2012-10-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton okiem debiutantki (czytano: 785 razy)
Maraton Poznań.
Dzień 14 października 2012 roku to dzień , w którym spełniłam moje noworoczne postanowienie.
Nigdy nie lubiłam biegać na długie dystanse.W czasach szkolnych każdy powód był dobry żeby wywinąć się od zawodów.
Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się 5 lat temu kiedy to w celu zrzucenia zbędych kilogramów, postanowiłam pobiegać po lesie. Sukcesywnie, bardzo powoli
zwiększałam dystans biegowy. Bieganie zaczęło sprawiać mi przyjemność. Lepsza kondycja, smukła sylwetka, odstresowanie to korzyści jakie niesie za sobą ta
decyzja.Obecnie bieganie jest nie tylko moją pasją, ale mojego męża i córki. Uwierzcie mi , nie ma nic wspanialszego jak stanąć na lini startu całą rodziną i
w aktywny sposób spędzić niedzielę.
Po kilku biegach na 10 km oraz kilku półmaratonach postanowiłam stawić czoło dystansowi 42 km 195m .
To nieprawda , że była to łatwa decyzja. Wiele pytań o to czy dam radę. Wiele zwątpień czy aby nie za późno, w końcu 43 lata na karku. Nie wierzyłam w swoje
możliwości. Bardziej w nie wierzył mój mąż oraz moi koledzy biegowi Jacek i Wiesiu. Słowo się rzekło . Przygotowania do maratonu zaczęłam od zimy, a skończyłam
na tydzień przed startem. Długie wybiegania, szybkie przebieżki oraz górki na przemian 3-4 X w tygodniu.To wszystko przeplatane chwilami zwątpienia.
Kiedy na półmaratonie w Zbąszyniu komentator sportowy Wiesław Banaszak ogłosił całej społeczności Zbąszynia o moim postanowieniu, uświadomiłam sobie , że
nie ma odwrotu.Czas zacząć się bać.
Jako patriota lokalny ,na miejsce swojego debiutu wybrałam 13 Poznański Maraton im. Macieja Frankiewicza.
Noc przed maratonem była straszna. Tylko 5 godzin snu. Rano o 6 pobudka, śniadanie maratończyka ( bułka z masłem i miodem).Organizatorzy po raz pierwszy na
miejsce startu i mety 13 Maratonu wybrali teren Międzynarodowych Targów Poznańskich. Nowa trasa ( jedna pętla) też była nowym wyzwaniem dla wszystkich zawodników.
Stanełam na starcie w sektorze biegaczy , którzy zakładają przebiec dystans maratonu w 4 godz. 30 min. To była moja optymistyczna wersja. Bieg zaczął się
spokojnie. Wydawało mi się , że bardzo powoli. Wiedziałam jednak , ze tak należy zacząć. Jeżeli wydaje ci się , że wolno zaczynasz maraton to jeszcze zwolnij.
Taką rade wyczytałam na stronie internetowej przeznaczonej dla biegaczy.
Na 14 kilometrze z biegowego rytmu wybił mnie widok przeprowadzanej reanimacji biegacza. Na mecie dowiedziałam się że zmarł.Pierwszy mały kryzys dopadł mnie
na 24 km. Zaczeły się podbiegi i zbiegi. Na szczęście trasa się wyrównała i wskoczyłam w swoje tempo biegowe. Od 27 km zaczęły mnie denerwować tablice z
oznakowaniem kilometrów. Byłam coraz bardziej zmęczona , a one coraz wolniej sie pojawiały. Przestałam obserwować otaczający świat i zaczęłam obserwować
aswalt.Na ulicy Warszawskiej miałam problem z przypomnieniem sobie nazwiska mojej koleżanki z pracy, z którą pracuje od 5 lat. Kiedy sobie przypomniałam
nazwisko kolejne 5 minut zajeło mi przypomnienie sobie jej imienia. Maskra , czarna dziura. Na Rondzie Środka 31 km ,zaczął mnie denerwować kolor moich butów.
Były takie jasno- niebieskie, a asfalt taki czarny.
Kolejna niemoc dopadła mnie na 34 km. Długi stromy podbieg niemający końca. Wielu biegaczy zdobyło go idąc. Kolejne kilometry jakoś zleciały. Nawet nie wiem
jak i kiedy usłyszałam doping kibiców ,, dawaj Magda jeszcze tylko 3 kilomerty"". Trzy kilometry, to dystans od domu do sklepu w Strzyżewie. Nigdy moje nogi
nie były tak ciezkie jak podczas ostatnich trzech kilometrów maratonu. Chciałam stanąc, odpoczać. Kolega , z którym biegłam nie pozwolił na przystanki. Lekko
zwolniłam i nawet nie wiem kiedy ujrzałam iglice Międzynarodowych Targów Poznańskich. Najwspanialszym momentem było zobaczenie tablicy z 42 km. W tym miejsu
cztery i pół godziny temu robiłam sobie zdjęcia i marzyłam o chwili , która właśnie się działa. Ostatnie 195 m było jednym wielkim wyrzutem adrenaliny i
endorfin. Mało co pamiętam z tej chwili. Nie wiem skąd miałam siły na skakanie oraz finisz. Meta. Nieziemskie zmęczenie. Nogi jak z galarety. Odruch wymiotny.
Medal, folia,woda, kwiatek.Stało się, zostałam maratonką. Dokonałam tego w czasie 04.24.08.
Wraz ze mną wyzwanie przebiegnięcia 13 Poznańskiego Maratonu podjęło 8 członków Zbąszyńskiego Klubu Biegacza Chodż bardzo się staralismy maraton wygrał Kenijczyk Yator Edwin z czasem 02:16:16.
Na koniec chciałabym podziękować:
- pogodzie , która mimo złych prognoz nas nie zawiodła,
- organizatorom i wolontariuszom za profesjonalne przygotowanie imprezy,
- kibicom na trasie, którzy byli z nami od lini startu do mety,
- wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Honda (2012-10-19,13:22): Wielkie gratulacje! Świetny czas w debiucie, teraz może być tylko lepiej:) A stawanie na linii startu z całą rodzinką to świetna rzecz. Pozdrawiam:) goldi73 (2012-10-20,22:13): Świetna relacja. Magdo czułem każdy kilometr przez Ciebie przebiegnięty.Super poczucie humoru, cytuję:
Choć bardzo się staraliśmy, maraton wygrał Kenijczyk
|