2013-03-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nowa Huta by night... (czytano: 724 razy)
Pamiętam jak zacząłem regularnie przyjeżdżać do Krakowa (lata 90-te) niesiony uczuciem, tęsknotą do mojej teraźniejszej żony :)) Jako młody człowiek z obcego miasta, który czasami zajrzał na mecze lokalnej drużyny piłkarskiej, niekoniecznie czułem się swobodnie i bezpiecznie.
Szczególnie unikałem uczęszczania w obszary blokowisk, ciemnych uliczek itp. Symbolem już w całej Polsce stała się wtedy Nowa Huta. Trzymałem się wtedy z daleka i raczej nie zaciągnęliby mnie tam końmi!
Minęło kilka lat i okazało się, że zamieszkałem w tym mieście. Co więcej: zacząłem pracę w biurze na terenie Kombinatu i jeżdżę codziennie przez tą dzielnicę (zupełnie jak w szlagierze Kazika). Przemieszczenie się w ciągu dnia to jednak coś innego niż w nocy... Pamiętam, że trochę musiałem z sobą walczyć, żeby wbiec na Nową Hutę. Musiałem się przemóc, bo biegając po śródmieściu wdychałem straszny syf (pisałem na ten temat wcześniej) - wschód Krakowa, w tym Nowa Huta, położony jest na wzgórzu i tam jest ewidentnie powietrze czystsze (paradoksalnie bliżej Kombinatu). Poprzez to, że pracuję tam, poznaję ludzi, którzy mieszkają na tej dzielnicy. Moje pokolenie urodziło się tu, ich rodzice jako maluchy przyjechali se swoimi rodzicami z całej Polski. Nowa Huta różni się od pozostałych osiedli - nawet ma swój rodzaj gwary (poznaję ją właśnie)
Ale do rzeczy! Tu o bieganie chodzi! :)
Pobiegłem wczoraj tak jak sobie zaplanowałem. Pod bramę Kombinatu trasą: Al. Pokoju - Jana Pawła II - Plac Centralny - Aleja Solidarności; 7 km z kilku - nastu/dziesięciu metrami w czasie 32:45min (oczywiście złapały mnie 2 światła, ale nie mam zamiaru sobie odejmować jak nie mogę tego zmierzyć przy pomocy mojego ekwipunku). W zasadzie oprócz kawałka Alei Pokoju cała trasa to mniejszy lub większy podbieg. No muszę stwierdzić, że robię postępy! Oddech mam ustabilizowany i spokojny, tętno też chyba ok. Mam jeszcze wrażenie jakby nogi były jeszcze za słabe i nie nadążały za oddechem :) Całkiem miło!!!
A wracając do NH i jej mieszkańców: zauważyłem ciekawą prawidłowość: biegnąc po chodniku i mijając przechodniów idących w tym samym kierunku duża większość nerwowo odwraca się za siebie... Na skwerkach, ławeczkach siedzą mniejsze bądź większe, starsze lub młodsze grupki amatorów piwka, winka, skręta. Jednak niezaczepiani, zajmują się sobą. Człowiek się do tego widoku przyzwyczaja tak jak do widoku świecących neonów i reklam banków, aptek, sklepów monopolowych 24h i lombardów (bo w zasadzie poza galeriami handlowymi na mieście zostało tylko to - w centrum jeszcze dochodzą knajpy). W każdym razie nie obawiam się już przemieszczać przez NH!!!
Zaczął się marzec! Zmieniam system z 3-dniowego na 4-dniowy! Zobaczymy jak mój organizm sobie z tym poradzi! Dodatkowo muszę wreszcie wygrać jakąś aukcję na alledrogo i zacząć jeździć na rowerku - zielono, słonecznie przecież!!!
Pozdrawiam wszystkich!!!
(na zdjęciu mieszkańcy NH w strojach regionalnych... żart)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2013-03-01,11:29): no to masz dodatkowe +10 do many, znaczy się do HR ;) jacdzi (2013-03-02,10:02): Nie mam doswiadczen z wieczornych spotkan z tubylcami w NH ale pamietam ja z maratonu i musze sie przyznac ze mi sie podobala!
|