2012-08-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mekka (czytano: 500 razy)
Jest takie miejsce w Polsce, które w mojej opinii dla wszystkich triatlonistów powinno stać się Mekką. Każdy "porządny wyznawca” triatlonu powinien choć raz w swoim życiu tam pojechać i wystartować w tych zawodach. A jestem przekanany, że większość z nich będzie chciała tam wracać co roku. Tak jest i ze mną. O jakim miejscu myślę? Myślę o Wińcu koło Ostródy, gdzie w pierwszy weekend sierpnia od trzech lat Krzysiek z ekipą organizuje fantastyczne zawody triatlonowe, jedyne w swoim rodzaju.
Co wyróżnia właśnie te zawody od innych? Moim zdaniem to, że wbrew regułom triatlonu zawodnicy sobie potrafią na trasie pomóc, że panuje tu niespotykana atmosfera, że każdy czuje się tu ważny. Każdy może się tu poczuć jak zwycięzca, bo i każdy nim naprawdę jest. Trasa jest wymagająca i trudna i każdy pokonuje ją na miarę swoich możliwości. Wspaniała meta z bramą jak na zawodach ironmana w Kona na Hawajach, gdzie tylko nielicznym dane będzie wystartować. W Wińcu, może każdy. Nie będę więcej piał peanów o tym miejscu i tyvh zawodach, bo długo bym jeszcze mógł, ale zachęcam każdego kto lubi triatlon lub chciałby sprubować w nim swych sił, by odwiedził to miejsce. Zakochanie gwarantowane :)
Dla mnie był to już trzeci start w Wińcu i choć forma była nie ta, choć o poprawie wyniku z ostatnich lat lub zbliżeniu się do nich nie było mowy, cieszyłem się i czekałem na ten start. Pierwotnie chciałem część rowerową i biegową pokonać z Olgą w przyczepce, ale nie chciałem robić problemów Krzyśkowi z powodu ograniczeń w zezwoleniach uzyskanych na przeprowadzenie zawodów. Gdyby coś się stało, Krzysiek miałby pewnie problemy. Ale Oldze na pocieszenie obiecałem wspólny finisz, który i mnie się marzył od dawna.
Najpierw była prezentacja wszystkich zawodników, podczas której Krzysiek wyczytywał po kolei wszystkich zawodników i każdy w nich pokazywał się w bramie mety.Dzięki temu nikt nie był tu anonimowym zawodnikiem. Ja wyszedłem razem z całą moją trójką – moim prywatnym triatlonem domowym :) A co! To w końcu cała moja duma.
Pływanie poszło całkiem nieźle jak na fakt, że był to drugi w tym roku pokonany przeze mnie kilometr w pław. Pierwszy raz był na dwa dni przed zawodami, a tak to nic od listopada 2011. W sumie około 2 minut gorzej niż rok temu, ale nie płynąłem na maksa wiedząc, że czeka mnie jeszcze rower i bieg a kondycja jest pod psem. Może to te 5kg dodatkowej oponki tłuszczowej na brzuchu jakiej się dorobiłem w ostatnich miesiącach dało mi dodatkową wyporność? ;)
Część rowerowa poszła nawet lepiej niż w zeszłym roku. Tym razem jechałem na rowerze trekowym, a nie na szosówce. Dzięki temu przez część leśną pojechałem trochę szybciej, a na asfalcie jechaliśmy w dwu, trzyosobowej grupie, a to wielka różnica w stosunku do samotnej jazdy jaką miałem rok temu. Zupełnie inna motywacja, zasłanianie się i zmienianie na prowadzeniu.
Na koniec bieg. Cóż, ostatni porządny bieg w moim wykonaniu to półmaraton w połowie maja, a tu mamy sierpień. Od tego czasu nie było ani jednego treningu biegowego, więc wynik poniżej 50min na 10km na tej trudnej trasie był dla mnie i tak sporym zaskoczeniem.
Ale najważniejszy był ten finisz! Widziałem tą radość Olgi która czakała na mnie przy bramie do rancza Winiec jakieś 50m przed metą. Chwyciliśmy się za ręce i pobiegliśmy dalej razem. Olga wręcz leciała, a nasza radość widoczna na zdjęciach jest po prostu BEZCENNA!
Jedyne czego mi trochę żal, to że w momwncie przekraczania lini mety szarfa finiszu przysłoniła jej buzię. Kto mógł przypuszczać, że taki zawodnik będzie przekraczał metę.
To wsponienie wspólnego finiszu zachowuję w mej pamięci wśród najcenniejszych moich wspomnień.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu jacdzi (2012-08-23,08:32): Ja staram sie "zaliczyc" jeden triathlon rocznie. Juz wiem gdzie to sie zdarzy w 2013! Truskawa (2012-08-23,08:37): Czy ja dobrze rozumiem, że Wieniec poleciałeś niemal bez przygotowania? tdrapella (2012-08-23,09:13): Jacku, goraco polecam, ale mysl o zapisach juz na poczatku stycznia, bo w tym roku miejsca sie skonczyly w dwa tygodnie! Na sto miejsc chetnych bylo kolo 400. W 2013 ma byc wiecej miejsc i troche inna trasa ale chetnych bedzie pewnie jeszcze wiecej tdrapella (2012-08-23,09:17): Nie niemal Iza, ale bez kompletnie zadnego przygotowania jesli nie liczyc 1 km plywania na dwa dni przed... Triatlon nie jest taki straszny jak sie moze wydawac :) snipster (2012-08-23,09:26): hmmm Triatlonik... może kiedyś ;) Truskawa (2012-08-23,09:36): O nieee, on jest straszny. Ja Cię po prostu podziwiam Tomek! Gratulacje.. tdrapella (2012-08-23,09:41): Cos czuje Piotr, ze juz niebawem, a jak zaczniesz to z duzego C :) tdrapella (2012-08-23,09:44): Iza, dla mnie maraton jest straszny, ale pokonam ren strach. Musze choc raz pobiec bez spinania sie i tak aby caly przebiec. Bedziesz w Poznaniu? Truskawa (2012-08-23,12:09): Jakoś trudno mi ostatnio określić się gdzie będę a gdzie nie. Jak do tej pory odkąd zaczęłam biegać maratony, w Poznaniu byłam zawsze. Pewnie będę, bo chyba zrobię sobie z tego główny start tej jesieni. Z tym, że to nie będą żadne przygotowania na wynik. Chcę sobie po porostu pobiec mój ulubiony maraton i tyle. A po drodze jeszcze jest Wałbrzych. :) tdrapella (2012-08-23,13:11): No to co do Poznania masz Iza bardzo podobny plan jak ja. Po prostu chce tam byc i moze uda sie na spokojnie caly przebiec, bez przejscia do marszu. Tylko tyle i az tyle, bo jeszcze mi sie to nie udalo :) renia_42195 (2012-08-23,20:11): Gratuluję i nie wiem jak triathlon można zrobić bez treningu. Jesteś wielki talent i tyle :) Oj trzeba się ogarnąć i wziąć za treningi - maraton coraz bliżej, a ja jestem rozpieprzona jak paczka dropsów ;) renia_42195 (2012-08-23,20:16): A Olga to ma talent po tatusiu :) Oj czuję, że rozbiegasz tę swoją wspaniałą Trójcę. I cała rodzinka w zawodach będzie brać udział :) tdrapella (2012-08-23,20:30): Szczerze, to po dzisiejszym treningusam się zastanawiam jak ja dałem radę to zrobić. Dzisiaj pobiegałem 16km z wózkiem, ale baardzo wolno i po płaskim i nóg nie czuję... A za niecałe 4 tyg połówka, a potem Poznań... No to co Renia, spinamy oboje dupcie i czas się zabrać za treningi, bo maraton sam się nie pobiegnie :) gerappa Poznań (2012-08-23,22:16): Tatusiowi pogratulować a Córcię ucałować! miriano (2012-08-26,11:05): Trudno mi komentować coś co było moim marzeniem przez wiele lat a które nie spełniło sie .Gratuluje .
|