2012-01-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Znalezisko. (czytano: 326 razy)
Dzisiaj ktoś sprzedawał na straganie szczęście. Leżało sobie wśród starych pamiątek, zakurzonych książek i niepotrzebnych rupieci...Leżało i patrzyło na wszystkich z niedowierzaniem. Ludzie przechodzili obok, rzadko ktoś podchodził kupić broszurkę, kalendarzyk, filiżankę. I obojętny wzrok się ślizgał po głupich drobiazgach, a szczęście tak prosiło się do domu, nieśmiałe i wstydliwe...Błagalnie podnosiło wzrok, cichutko coś szeptało, ale ten ktoś przechodził obok, a szczęście lecz wzdychało..
Robiło się ciemno, wracałam do domu. Pocierając zmarznięte ręce sprzedawca zbierał towar, coś pomrukując pod nosem. Przeszłabym dalej, ale raptem poczułam spojrzenie, błagalne , bezradne i nieszczęśliwe, jak pożegnalne westchnienie. Podeszłam, a na plastikowej witrynie maleństwo drżało ze smutku i żalu. Było zmęczone, chciało ciepła, zamarzło na tym chłodzie, ale maleństwo nie było nikomu potrzebne.
"Ile to kosztuje? " - mój głos zadrżał z napięcia.
"Co? To? A bierz tak, nie jest mi potrzebny ten złom!"
Ostrożnie wzięłam maleństwo, troskliwie przycisnęłam do siebie, owinęłam szalem i prawie pobiegłam do domu.Biegłam go ogrzać. Na mroźnych ulicach latarnie jakby uśmiechały się do mnie. I śmiał się biały śnieg. I niebo. Cały świat uśmiechał się do mnie.
Przyniosłam go do domu, i raptem zrozumiałam , że nikomu już go nie oddam, na zawsze zostanie ze mną !
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |