2012-04-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| MBT 2012 (czytano: 764 razy)
Dobra, zróbmy to, powiedziałem na głos do siebie zacierając zmarznięte dłonie i patrząc na szczyty, które stanowią pasmo Karkonoszy. W swoistym geście uznania dla swojego wyboru pokiwałem głową przygryzając dolną wargę zębami. Złożyłem starannie mapę, na której próbowałem odczytać i ocenić pozycję charakterystycznych punktów trasy i począłem schodzić z miejsca, z którego obserwowałem góry. Zaczęło się ściemniać.
Bez dłuższego namysłu, co jest klasycznym dla mnie zachowaniem, postanowiłem wziąć udział w dość ekstremalnej i najbardziej undergroundowej imprezie, jaką udało mi się znaleźć w całym wiosennym kalendarzu biegowym. W niepublikowanej jego wersji. W wersji PROFANA.
Szczegóły? Czterodniówka, czy też raczej czteroetapówka. Górska. Terenowa. Na orientację. Dojazd, noclegi, wyżywienie we własnym zakresie. Dystans – nie mniej niż 100km. Trasa nieoznakowana, brak punktów odżywczych, kontrolnych, medycznych. Brak wpisowego, brak nagród. Wymagany sprzęt – a kogo to w ogóle obchodzi. Zasady proste: jak najszybciej, najdalej i najwyżej – czyli zmasakrować się najbardziej, jak tylko się da.
Jutro w Przesiece około godziny 13 start do pierwszego etapu Mad Bastards Tour 2012*. Będzie o tyle zabawnie, że piździ – to raz, jest mokro – dwa, i że jak zwykle na początku kwietnia jestem przeziębiony. No, ale już się zgłosiłem. Zweryfikowano mnie i dostałem miejsce w bardzo wąskiej i elitarnej stawce zawodników. A nie każdy może. Zresztą sam prezes klubu musiał słownie za mnie gwarantować. Nie ma wyjścia. Trzeba dać czadu, bo druga taka okazja szybko się nie nadarzy.
Jestem naprawdę mocno podekscytowany jutrzejszym 25 kilometrowym, trailowym biegiem indywidualnym na czas.
W dobie tych wielkich i komercyjnych wyścigów, których przybywa z roku na rok, taka impreza to prawdziwy skarb i wyzwanie.
* w Polsce, w bardzo wąskich kręgach, zawody znane są jako Samotnia i jest to trzecia edycja
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga |