2012-05-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| X Międzynarodowy Bieg Skawiński - 12 maj (10km) (czytano: 386 razy)
Moim zamiarem było dokończyć wczorajszy trail maraton.
Wczoraj miałam dobrą wymówkę, żeby przejść ostatnie kilometry, dziś... nie miałam wyjścia.
Przed biegiem wcale, ale to wcale nie czułam się zmęczona i na dodatek w tym biegu miałam asekurację- dwa anioły stróże, które cały bieg mnie pilnowały- Ewelinę i Maćka.
-Nie zwalniaj!
- Mamy dobry czas, biegniemy, ruszaj nóżkami.
-Widzisz tamtych gości przed nami? Zaraz będziemy przed nimi. No dobra, jak ci lżej tak biec, to miej przymknięte oczy, ale ruszaj nogami...
A po chwili:
- Zauważyłaś? Cały czas wszystkich mijamy. Nie widziałaś? No dobra, dobra, nic nie mów, bo się zmęczysz, ciągnij do przodu...
Były też inne teksty, ale lepiej ich nie przytaczać i czasem słyszałam, żebym jednak milczała, bo i tak bredziłam z wysiłku, a Ewelina i Maciek prześcigali sie w pomysłach na motywacje.
Miałam super czas- zaledwie 1 minutę gorszy od życiówki.
Bardzo sie cieszę z tego biegu.
Jest jeszcze najważniejsza cześć tej dzisiejszej imprezy.
Moj mąż wystartował w tych zawodach.
Gdy powiem więcej, myślę, że się wyjaśni co w tym jest niezwykłego.
Mirek rano wstał z łóżka i stwierdził, że jeżeli ja jestem zmęczona po maratonie, a i tak idę na zawody, to on również wystartuje i sprawdzi czy technika biegu jest ważniejsza od kondycji i przygotowania.
Spakował zwykłe, proste tenisówki i przyjechał do Skawiny. Zapisał się i wystartował w biegu na 10 kilometrów.
Ile trenował przed zawodami?
W ubiegłe wakacje (ok. 9 miesięcy temu) biegał dwa lub trzy razy (zajęcia pod Smokiem Wawelskim po 1 godzinę każde), w tym roku w kwietniu wyszedł na jeden bieg, gdy ja z Eweliną biegałyśmy przed zawodami oraz zaliczył jeszcze jeden trening dwa tygodnie temu 7 km marszo-biegu po trasie przyszłego Trail Maratony Koniczynka.
Tylko tyle.
Ale podobno jak się nie wie, że wykonanie czegoś jest niemożliwe, a mocno się wierzy, że to da się osiągnąć- to się to po porostu robi.
A więc mój niezwykły mąż wystartował. Testował techniki biegu: Chi running, Pose method of running i Evolution running.
No i uciekł mi na starcie. Nie byłam go w stanie dogonić. Mam świadków, że się starałam!
No więc, ja Ewelina i Maciek biegliśmy razem, a on skupiając się intensywnie na technice i strategii biegł gdzieś tam przed nami.
Ukończył bieg w czasie 54 min 9 sekund. Muszę przyznać, że zaimponował mi i przekonał mnie, że technika liczy się przeogromnie.
No, cóż- ma racje, nie mam wyjścia, będę się go teraz słuchała.
Chwileczkę? Co ja napisałam? Będę się go teraz słuchała? Tak powiedziałam?
Odkąd zaczęłam biegać sugerował mi pewne rzeczy, a teraz na dodatek włożył tyle wysiłku, żebym mu uwierzyła...
Mój mąż zrozumiał nawet co to znaczy gdy biegacze mówią, że po zawodach chodzą po schodach tyłem. Wcale nie mówimy w przenośni.
Wobec tego będę się go słuchała.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |