Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [39]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Kaja1210
Pamiętnik internetowy
:

Kasia Januszewska
Urodzony: 1966-10-
Miejsce zamieszkania: Jastrzębie-Zdrój
5 / 27


2012-12-05

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
VIII Bieg Barbórkowy (czytano: 670 razy)

 

Miałam sen, że pobiegłam bardzo źle i kiedy tak snułam się między biegaczami Ewa Kucharska, która zwykle jest w czołówce powiedziała mi, że zajęła trzecie miejsce i wszyscy mieli gorsze wyniki, bo było ciężko. Kiedy się obudziłam zdałam sobie sprawę, że zwykle przed zawodami miewam takie „biegacze” sny. Przed maratonem we Wrocławiu śnił mi się Borys Szyc. Szedł w czapce nasuniętej na oczy i w wysoko zapiętej kurtce przez korytarz, na którym stało dużo kobiet, ubranych na sportowo jak biegaczki, a między nimi ja. Wszystkie babeczki zaczęły prosić o autograf, ale on zatrzymał się przed tablicą, na której było wywieszone wyniki: kilka imion niewidocznych
i rozmazanych i jedno bardzo wyraźne - Kasia. Borys Szyc wskazał na nie palcem i powiedział, że autograf da tylko Kasi. Nie jestem wielbicielką Szyca, kult gwiazdy przeszłam w podstawówce ale sen fajnie pasował do osiągniętego wyniku. 9 miejsce wśród 418 kobiet i 2 w kategorii wiekowej. Krótko mówiąc Borys przyniósł mi szczęście. Ale przede mną był nowy bieg -VIII Bieg Barbórkowy. Od kilku dni media panikowały, że nadchodzi zima i rzeczywiście nadeszła. Ranek obudził się zaszroniony i rześki, jak dla mnie cudowny na bieganie, wzięłam więc tymczasem moją psinkę na spacer przygotowując się mentalnie do biegu. Psina miała chyba takie samo odczucie jak ja bo gnała przed siebie z radością w oczach i wywalonym jęzorem. Zupełnie jak ja parę godzin później! Radość przed biegiem mąciły mi tylko komunikaty o ponad 400-krotnym przekroczeniu dopuszczalnych norm pyłów zawieszonych nad Rybnikiem właśnie. W komunikatach przestrzegano przed uprawianiem sportu i wychodzeniem z domu osób starszych i dzieci. Dzieckiem już nie jestem, ale dość blisko mi do bycia starszą, a do tego ta aktywność fizyczna, no to mógł być problem! I był niestety. Trasa przebiegała między „blokowiskami” (czy raczej po śląsku „familokami”), a domkami jednorodzinnymi. Nie wiem czym opalali w domkach ale przy szybkim oddechu wciągnięcie takiego powietrza to prawdziwy hardcor. Zaraz przypomniał mi się stary dowcip jak to Ślązak wypoczywający nad morzem zemdlał i nie można go było ocucić, odzyskał przytomność dopiero wtedy kiedy kolega podłączył go do rury wydechowej samochodu. O ile mi wiadomo wszyscy biegacze przetrwali, ale niestety nie wszyscy dostali medal. Szkoda. Organizator zastrzegł wprawdzie w regulaminie, że będą medale tylko dla 250 pierwszych na mecie, ale dopuścił do biegu 400 osób. Z reguły początkujący przybiegają pod koniec stawki, a to im właśnie taki medal dodaje skrzydeł i najbardziej cieszy. Fajnym zwyczajem jest dosyłanie brakujących medali pocztą, ale w tym przypadku nie było o tym mowy, organizator w ramach oszczędności przewidział też statuetki tylko dla pierwszych miejsc w kategoriach wiekowych, ja byłam trzecia. Cieszę się bo „pudło” zdobyte, przysłowiowy „talon na balon” też ale…. Właśnie to ale. Jestem amatorką, biegam od roku i siedmiu miesięcy i statuetka jest dla mnie cenniejsza niż nagroda rzeczowa. Wyobrażam sobie taką przyszłość: mam 99 lat, wyglądam jak suszona śliwka ze sklerozą. Siedzę w ulubionym fotelu i oglądam zdobyte przeze mnie puchary. Jest ich tak około Xⁿ!. Nie wiem ile to dokładnie, ale mam nadzieję że dużo, bo przecież będę biegać do śmierci i jeszcze dzień dłużej. Niestety wśród nich brak tego z VIII Biegu Barbórkowego więc nie pamiętam, że taki bieg był, że walczyłam jak „Supergirl” ze smogiem (nie mylić z mitycznym smokiem!), walczyłam z podbiegami i sama z sobą bo jak zwykle źle wystartowałam i pierwszy kilometr przebiegłam na 3:57 min/km. Później było już tylko gorzej i mój wynik uratował jak zwykle Tomek, bo 500 m przed metą, kiedy zobaczyłam kolejną górkę pomyślałam: a może tak Galloway’em? Na szczęście mój prywatny Anioł Stróż kazał mi pozbierać cztery litery średnia wyszła więc 4:19 min/km. Bieg ogólnie oceniam dobrze choć jako minus dla organizatora zaliczam rozwleczony w czasie finał imprezy oraz oszczędności na medalach i statuetkach przy równoczesnym zwiększeniu liczby nagrodzonych mieszkańców Rybnika z sześciu podanych w regulaminie do jedenastu realnie. Zrozumiałe jest promowanie sportu wśród mieszkańców miasta ale nie można dzielić biegaczy na równych i równiejszych. Na koniec jeszcze dodam, że Ewa Kucharska tak jak w moim śnie faktycznie była trzecia.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


renia_42195 (2012-12-05,18:55): Jak będziesz miała X lat to na pewno będziesz miała tych pucharów całe stadko :) Tak krótko biegasz i już masz ich tyle ... Ach, ja mam to nadal w sferze marzeń ;)
Kaja1210 (2012-12-05,20:11): Właśnie po to są marzenia żeby doczekać ich spełnienia. Parafrazując słowa świątecznej piosenki. Ja biegam dla samej radości biegania, a że jestem gadżeciarą to... cóż cieszę się też z tego :)







 Ostatnio zalogowani
biegacz54
04:59
Arti
03:01
Struś Emu
01:40
fit_ania
01:12
zby
00:04
Artur z Błonia
22:24
kos 88
21:14
uro69
21:11
Raffaello conti
20:45
Wojciech
20:16
42.195
19:36
gieel
19:10
entony52
19:03
Pudelek
19:01
kubawsw
18:52
makwi
18:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |