2014-02-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Urodzinowy w Gdyni - 10 km (czytano: 4402 razy)
Ach …co to był za weekend – Trójmiasto na sportowo-imprezowo. Wybrałem się na Urodzinowy Bieg Gdyni na rozpoczęcie sezonu 2014. Pomimo słabego przygotowania udało się zadebiutować w Trójmieście z czasem- 41:30 min netto. Ostatecznie sklasyfikowali mnie na 312 miejscu w kat. M. Chyba po „genderowych” akcjach w TV nie było wspólnej listy wyników dla kobiet i mężczyzn Bieg ukończyło 4199 osób, więc był to jeden z większych biegów, w którym brałem udział.
Jak to przed dużą imprezą, najlepiej odebrać nr startowy w przed dzień zawodów. Dobrze , że udało się skoordynować przyjazd do Gdyni już w piątek. W dniu zawodów generalnie zawsze są tłumy. Bardzo wesoła ekipa towarzyszyła mi przy odbiorze pakietu startowego, więc w znakomitym humorze kierowałem się jak zahipnotyzowany do stolika z moim nr startowym . Odebrałem skromny zestaw ale najważniejsze było: nr startowy oraz chip. Można było poczuć atmosferę przedbiegową…uśmiechnięte panie od wydawania pakietów oraz chyba jeszcze bardziej nakręceni uczestnicy. Podpis na kwicie i jazda do Gdańska. Lekko nie było ponieważ Viki się zbuntowała i zabrakło prądu;/ Szybka pomoc potencjalnego rywala, który użyczył aka, by wskrzesić ducha w brudne i zbuntowane autko, pozwoliło nam szczęśliwie dotrzeć do Piotra :)
Piotr ugościł nas po „gdańsku” (taki tam macie klimat). Gościna chyba była aż za dobra, ponieważ jeszcze dochodzę do siebie Wieczór przed zawodami miałem zamiar dobrze się nawodnić oraz odpoczywać. „Izotoniki z duża zawartością witaminy B’’ miały spełnić to zadanie. Piotrek zadbał również o moją kondycję przed zawodami. Ruszyliśmy z „izotonikiem” w ręku do Lasu Oliwskiego na Wzgórze Pachołek. Śnieg i lód nie był nam straszny…warto było. Ukazał się niesamowity widok na Gdańsk. Pozazdrościć terenów. Wieczór bardzo udany ale zakończony miazgą przed MTV – Warsaw Shore!! To co zobaczyłem zrobiło mi ostrą siekę w głowie :)
W sobotę rano należało kupić nowe ako do Zbuntowanej. Z pomocą przyszedł nieoceniony Pomarańczek, który pomógł mi załatwić sprawę. Jeszcze raz dzięki. Jak się okazało, załatwianie takich spraw przed biegiem nie jest rozsądne. Nie miałem czasu na śniadanie, zjadałem to co znalazłem w aucie – banany, snikersy oraz popiłem Powerade. ( czasu mało a w 3mieście wszędzie jest daleko nie to co w Toruniu ;). Ciężko się odnaleźć chłopakowi ze wsi ;D
Z Piotrem i Kinią ruszyliśmy do Gdyni. Powiem szczerze miałem dość jazdy po 5 min, kazałem mu zwolnić bo się bałem o swoje zdrowie – chce jeszcze maraton ukończyć :)
W sumie, gdyby nie jego szaleńcza jazda, nie zdążyłbym na bieg. Korki straszne - zamknęli kilka ulic w Gdyni. Wyskoczyliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę Skweru Kościuszki. Nie było czasu na rozgrzewkę. Piotr gdzieś miał zaparkować – przyszedł do nas jak skończyłem bieg !! Wpadłem do swojej strefy startowej na 2 min przed wystrzałem z ORP Błyskawica. Zawiązałem ponownie buty, trochę się porozciągałem, ustawiłem muzykę i jazda…
Ruszyliśmy… trasa zabezpieczona bardzo dobrze. Trochę kałuż i śliska kostka brukowa przeszkadzała na początku. Później poszło gładko. Bardzo ciekawa trasa… wbrew pozorom przy tylu uczestnikach był większy luz niż przy Półmaratonie Św. Mikołajów. Byłem w Gdyni kilka razy, więc przypominały się dobre studenckie czasy , mijając kolejne ulice. Było prawie idealnie…dużo kibiców, wysportowanee biegaczki :) , dużo zabezpieczenia medycznego ( dla mnie to pewny wyznacznik jakości po moich przygodach w Poznaniu), gdyby nie ul. Świętojańska ( ok 6-7 km trasy) – długi podbieg, który wykończył mnie psychicznie i fizycznie. Taki niepozorny lekki podbieg doprowadził mnie prawie do marszu. Nie przypominam sobie biegu na 10 km, gdzie miałem taki kryzys. Szaleństwo… w głowie walczyłem jak nigdy o przetrwanie. I te myśli…wczoraj za bardzo się „nawodniłem”, nie zjadłem solidnego śniadania, q@#$a mogłem zrobić więcej interwałów na treningu, pewnie jeszcze jestem osłabiony po przeziębieniu… i Endomondo przerwało moją walkę z myślami wyciszając Manieczki:) – usłyszałem Last Lap: 4 min 25 sec per km. To był dobry komunikat. Widziałem, że podbieg się kończy i skręcamy w stronę wybrzeża. Ujrzałem zbieg … i w oddali znak 8 km trasy. Sygnał, że trzeba ruszyć i walczyć o wynik. Skupiłem się tylko na tym aby nie przesadzić z tempem i zacząć wyprzedzać. Jak mijasz rywala działa to bardzo motywująco. Miałem jeszcze siły po snikersie i petrygo :) więc podkręciłem tempo momentami do 3:50. Ostatnie metry leci się na full przez wrzawę kibiców i wysokie ciśnienie. Meta była na Skwerze , ale nie prowadziła prosta trasa ...przy jednym z zakrętów wpadłem na gościa - za ostro zwolnił. Trochę sek wypadło, ale finisz był bardzo dobry. Na metę wpadłem z czasem 41:40 min od wystrzału. I się udało… rozpoczynam sezon z 1 min gorszym od życiówki ;)
O dziwo medali nie wręczali przy mecie. Należało przejść dobre kilkaset metrów na koniec aby otrzymać herbatę oraz medal i oddać chip. Medal nie taki dobry jak Stocha ale kawał blachy zawsze cieszy :D - w kształcie masztu z żaglami. Jeden z 4ch medali, który po całym cyklu GPX Gdyni można złożyć w statek. Super pomysł. Pewnie przyjadę na kolejne edycje
Bieg bardzo dobrze zorganizowany. Nie mam większych zastrzeżeń. Szkoda mi tylko osób, które przybiegły na końcu stawki i nie otrzymali medali. Pojawiały się jednostki, które biegły bez nr startowych i odbierały medale. Szkoda słów na chamstwo… Jak widomo, to te osoby na końcu stawki włożyły chyba najwięcej serca by ukończyć bieg. Rozpoczęły aktywność sportową czy dochodzą do siebie po chorobach i próbują udowodnić sobie i innym, że można przebiec 10 km. To widać na każdym z biegów, że każdy o coś walczy ... . W moim przypadku nie jest to tylko wynik – jak mawia Łukasz Karczewski. Po załączonych fotkach widać jak byłem naładowany endorfinami :D Niech żałują Ci, którzy nie byli! Łukasz i Wojtek kolejny bieg musimy razem pobiec!
To była bardzo udana wizyta w 3mieście. Gdynia – sportowo, Sopot – imprezowo, Gdańsk – na relaksie. Mam nadzieję, że częściej będę wdychał nadmorskie powietrze :)
Dzięki wszystkim za dobre słowo przed zawodami :D Oczywiście zapraszam do wspólnych treningów oraz dołączenia do Japan Promotion Team.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu danona (2014-02-11,20:26): No proszę-mielismy kryzys w tym samym miejscu. Ja tez na Świetojanskiej "zdychałam". Całe szczęście,ze potem było juz z górki. Świetne zawody Śledziu (2014-02-12,23:34): Najważniejsze, że udało się dotrzeć do mety;) Pozostaje satysfakcja z pokonania słabości.
|