wziąć udział w jedynym takim jak na razie na Matuszce Ziemi (a raczej pod nią) biegu. Ale nie o tym...
Rozbiegując na wczorajszym treningu pozostałości bocheńskiego ganiania troszkę sobie rozmyślałem. Lubię to.. Podczas takiego biegania mam dużo czasu na takie rozmyślania o wszystkim i niczym. Chcąc nie chcąc przywołałem w pamięci kilka podziemnych wydarzeń. Przyplątał się też taki drobny epizod ze strefy zmian kiedy to dane mi było zamienić kilka słów z Gabą z MP Team. Zapytała żartobliwie :
-Jak wy możecie tak latać w te i na zad?
-Nie wiem... – odpowiedziałem bez namysłu.
No właśnie... Jak, po co i dokąd? Taka oto refleksja zaprzątnęła mi głowę na ostatnie 7 kilometrów do domu... Co siedzi w nas takiego co każe nam wyłazić z domu w pluchę i słotę kiedy wszyscy inni siedzą przy kominku, winie czy telewizorze (tego ostatniego akurat nie rozumiem..). Wdziewać te buty, poliestrowe wdzianka i męczyć nogi kilometrami bądź co bądź na własne życzenie. Widoczki na trasie? Chyba nie, bo choć to na pewno spory walor to biegamy często po raz kolejny tą samą trasą a i nie raz, nie dwa późnym wieczorem kiedy zmrok powoduje , że guzik widać.. Nawet guzika czasem nie widać.. Zatem co? Zawody? Też chyba nie, bo zaraz po założeniu medalu, nim oddech stanie się równy i spokojny kombinujemy co tu teraz, gdzie i kiedy i doskonale zdajemy sobie sprawę, że zawsze będzie mało.. Nie wiem. Nie wie nikt... Nawet Marek Piekarczyk nie wie bo sam to wyśpiewał dawno, dawno temu z grupą TSA w znanym szlagierze, który chyba zna każdy biegacz... I Marek jest wegetarianinem od wielu lat co również mnie cieszy... Cieszy, że on też nie wie.
No i dobiegłem do domu. A dokąd tak ciągle biegnę..?
P.S. Marku, zapraszamy do Vege Runners ;)
P.S. Foto: Paweł Suder, któremu dziękuje za uchwycenie szczęścia na mojej facjacie... :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu endurka (2014-03-16,18:28): a propos wspomnianego Marka Piekarczyka on też z Bochni.... :) Peepuck (2014-03-16,18:36): No przecież... :) Piotr Fitek (2014-03-16,20:23): Świetna poza i zdjęcie :D Peepuck (2014-03-16,22:04): :)
|