2013-06-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bo nie wszystko da się zaplanować (czytano: 406 razy)
Hmm, postanowiłam schudnąć. Zadanie ni to łatwe, ni to trudne. Zaopatrzona w rozpiskę przygotowną przez Panią Dietetyk ruszyłam jak burza w poniedziałek (wiadomo, jeśli już coś zaczynać to od poniedziałku). I jak burza we wtorek skończyłam;)
Wtorek już sam z siebie wróżył, że coś się stanie. Byłam osłabiona (kobieto, to drugi dzień diety!) i na miękkich nogach wróciłam z pracy do domu. Zjadłam banana i poleciałam na nie za lekki jak dla mnie trening biegowy. Bieganie nawet mi wyszło, więc do domu wracałam w nienajgorszym humorze. Jednak to, co się stało chwilę później dobrym humorem nie napawało.
Przeszywające dreszcze i rosnąca temperatura ciała. Mimo upałów za oknem trzesłam się jakbym nagle, w letnich ubraniach, trafiła w sam środek zimy. Rano nie było lepiej. Po ciężkiej, naprawdę ciężkiej nocy obudziłam się z gorączką 38,4 st. Wieczorem nadal było 37,7 st (nawet mimo zażycia 1 aspiryny i 2 ibupromów). A na to wszystko brak apetytu.
Dziś wróciłam już na szczęście do żywych. Czuję się jakby przejechał po mnie walec, a było to raptem 1,5 dnia zdrowotnej zapaści. Widzę to tak. Efekty są dwa. Po pierwsze musiałam odpuścić dzisiejsze bieganie (co z perspektywy tego, że ostatnio biegam max 2 xtydzień nie napawa radością). Po drugie schudłam 1,7kg. I tylko czemu teraz nie wiem czy cieszyć się czy też płakać?
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2013-06-21,09:21): myślę, że to pierwsze :). Zdecydowanie ciesz się i słuchaj swojego organizmu. Ja miałem wczoraj biegać, ale zaległem po pracy w fotelu na ogródku i też po krótkim czasie byłem szczęśliwy, choć nie biegałem :). Tego po prostu potrzebowałem. Marfackib (2013-06-24,12:52): Ubiegły tydzień był jakiś taki "ciężkawy" :-)))
Ja próbuję wrócić do swojej "normalnej" wagi od stycznia. Początek zdrowego odżywiania planuję od każdego poniedziałku. Efektów niestety brak. Pozdrowionka :-)))
|