2007-11-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 140 razy)
Czuję się okropnie, mam wrażenie, że tak już będzie we wszystkich moich biegach- za każdym razem coś na kształt lekkiej grypy. W Poznaniu jeszcze w niedzielę zastanawiałem się czy biec a jeśli tak to wyścigowo czy spacerowo. Teraz czuję się tak jak bym miał za chwilę położyć się na kilka dni do łóżka, ale z drugiej strony to chciałbym się pościgać.
Więc decyzja już podjęta- biegnę, zaczynam dość szybko. Przeliczyłem sobie czasy z okrążenia na tempo na kilometr, co jest o tyle proste, że 4 sekundy na kółku to 10 na kilometr. Ale mam też przeświadczenie, że z jednej strony główną atrakcję biegania w kółko miała być kontrola tempa, ale z drugiej strony musze też słuchać siebie. Jak będę się czuł super to pognam, a jak będzie coś nie tak potruchtam. Będzie materiał do przemyśleń.
Prognoza pogody sprawdzona, rzeczy do biegania schną i czekają tylko moje gardło nie chce być w pełni gotowe- pokasłuję i pokasłuję.
Pojadę tak jak chciałem- z czterema przesiadkami, tak żeby nacieszyć się tym jechaniem. Tu bufetowy bigosie, tam śliczny widoczek- będzie fantastycznie i ma nadzieję, że luźno. A nawet, jeśli nie to, co?
Zastanawiałem się nad swoim sentymentalizmem- jestem sentymentalny, jak najbardziej. Może nie jestem z tego dumny, ale z całą pewnością się tego nie wstydzę. Wiem, że jestem skazany pod tym względem na wymarcie- sentymentalni za dużo myślą i czują, są mało praktyczni. Ale jeszcze nie wymarłem i dlatego ruszam w podróż sentymentalną (nigdy nie byłem w Bytowie, ale sama droga będzie dla mnie mocno wspomnieniowa. Żebym tylko nie zaspał.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |