2013-02-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| suplementacja (czytano: 306 razy)
Suplementy – ilu zwolenników, tyle samo zagorzałych krytyków… Jednak od pewnego poziomu sportowego stają się wręcz konieczne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Nie będę zagłębiał się w niuanse fizjologiczne, bo mam nikłą wiedzę w tym temacie, ale przybliżę co i dlaczego sam stosuję.
BCAA – aminokwasy wysokorozgałęzione egzogenne, tzn. takie których organizm sam nie przetworzy z dostarczanym pokarmem i muszą być przyjmowane w formie sztucznej. Czy potrzebne? Segregując korzyści ich stosowania, zacząłbym od przyspieszonej odbudowy zniszczonych treningiem struktur mięśniowych i przez to szybszej regeneracji. Przy okazji chronią mięśnie szkieletowe przed mikrourazami (m.in. bóle okostnej), a także są antykatabolikiem, tzn. zapobiegają „paleniu” mięśni. W swoich BPS do maratonów brałem je dzień w dzień. Obecnie stosuję je tylko tuż po mocnych akcentach, w formie rozpuszczanego w wodzie proszku.
CARBO – kompleks węglowowanowy zapewniający stabilne wysycenie krwi składnikami energetycznymi przez okres 2 godzin od momentu przyjęcia preparatu. Przy mojej pracy w godzinach 7-15 czasem mam mocniejszy trening zaraz po niej. Ciężko byłoby go wykonać bez obiadu, a nie zawsze mam co zabrać na taką ewentualność do pracy. W takich sytuacjach sięgam po proszek CARBO, który rozpuszczony wypijam na pół godziny przed treningiem.
Magnez – minerał, który jest wraz z potasem współodpowiedzialny za gospodarkę mięśniowo-nerwową. To jego brak może wywoływać drżenie powiek, czy skurcze mięśni. Dodatkowo jest on wypłukiwany przez kawę i mimo, że wypijam tylko jedną filiżankę dziennie miałem czasami problemy z zaśnięciem. Na badaniach krwi wyszło że mam duży niedobór tego minerału (za dużo go wypłukałem na treningach, a z dietą za mało przyjmowałem), dlatego cyklicznie sięgam po jego postać organiczną w formie chelatu (lepiej przyswajalna). Najlepszą formą z tego się orientuje jest płynna postać chelatu, ale też jest ona odpowiednio droższa. Oczywiście, jak w przypadku każdych minerałów i witamin, ciągła suplementacja może doprowadzić do oduczenia organizmu od samodzielnego sięgania po magnez, dlatego co kilka (5-6) tygodni warto zrobić co najmniej tygodniową przerwę.
Żelazo – wspomaga proces krwiotwórczy. Jego suplementacja pośrednio podnosi poziom hemoglobiny, poprzez wytwarzanie nowych erytrocytów. Więcej hemoglobiny to lepsze parametry wydolnościowe (mniej więcej). Przy sięganiu po żelazo trzeba jednak uważać żeby nie przedobrzyć bo nadmiar może być szkodliwy dla zdrowia, a jest bardzo powolnie usuwany z organizmu. Sięgam po nie tylko i wyłącznie w przypadku niedoboru stwierdzonego albo przez za niską hemoglobinę, albo ferrytynę. Sam poziom żelaza może być złudny, bo przy normalnej ferrytynie organizm sobie sam poradzi z uzupełnieniem niedoboru. Warto zaznaczyć że żelazo obniża wchłanianie magnezu (albo odwrotnie), dlatego nie należy go przyjmować jednocześnie.
Tran – nienasycone kwasy tłuszczowe (omega-3 i omega-6),a także witaminy A, D oraz E. Poza wieloma pozytywnymi działaniami, dla mnie najważniejsze jest wzmacnianie odporności. Sięgnąłem po niego na początku lutego i piję go w formie płynnej, najlepiej przyswajalnej.
Preparaty ochronne stawów – o dziwo mimo dużego kilometrażu, codziennych treningów w większości po twardej nawierzchni i silnych akcentów, nie mam większych problemów ze stawami. Ale przy dolegliwościach u żony nabyliśmy pewien preparat, który ona sama odstawiła, a że kończy się data … :) to tak profilaktycznie.
Izotoniki – chyba najbardziej znana postać suplementacji; nie ma sensu opisywać, a osobiście oczywiście popijam aczkolwiek w rozsądnych ilościach.
Poza powyższymi dbam jakościowo o swoją dietę. Jem bardzo różnorodnie i ograniczam śmieciową paszę. Staram się jeść regularnie, często i mało, ale słabo wychodzi zwłaszcza z porcjami ilościowymi :) Na szczęście waga stoi w miejscu, ale czuję że przy powrocie do treningów maratońskich można by zrzucić jeszcze ze 2-3kg.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |