Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [148]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
tytus :)
Pamiętnik internetowy
„Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać” – Walt Disney

Leszek Szopa
Urodzony: 1953-03-04
Miejsce zamieszkania: Podolsze
33 / 52


2012-04-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
nos do tabakiery...... (czytano: 602 razy)



Sobota i niedziela minęły mi na biegowo, po drodze do Łodzi udało mi się w sobotę zaliczyć bardzo fajną dziesiątkę dookoła Jasnej Góry. Bieg zorganizowany prawie wzorowo. Ponieważ w Łodzi miałem robić za "zająca" postanowiłem pobiec w Częstochowie zaplanowanym tempem z maratonu. Niestety, nie udało mi się, urwałem ponad 6 minut.
Nie będę komentował samego maratonu, napiszę tylko, że był zorganizowany przyzwoicie.
Wypada mi poruszyć problem zającowania, o ile na ogół zające do czasu 5:00 nie maja problemów, to wolniejsze tempa mogą stanowić swego rodzaju problem.
W tamtym roku zającowałem z Damkiem w specyficzny sposób, zamykaliśmy bieg. Układ taki, że półmaraton startował razem z maratonem zdeterminował sytuacje na końcu (biegu), ostatnia biegła półmaratonka, którą doholowaliśmy do mety. "Wolni" pogoniliśmy za maratonem, po kilkunastu kilometrach dogoniliśmy ostatniego maratończyka, który wtedy uparł się, ze to nie my ale on musi być ostatni. Podsumowując nasz udział to można stwierdzić iż dwaj pacemakerzy "obsłużyli" jedną półmaratonkę . Czy z punktu widzenia organizatora spełniliśmy swoje zadanie?
Wczoraj w Łodzi na czasy dłuższe niż 5:00 było trzech pacemakerów, ja z Dzikim na 5:15 i Niedźwiedź (Tadek Spychalski) na 5:30. Praktycznie od samego początku na końcu utworzyły się trzy grupki, Dziki z kilku osobową gromadką biegł na czas lekko poniżej 5:15, ja prowadziłem 4 osoby na czas 5:15 a Niedźwiedź powinien biec sam, nie miał żadnego chętnego na 5:30, było to bez sensu, dołączył się do mojej grupki, tak to wyglądało do 20-22 km. Wtedy zaczęliśmy dochodzić osoby, którym zabrakło sił, ale nie chcieli "wejść" do naszego przedziału, potem okazało się,że wylądowali w autobusie "koniec".
Z naszej grupki 2 osoby poczuły się wtedy na tyle mocne, przyspieszyły i skończyły w efekcie maraton z dobrym ( dla siebie) czasem. W efekcie zostały z nami 2 biegaczki, kiedy one a w zasadzie jedna z nich zaczęła przechodzić kryzys uznaliśmy, że ważniejszym zadaniem jest doprowadzić kogokolwiek do mety niż przybiec zgodnie z planem bez towarzystwa choć jednego biegacza. I tak zrobiliśmy.
Na mecie okazało się, że 3 pacemakerów doprowadziło do mety 3 biegaczy, Dziki przyprowadził jednego, ja z Tadkiem dwójkę.
Jeszcze jedna uwaga. Biegam z małymi wyjątkami z końca, w Poznaniu przybiegłem prawie w tym samym czasie co w Łodzi. W Poznaniu na ostatnich kilometrach wyprzedziłem z setkę biegaczy, w Łodzi tylko jednego. Być może pogoda spowodowała, że słabsi nie wystartowali.
W Silesii mam znowu zamykać bieg. Może pogoda sprawi, że moja praca będzie miała większy sens?


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


jacdzi (2012-04-16,18:32): Fajna misja i dobrze spelniona. A przed Toba kolejna.
Rufi (2012-04-18,10:48): Bardzo podziwiam ludzi, którzy biegną maraton 5h i dłużej. Tyle godzin na trasie....
Truskawa (2012-04-18,11:03): A widzisz! Wiedziałam, że jeden wpis mi gdzieś zniknął. :)
Truskawa (2012-04-18,11:06): A ja myślę Tytus, że maraton jest tak specyficznym dystansem, że tu każda praca ma sens. Czasami jest to po prostu ratowanie życia i co z tego że jednej osobie. Każdy jset ważny, nawet jeśli jeden. Gratuluję dwóch ukończonych biegów w jeden weekend. :)







 Ostatnio zalogowani
42.195
17:40
agafpaw
17:36
cumaso
17:33
Małgorzata Osak
17:24
Hubert87
17:07
orfeusz1
16:59
Mr Engineer
16:48
janusz9876543213
16:47
Zedwa
16:39
mar_ek
16:22
uro69
16:17
Raffaello conti
16:05
mieszek12a
15:45
CZARNA STRZAŁA
15:16
szalas
15:05
Maciex
14:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |