2012-05-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| wiele myślę o bieganiu (czytano: 1250 razy)
Zbliża się dzień mojego startu w pierwszym biegu, wydaje mi się że jestem gotowa by przebiec 11 km, bo przecież robię to codziennie. Ale apetyt rośnie w trakcie jedzenia, zaczynam „być łasa” na sukces, czyli coraz częściej myślę o wyniku, a nie tylko o ukończeniu biegu. Staram się nie sprawdzać czasu w jakim pokonuję mój 10 km dystans, po prostu biegam około godziny, ale im bliżej startu tym bardziej mnie kusi, żeby jednak popracować nad wynikiem. Nie wiem tylko, czy w moim wieku osiągnęłam już max i podwyższanie poprzeczki to już obsesja i szaleństwo? W maju zaczęły się upały i widzę różnicę między formą czasie biegu wieczorem i rano lub w południe. Biegi zazwyczaj są koło 11-12, więc mój wynik na pewno nie będzie taki jak w czasie wieczornego biegania. Wczoraj pojechałam na Dębową , zrobiłam 3 okrążenia jeziora, to jest około 12 km, i chociaż było gorąco, nie czułam zmęczenia, chociaż zwiększenie tempa biegu wydawało mi się niemożliwe-a może powinnam sforsować tempo?
Wiele myślę o bieganiu, właściwie to bieganie zdominowało moje życie-rytm dnia, jedzenie, zajęcia, cokolwiek robię myślę jak to przekłada się na bieganie. Odwrotnie oczywiście też- jestem sprawniejsza, mój wygląd się zmienia chociaż nie tak szybko jakbym tego oczekiwała, waga stanęła na 52 kg, zaplanowałam, że do końca maja osiągnę 50 kg. W moje życie zakrada się niecierpliwość sukcesu i poczucie, że osiągnęłam wszystko. A przecież teraz muszę utrzymać formę , no i przede wszystkim biegać, biegać i cieszyć się tym bez spinania jak mówi Ania .
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |